Odkąd pamiętam zastanawiałem się czy motocykliści faktycznie są jak jedna wielka rodzina i pomogą sobie w każdej potrzebie. Moje doświadczenia były diametralnie różne, jednakże dzisiejszy post na jednej z Facebook’owch grup, ale przede wszystkim błyskawiczny odzew rozwiał moje wątpliwości.
Temat pomocy motocyklowej z pewnością podejmę jeszcze pisząc dla was felieton, gdyż rozpatrywać go można nie tylko przez pryzmat potrzeby, ale także poszczególnych segmentów jednośladów czy utartych od wielu lat schematów. Dłuższe wywody zostawię jednak na zupełnie inny dzień.
Przeglądając dzisiaj tablicę na Facebook’u trafiłem na apel obcokrajowca na grupie TET Polska. Czujnie przeczytałem całość, a zrobiłem to dosłownie 2 minuty po jego publikacji i natychmiast wrzuciłem koordynaty do Google Maps, aby poznać dokładną lokalizacją Chrisa, który podczas jazdy swoją T7 na piachu zaliczył upadek i najprawdopodobniej złamał obojczyk. Dalsza jazda była niemożliwa, a z racji jazdy solo nie było dookoła nikogo, kto mógłby pomóc nie tylko jemu, ale zająłby się także motocyklem.
W momencie ruszyła lawina komentarzy, ale także kilku motocyklistów rozesłało informację na innych grupach, jak chociażby znana fanom dróg nieutwardzonych, Łowcy Niewygód. Ekspresowo udało znaleźć się pomoc, zorganizować lawetę, a we wszystkim pomagali motocykliści, od wsparcia internetowego, przez tłumaczenie, załatwienie niezbędnej dokumentacji oraz pomoc z odbiorem uszkodzonego motocykla przez pomoc drogową. Ten post, reakcja środowiska motocyklowego w Polsce oraz chęć pomocy utwierdziła mnie w tym, że w przypadku patowych sytuacjach na drogach mamy na kogo liczyć. Chris, szybkiego powrotu do zdrowia!
Wypożyczyłem GS-a 1200 i pojechałem sprawdzić polski odcinek TET!