Zjeżdżanie z asfaltu ciężkimi turystycznymi enduro zyskuje sobie ostatnimi czasy coraz większą rzeszę sympatyków. Tak, tak wszyscy wiemy, że ciężki motocykl nie będzie się prowadził w offie tak dobrze jak lekkie enduro czy cross, ale jeżeli wiesz jak sobie poradzić, to… Postanowiłem sprawdzić czy szkolenie na motocyklu adventure ma sens.
Tekst niesponsorowany!
Moje wyjazdy nie ograniczają się jedynie do asfaltu i często na biwak czy w poszukiwaniu czegoś pięknego trzeba trochę się sponiewierać. Jak zatem opanować prawie 300 kilowego słonia, któremu rodzice wmawiali, że jest sarenką? Czy ktoś jest w stanie nam w tym pomóc, nauczyć nas tego, jeśli nie urodziliśmy się Chrisem Birchem?
Szkolić się czy się nie szkolić? Oto jest pytanie
Jazda w lekkim terenie, po szutrach, dołach czy kałużach rządzi się takimi samymi prawami jak jazda po asfalcie – liczy się technika. Bez techniki człowiek musi uczyć się na błędach i nawet jeżeli dochodzi do jakiegoś poziomu umiejętności, to może mieć wyrobione mniejsze lub większe złe nawyki. Na rynku można znaleźć wiele ciekawych ofert szkoleń enduro czy adventure. Szkolenia te zwykle podzielone są na poziomy lub adresowane są do konkretnych osób, preferujących wybrany styl jazdy, czy typ motocykla. Które jest dla mnie? Co wybrać? Jako redakcja postanowiliśmy wziąć pod lupę owe szkolenia oraz przybliżyć wszystkim ciekawym czy niezdecydowanym, z czym to się je. Na pierwszy ogień wzięliśmy szkołę Paramoto oraz doświadczonego instruktora, jakim jest Paweł Nec.
Na start – szkolenie indywidualne
Umówiliśmy się w podwarszawskich Radziejowicach, gdzie Paweł prowadzi szkolenia z jazdy w offie. Miejsce bardzo ciekawe – spora piaskownica (zwyczajnie teren pokryty piachem) z rowami, dołami, kałużami, podjazdami, a dookoła lasy z bardzo ciekawymi ścieżkami umożliwiającymi ekscytujące przejazdy. Stawiliśmy się we dwóch – ja jako osoba, która dopiero od niedawna wyprowadza swojego mastodonta (R1150GS ADV) na przebieżki po polach i lasach, oraz Kamil, który swoją Afrykę Twin 1000 karmi piachem od dłuższego czasu. Dlaczego tak? Aby mieć spojrzenie obiektywne, zobaczyć jak sprawdzą się metody szkoleniowe Pawła i jak podejdzie do dwóch skrajnie różnych przypadków.
Nasz szkoleniowiec Paweł Nec – człowiek inteligentny, który od pierwszych wymienionych zdań budzi zarówno sympatię jak i buduje zaufanie. Jego sposób komunikacji jest przyjazny, a przekaz informacji jasny, zrozumiały i treściwy. Nie są to suche, podręcznikowe regułki, a mięsisty kawał pragmatycznej wiedzy dostosowanej do konkretnego przypadku. Czego chcieć więcej?
Kilkugodzinne szkolenie Paweł podzielił na trzy etapy: podstawy, sprawdzenie jak sobie radzimy, instruktaż oraz ćwiczenia adresowane pod nasze konkretne potrzeby.
Podstawy postawy
Wszystko co robimy podlega pewnym schematom. Rozpoczynając od najprostszych czynności, aż do tych najbardziej skomplikowanych. Technika ich wykonania, jak we wszystkim, jest najważniejsza. To dokładnie tak samo, jak w sztukach walki, czy jeździe na nartach – możesz próbować, ale nie będzie ci szło tak dobrze, jak innym, a moment kiedy zrobisz sobie w końcu krzywdę będzie kwestią jedynie twojego szczęścia. Wyuczenie się odpowiedniej techniki poprawia ergonomię ruchu, wydatkowania energii oraz chroni nasze ciało. Nic więc dziwnego, że tak samo jak w treningu sztuk walki, naukę jazdy w terenie zaczynamy od prawidłowej postawy. Z tego też względu po sprawdzeniu, czy mój motocykl był odpowiednio skonfigurowany do jazdy w terenie (a był), Paweł poprosił abym wskoczył na maszynę i momentalnie zaczął poprawiać moją postawę. Wytłumaczył jak stać, jakie powinno być odpowiednie ustawienie stóp, jak mają pracować mięśnie pleców, ramiona, czego nie robić rękami. To, oraz odpowiedzi na moje pytania, stworzyło spójny obraz instruktarzu jak ma pracować ciało i współgrać z maszyną. Słuchałem i poprawiałem jak zaklęty, ponieważ już na tym etapie mój enduro sensei wytykał mi całe mnóstwo przyzwyczajeń, które istotnie do tej pory w jeździe w terenie sprawiały, że dosyć szybko się męczyłem. Tymczasem Kamil, jako osoba o wiele bardziej doświadczona, wychwycił kilka niuansów, które postanowił zastosować w swojej jeździe. Przyszedł zatem czas by ruszyć w drogę.
