W sobotę, 16 października, odbyła się ostatnia, szósta edycja tegorocznych zmagań Gran Prix Polski na 1/4 mili. Na linii startu tym razem stanęli prawie wszyscy zawodnicy – nikt nie chciał przegapić ostatniego ścigania się w tym roku. Nasz zawodnik, Adam Frąckowiak, miał duże szanse na pierwsze miejsce, nie tylko w tej rundzie ale także w generalce klasy Moto 3…
Jedyną osobą, która mogła mu realnie zagrozić, był jego odwieczny, można by rzec, rywal i jednocześnie kolega – Paweł Ratajczak. To już chyba taka rutyna tych zawodów, do której przyzwyczaili się raczej wszyscy – i zawodnicy, i kibice – że do finału dostają się dwa nazwiska: Ratajczak i Frąckowiak. Nie inaczej miało być i tym razem.
O ile dojście do finału dla obu zawodników jest raczej formalnością, o tyle przebieg starcia między nimi obfituje w zdrową rywalizację i mnóstwo adrenaliny, a jego wynik jest nie do przewidzenia. Zaczęło się standardowo. Podsmażenie opon, podjazd na linię startu, nerwowe oczekiwanie na sygnał do otwarcia przepustnic… Światła w dół i poszli!
Wyjście z progu udało się lepiej Pawłowi, który szybciej zareagował na światła i nie popełniając falstartu ruszył jak pocisk. W pogoń za nim rzucił się Adam, który wyraźnie spóźnił swój start. – Nie wiem, po prostu nie wiem co się stało na kresce, dlaczego tak późno zareagowałem – mówi Adam. – Mam motocykl szybszy od Pawła i robiłem co mogłem, żeby go dojść. Doganiałem go, ale na mecie trochę zabrakło i pierwszy wpadł na nią Paweł. Ja dosłownie półtorej długości motocykla za nim… – podsumował bieg finałowy nasz zawodnik.
Mimo wykręcenia, de facto, szybszego czasu przejazdu przez Adama 8,960 sek., do 8,991 sek. Pawła, osiągnięciu większej prędkości maksymalnej – 251,4 km/h do 243,6 Pawła – na mecie pierwszy zameldował się rywal Adama. Takiemu obrotowi sprawy winny był czas reakcji, który zdecydowanie lepszy miał Paweł – 0,099 sek. do 0,316 sek. Adama.
– Jestem ogólnie mega zadowolony z tego sezonu. Z adrenaliny, którą wygenerował. Z satysfakcji ścigania się, w którym brałem udział, ale przede wszystkim jednak z czasów, które zacząłem osiągać – podsumowuje swoje tegoroczne starty Adam. – Czasy rzędu 8,960 sek., czyli ósemki, które zaczęły już pojawiać się regularnie, napawają mnie opytmizmem. Może to dobrze, że zająłem w tej rundzie, jak i w całym sezonie serii GP Polski drugie miejsce, mój apetyt na zwycięstwo w przyszłym roku będzie jeszcze większy i po prostu nie do powstrzymania – zagroził Frąckowiak.
A że Adam nie rzuca słów na wiatr, niech zaświadczy to, że w tym sezonie postawił nie na walkę z rywalami, ale przede wszystkim z samym sobą i na złamanie bariery 9 sekund na 1/4 mili. Jak widać, swoje cele, niezaprzeczalnie osiągnął. Nasz zawodnik wszedł na poziom, na którym znaczenie zaczyna mieć wszystko. W przypadku ostatniego wyścigu przegrał czasem reakcji, ale jak pamiętacie, na ostatniej rundzie serii King of Poland 2021, którą całą zwyciężył, zareagował na światła w niewyobrażalnym wprost czasie 0,010 sekundy! Zatem wszystko jest możliwe!
Adam Frąckowiak na Hayabusie mistrzem sezonu 2021 King of Poland w wyścigach równoległych!
– Chciałbym podziękować wszystkim kibicom za trzymanie kciuków, moim bliskim za wspieranie mnie w każdym momencie, którzy zawsze byli przy mnie i są ze mną nadal. Dziękuję również Przemkowi Badowskiemu z firmy SpeedBike, za nie tylko techniczne, ale i mentalne wsparcie podczas całego tego sezonu. Bez Przemka nie byłoby tego sukcesu! Dziękuję też całej redakcji Motovoyager za to, że jestem waszym zawodnikiem, za wparcie medialne, jakiego mi udzielacie. Dziękuję też firmie M&M Motocykle / Akcesoria Motocyklowe i imiennie Markowi Wierzbińskiemu za wyposażenie mnie w świetne buty i rękawice marki Rainers, które zrobiły na mnie ogromne, mega pozytywne wrażenie po przesiadce z moich Aplinek i Dainese… – powiedział Adam Frąckowiak.
Adamie, cała redakcja Motovoyagera życzy Ci zasłużonego, złotego sezonu 2022! Dzięki, że w tym roku jechałeś z nami!