Rumgaria dzień 3. Rumunia na motocyklach, czyli orgia zakrętów oraz mega wyżerka

-

Ranek na kempingu był krótki. Zwięzłe pakowanie, szybkie śniadanko z wykorzystaniem naszych zapasów wiezionych w czeluści kufrów oraz pyszna kawka przyrządzana za pomocą ciśnieniowego, ręcznego ekspresu, który już kiedyś wam opisywałem. Dzisiejszym motywem przewodnim będzie deszcz, a raczej jego wszechobecna groźba.

Obieramy na cel miejscowość Bacau, położoną na południowy-wschód od nas. To jakieś 300 km. Niby niewiele, ale droga górska, ma padać, a my chcemy też zatrzymywać się w ładnych miejscach w celach foto-videowawczych. Zatem na koń!

Rumgaria dzień 3. Rumunia na motocyklach, czyli orgia zakrętów oraz mega wyżerka

Przejeżdżamy przez zaporę – Barajul Colbita, tworzącą jezioro nad którym spędziliśmy noc. Choć przejeżdżaliśmy nią już wieczorem, to i rankiem robi na nas równie niesamowite wrażenie. Jednak widok, jaki się z niej roztacza ma zostać dzisiaj przebity. Ale nie uprzedzajmy faktów.

Drogą nr 17 opuszczamy Okręg Bistrita-Nasaud i wjeżdżamy do Suczawy. Kręta, górska droga, najpierw o wspaniałym asfalcie, prowadzi nas między górskimi szczytami, wjeżdżając na jeden z nich. Na górskiej przełęczy znajdujemy knajpkę, w której zatrzymujemy się na prawdziwe śniadanie, bo to nasze pierwsze kończy się bardzo szybko. Rumuni robią pyszną kawę. Zgodnie stwierdzamy, że w tej umiejętności przewyższają nas znacznie, a ich kawa smakuje jak we Włoszech. Do tego omlety, sałatki, jest pysznie.

Nasza droga wije się wzdłuż rzeki Dorna, a następnie, w mieście Varta Dornei, prowadzi wzdłuż rzeki Bystrzyca. Przez nurt w wielu miejscach przerzucone są linowe, chwiejące się kładki. Zatrzymujemy się i wchodzimy na pierwszą napotkaną przeprawę.

Rumgaria dzień 3. Rumunia na motocyklach, czyli orgia zakrętów oraz mega wyżerka Kładka buja się i chwieje pod naszym ciężarem. Dla nas to atrakcja turystyczna, dla tubylców to sposób na szybkie wydostanie się suchą nogą ze swojego domostwa położonego na bardziej dzikim, prawym brzegu rzeki.

Jedziemy wśród skał, w wielu miejscach po remontowanej nawierzchni, w jednym omijamy skalne osuwisko. Jakość asfaltu chwilami drastycznie się pogarsza, a tendencja ogólna jest raczej spadkowa. Trzeba uważać nie tylko na wyrwy w nawierzchni, ale także na stada krów, które bez żadnej opieki, tłumnie wylegają na jezdnię, skubiąc trawę na poboczu. Czasem też stoją w poprzek drogi, nic sobie nie robiąc z naszych motocykli. Jest to tak samo urocze, jak i niebezpieczne.

Rumgaria dzień 3. Rumunia na motocyklach, czyli orgia zakrętów oraz mega wyżerka

Zatrzymujemy się, by zrobić kilka zdjęć i nakręcić troszkę materiału video. Stoimy w miejscu widokowym nad Bystrzycą. Czworo Rumunów w wieku naszych rodziców również wybiera tę formę przerywnika podróży. Wychodzą ze swojego auta, obowiązkowo zostawiając wszystkie drzwi otwarte na oścież oraz włączoną muzykę na cały regulator. Wyjątkowo skoczne, bałkańskie rytmy z rumuńskim wokalem. Okazuje się, że tego typu zachowania są tutaj jak najbardziej typowe. Kręcimy filmiki i uciekamy dalej.

Rumgaria dzień 3. Rumunia na motocyklach, czyli orgia zakrętów oraz mega wyżerka

Zaczyna padać deszcz. Na niebie gromadzą się ołowiane chmury. Sto procent nie rozwieje się. Zjeżdżamy na stację, zakładamy nasze przeciwdeszczówki. Konrad dostał kurtkę Rukki z goretexem nakładanym na nią oraz jeansy, ale już bez ochrony przeciwdeszczowej (wyjął z szafy jakieś spodnie p-d jakie miał). Nie było jego rozmiaru. Ja natomiast mam goretexowe nakładki na spodnie oraz do mojego mesha zabrakło z kolei goretexu na wierzch, więc w kufer spakowałem moją Rimor-R. Wyjęte ochraniacze, pozapinane wywietrzniki i laminat robi za przeciwdeszcza. Tak ubrany wiem, że mogę jechać w najgorszą ulewę i będę suchy. Obawiam się jedynie, że moje wysłużone alpiny z gore w końcu przepuszczą wodę gdzieś między palcami, Tucanów (buty adv też Alpinestarsa) za to jestem pewien.

