Obowiązki sprawiły, że nie miałem czasu na długą wyprawę. Dwie, trzy godziny, to zdecydowanie za mało, aby wybrać się na większe zwiedzanie, jednak wystarczająco, aby zabrać motocykl na przejażdżkę wokół Warszawy, czyli zwiedzanie Mazowsza…
Dosiadając Irona nie miałem sprecyzowanego planu, tak naprawdę trasa modyfikowana była na bieżąco. Ruszyłem w kierunku Pruszkowa i po drodze zdecydowałem się odwiedzić Żyrardów, w którym nie byłem już kilka lat.
Warszawa żegnała mnie słońcem i rzadkimi chmurami. Po drodze niebo zaczęło stopniowo się zmieniać, słońce pokazywało już nieśmiało i nieczęsto. Z boków zaczęły towarzyszyć mi ciemne, deszczowe chmury. Do Żyrardowa dojechałem spokojnym, wręcz leniwym tempem, aby dłużej móc cieszyć się widokami i trasą. Ruch na szczęście był mały. Podobnie było w Żyrardowie. Ulice były prawie puste, przechodniów niemalże można było zliczyć na palcach jednej ręki.
Przez myśl przeszło mi, aby uraczyć się kawą na terenie Starej Przędzalni, ale przecież z uwagi na pandemię, możliwy jest wyłącznie zakup na wynos. Szkoda… Za to zatrzymałem się na chwilę przy pomniku Philippe de Girard – od którego nazwiska wzięła się nazwa Żyrardów.
Girard – francuski wynalazca, związał swe losy z Polską, nie tylko tworząc nowoczesne zakłady, ale też wspierając powstanie listopadowe. Pomnik genialnego Francuza przyozdobiono maseczką – cóż, znak czasu.
Przejeżdżając ulicą 1-go maja zwracam uwagę na wielki mural. Nie kojarzyłem go z poprzedniej wizyty, więc postanowiłem przyjrzeć mu się dokładniej.
Mural odsłonięto w 38 rocznicę strajków, które na jesieni 1981 roku ogarnęły Żyrardowskie Zakłady Tkanin Technicznych, a następnie rozlały się na inne fabryki. To piękny hołd dla wszystkich uczestników tamtych wydarzeń.
Nie mogąc znaleźć żadnej rozsądnej alternatywy, posilam się w Macu, a następnie kieruję się na Sochaczew. Przed wjazdem do miasta, skręcam na Warszawę.
Łącznie przejechałem około 120 kilometrów – za mało, ale lepsze to, niż nic. Na szczęście udało mi się uniknąć deszczu, bo i bez niego było zimno.
LwG
To trasa, którą pokonuje gdy też mam mało czasu na jazdę. Dobrze udać się czasami także do Mszczonowa albo w stronę Skierniewic. Nawet są tam niekiedy kręte drogi. Żyrardów to moje rodzinne miasto, a startuje z Milanówka. Zawsze tak samo wybieram sobie cel podróży a i tak na bieżąco zmieniam, bo przypominam sobie, że w jakimś miejscu po drodze było coś fajnego do oglądania lub godnego przypomnienia.
Pozdrawiam