No to jazda
Wyjazd z piaskownicy poprowadził nas na leśne i polne ścieżki pełne kałuż, zjazdów, podjazdów, wzniesień, piasku, żwiru etc. W trakcie kilku pętli, po tym jakże ciekawym torze, kilkakrotnie zatrzymywaliśmy się, by Paweł zwracał nam uwagę na bardzo konkretne sytuacje, co zagrało w tym co robiliśmy, a co nie… lub żeby wyciągnąć mnie z błota. Sposób, w jaki otrzymywaliśmy wskazówki, w doskonały sposób pokazywał ogromne doświadczenie Pawła oraz zmysł obserwacji. Nasz szkoleniowiec doskonale wiedział z czego wynikają nasze konkretne błędy i wskazywał zarówno fizyczne, jak i psychologiczne mechanizmy sprawiające, że czynność jedna czy druga nie zagrała tak jak powinna. Kiedy coś nie poszło zgodnie z planem, podchodziliśmy ponownie do wyzwania, starając się pamiętać o wszystkich wskazówkach. Wspaniałe doświadczenie, choć nieco męczące (ale w ten bardzo pozytywny sposób).
20 lat złych nawyków w pozycji na motocyklu zlikwidowane w trzy godziny [FELIETON]
Ćwiczenia
Na koniec zajechaliśmy z powrotem do piaskownicy. Tam Paweł podsumował cały nasz przejazd i określił zestawy ćwiczeń mające na celu poprawę wybranych elementów naszej jazdy. Tutaj jeździliśmy już sami, a nasz instruktor przy każdej pętli podawał nam informacje co jeszcze zmienić, co odpuścić, a co poprawić. Dokładnie tym samym mechanizmem rządzą się organizowane przez Paramoto szkolenia na torze, przynajmniej według tego, co mówił Brzoza, jako uczestnik tych wydarzeń. Tak podawane informacje pozwalają sprawdzić i zakodować sobie poprawną technikę oraz tworzą serię ćwiczeń, sytuacji oraz układów terenu, które powinno się ćwiczyć we własnym zakresie.
Podsumowując
Kilka godzin jazdy pod okiem doświadczonego instruktora okazało się dla mnie cenniejsze niż jakakolwiek jazda samemu. Było to nieco inne doświadczenie niż własne podejścia do pokonywania terenu, sprawdzanie co trzeba robić, a czego nie. Bardziej bezpieczne, bo w kontrolowanym środowisku i pod okiem osoby, która wiele już widziała, wiele przeżyła i wyszkoliła niejednego adepta jazdy na dwóch kółkach. Bezpośrednio przekazywane zaś uwagi oraz techniczne, ale i pragmatyczne informacje odnoszące się do mojego stylu jazdy, dały mi mocno do myślenia i wpłynęły na zmianę techniki jazdy. Kamil zaś, jako osoba bardziej doświadczona wychwycił u siebie kilka kwestii związanych z postawą czy podchodzeniem do tematu pokonywania terenowych przeszkód, które mocno otworzyły mu oczy, wyjaśniły kilka sytuacji z przeszłości i ułatwiły te w przyszłości. W jego wypadku był to bardzo fajny krok w kierunku perfekcji, ponieważ wskazano mu coś, czego sam do tej pory nie brał pod uwagę.
To właśnie mają do siebie szkolenia indywidualne – skupiają się bezpośrednio na tobie, więc są niezwykle treściwe. Trochę jak korepetycje, ale nie dlatego, że mamy kiepskie oceny i są to zajęcia wyrównawcze, a po to, by nauczyć się czegoś nowego lub sprawić, by dobra technika stała się świetna. Otrzymujesz samą esencję wiedzy oraz informacje co masz robić dalej, aby ciągle podnosić swoje umiejętności, bezpieczeństwo oraz czerpać jeszcze większą frajdę z jazdy.
Czy mogę polecić szkołę enduro PARAmoto i trenera w osobie Pawła Neca? Zdecydowanie tak. Dlaczego? Po pierwsze zrozumiał moje potrzeby, w mig wyłapał moje błędy i był w stanie je poprawić. Wiedział co wynika z czego i jak zmiana danej rzeczy wpłynie na moją jazdę – pozytywnie lub negatywnie. Uwag udzielał w sposób kulturalny, miły i tak, że chciało się go nie zawieść, wykonując jego polecenia najlepiej, jak tylko to jest możliwe. Wszystko w super przyjaznej atmosferze, bez charakterystycznych dla wielu instruktorów/mentalistów krzyków.
Moja ocena:
dla matematyków: 9/10
dla humanistów: Naprawdę warto!
Taka „recenzja” której wynik zna się po przeczytaniu tytułu…
Polecam materiał na youtube mnóstwo ciekawych porad jak przetrwać w terenie