Ulewa, oberwanie chmury. Ustawiamy elektronikę naszych V-Stromów w tryb deszcz (słabsze mapy, bardziej czujny abs, kontrola trakcji na 3). Jedziemy rozmawiając ze sobą przez interkomy SC2 naszych Schuberthów. Wizjery nie parują, motocykle trzymają się drogi. Informujemy się o stanie naszej suchości. Kamil, w pajacyku od Polo pierwszy zgłasza przeciek, później to samo, w dolnej części ubioru melduje Konrad. Ja jadę suchy. Jednak full gore to gore.

Największy żal, to jazda po winklach w trybie deszczowym. Aż szkoda, że takie drogi pokonujemy na kwadratowo. Asfalt znów się poprawił i gdyby nie był mokry, byłoby wspaniale. Na szczęście deszcz przechodzi po jakichś 30 minutach jazdy, a droga zaczyna przesychać.

Rumgaria dzień 3. Rumunia na motocyklach, czyli orgia zakrętów oraz mega wyżerka

Wspinamy się na Góry Ceahlau, skąd roztacza się wspaniały widok na kolejny sztuczny zbiornik, jezioro Bicaz. To trzeba zobaczyć na własne oczy. Jesteśmy zachwyceni i chłoniemy wszystkimi zmysłami widoki, zapachy oraz… dźwięki. Podjeżdżają dwa auta na rumuńskich blachach, wysiadają z nich dwie rodziny. W obu drzwi na oścież, z jednego muza na full… Ehhh. Są u siebie, wolno im. Jedziemy dalej.

Wyjeżdżamy z gór, z żalem się z nimi żegnając. Przed nami prosta i nudna droga najpierw do miejscowości Bicaz, a potem do Bacau. Ta do Bacau wygląda jak ul. Modlińska w Warszawie. Niekończące się budynki, szeroka, mało świateł, co chwilę przejścia dla pieszych.

Rumgaria dzień 3. Rumunia na motocyklach, czyli orgia zakrętów oraz mega wyżerka

Logujemy się w hotelu Bystrzyca, motki zostawiając spięte łańcuchami pod hotelową kamerą. Szybka przebierka i ogień w miasto. Okazuje się, że akurat trafiliśmy na jakiś festyn. Jest koncert rumuńskiej gwiazdy disco, wesołe miasteczko, bazarek, tłumy ludzi oraz zaplecze gastronomiczne.

Rumgaria dzień 3. Rumunia na motocyklach, czyli orgia zakrętów oraz mega wyżerka

Choć Bacau nie robi na nas dobrego wrażenia swoją architekturą postkomunistyczną, to jedzenie już tak. Wybieramy sobie najlepsze kąski. Zamawiamy baraninę, kiełbasę, smażone szprotki, paprykę, szaszłyki, frytki i piwko. Płacimy zdecydowanie taniej niż w Polsce (po 60 Lei od głowy), będąc nafutrowanymi pod korek. Mega.

Gdy wracamy do hotelu jest już przed północą. Na kanapie mojego motocykla leży zostawiona przeze mnie kurtka Rukki. A ja myślałem, że tu nie będzie bezpiecznie zostawić nasze motocykle… Ale co się dziwić, gdy w ścisłym centrum straszy np. taki opuszczony hotel Mołdawia – pustostan z powybijanymi oknami, ludzie jednak są bardzo przyjaźni.

Rumgaria dzień 3. Rumunia na motocyklach, czyli orgia zakrętów oraz mega wyżerka

Michał Brzozowski
Michał Brzozowski
Motocyklista od 20 lat, z potężnym stażem przejechanych kilometrów, dużą liczbą przetestowanych maszyn i wielką miłością do jednośladów. Przede wszystkim kocha trzy motocyklowe segmenty: hipermocne nakedy, wygodne, duże turystyczne enduro oraz lekkie i zwinne jednocylindrowe supermoto, ale nie stroni od jazdy wszystkim co ma dwa koła. Przetestuje każdy sprzęt, a większość z testowanych motocykli chociaż spróbuje postawić na koło. Absolwent filologii polskiej na UW. Prywatnie pasjonat sportu, a w szczególności rowerów.

3 KOMENTARZE

  1. Hej, też zastanawiam się nad wycieczką do Rumunii, możesz może wrzucić link do trasy, która zaplanowaliście? No chyba że jechaliście po prostu autostradami ? ;)

    • Codziennie tworzymy trasę. Opisujemy ją w codziennych relacjach. Nie mamy śladu, który byśmy zaplanowali przed wyjazdem. Na żywioł takie wyjazdy są najlepsze. Pozdrawiamy

  2. Byliśmy w zeszłym roku w Rumunii 8 dni, po wschodniej stronie trasa taka jak Wasza z odwiedzinami w Polskiej dawnej osadzie Kaczyka z kopalnią soli. Odwiedziliśmy też piękną kopalnię soli w Turdzie-mega obiekt. Oczywiście Transalpina i Transfogaraska też były. Koniecznie trzeba tam wrócić.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

POLECAMY