Elektroniczne wszystko – tak mniej więcej można określić trend, który od lat kształtuje naszą rzeczywistość. Po dokumentach w formie cyfrowej przyszedł czas na tablice rejestracyjne w formie wielofunkcyjnych wyświetlaczy. Takie rozwiązania funkcjonują już za oceanem i powoli dryfują w stronę Europy. Jakie są wady i zalety takich urządzeń w stosunku do tradycyjnych tablic z blachy?
Miłośnicy surowych form w motoryzacji oraz unikania kontaktów z „władzą” niech lepiej nie czytają dalszej części tego artykułu, bo mogą dostać migotania przedsionków. Natomiast fani technologicznych nowinek i bogato wyposażonych pojazdów z pewnością zainteresują się przedstawionym rozwiązaniem, w końcu to zawsze pretekst do rozważenia zakupu kolejnego gadżetu.
Jeździsz motocyklem z „kolekcjonerską” lub przerobioną tablicą rejestracyjną? Teraz to przestępstwo!
Ważny kawałek blachy
Tablice rejestracyjne – kiedyś zwykłe kawałki blachy z wymalowanym numerem, dziś w zasadzie to samo, tyle że wykonane z użyciem nowoczesnych technik. Estetyczne, odblaskowe, zabezpieczone hologramem. Łatwe i stosunkowo tanie w produkcji, zazwyczaj dobrze spełniają swoją rolę. Z drugiej strony – wciąż mają te same wady. Przede wszystkim tablicę (lub komplet tablic) trzeba wyprodukować indywidualnie dla każdego numeru, najczęściej po zmianie właściciela auta czy motocykla. Poza tym, o ile przed zgubieniem można ją skutecznie zabezpieczyć, tak przed kradzieżą i ewentualnym użyciem w celach przestępczych już nie. Nie wspominając już o własnych, nielegalnych modyfikacjach w celu ukrycia swoich działań – typu podginanie czy wręcz odkręcanie.
Cyfrowy świat i nowe możliwości
Skoro zawrotną karierę zrobiły cyfrowe dokumenty, dostępne z poziomu aplikacji, a przed wstydliwymi spadkami poziomu czytelnictwa częściowo ratują nas książki na elektronicznych czytnikach, kwestią czasu było pojawienie się e-tablic rejestracyjnych. W końcu sama ich forma – prostokąt z numerami i symbolami – aż się o to prosiła. Pierwszy patent na urządzenie tego typu pojawił się już ponad 20 lat temu, a od kilku trwa stopniowe wprowadzanie do użytku. Oczywiście w kraju, który słynie z mocno liberalnego podejścia do środków identyfikacji osobistej, w tym tablic rejestracyjnych na pojazdach, czyli w USA.
Taka tablica wygląda mniej więcej jak tradycyjna, ma natomiast szereg dodatkowych funkcji. Są to m.in.:
- lokalizator GPS
- łączność 5G i Bluetooth, obsługa przez aplikację
- gromadzenie informacji o pojeździe (VIN, właściciele, historia, ważność ubezpieczenia i przeglądu itp.)
- radiowe tagowanie RFID do szybkiej identyfikacji pojazdu
- możliwość wyświetlania dodatkowych powiadomień, np. o tym, że dany pojazd został skradziony
Ponadto ilość potencjalnych dodatkowych zastosowań elektronicznych tablic wydaje się ograniczona wyłącznie inwencją ich twórców. Łączność z systemami zewnętrznymi (np. parkometrami czy szlabanami na parkingach), automatyczny nadzór nad ciągłością opłat czy nawet możliwość indywidualizacji w postaci własnej grafiki (w ramach określonych przepisami) to tylko część z nich.

Jeden z największych graczy na amerykańskim rynku, firma Reviver, oferuje elektroniczne tablice działające w podobnej technologii, co czytniki e-booków. Są to estetyczne i dyskretne monochromatyczne wyświetlacze, które nie emitują agresywnego światła, mogącego rozpraszać czy wręcz oślepiać innych kierowców. Producenci elektronicznych tablic zapewniają też, że są one skutecznie zabezpieczone przed kradzieżą – nie da się ich zdjąć bez uszkodzenia urządzenia. Są ponadto odporne na wilgoć i wysokie temperatury.
Wady – jak najbardziej
Oczywiście, jak każde rozwiązanie, e-tablice mają też sporo wad. Skoro już jesteśmy przy kradzieży, to oprócz kradzieży fizycznej dochodzi tu opcja wirtualnego włamania się i kradzieży danych, czy też nielegalnego śledzenia położenia danego pojazdu. Oczywiście istnieją odpowiednie zabezpieczenia, ale nikt nie zagwarantuje, że zdolni hakerzy nie będą zawsze o krok do przodu.
Elektroniczna tablica nie wymaga wymiany po zmianie numeru rejestracyjnego danego pojazdu, po prostu wyświetli nowy. Natomiast w przypadku uszkodzenia w kolizji, jej wymiana będzie dużo bardziej kosztowna niż tradycyjnej. Na nowe tablice z blachy trzeba co prawda poczekać, ale wychodzą relatywnie tanio.
Jeżeli mowa o ogólnych kosztach przejścia na e-tablicę (lub parę tablic), są one spore. Przykładowo, koszt jednej tablicy firmy Reviver to od 600 do 750 dolarów (w zależności od źródła zasilania – własnej baterii działającej przez kilka lat lub podłączenia do instalacji elektrycznej pojazdu). Ponadto dochodzi koszt montażu urządzenia w serwisie oraz stała subskrypcja kosztująca kilka dolarów miesięcznie.
Jest jeszcze jeden aspekt – łatwość monitorowania przez władze i kolejny przyczynek do utraty prywatności. Jeżeli zostaną wprowadzone odpowiednie przepisy, elektroniczna tablica już z daleka będzie mogła informować, że np. dany pojazd jest nieubezpieczony, nie ma przeglądu, nie został za niego zapłacony podatek. Nietrudno sobie również wyobrazić, że w skrajnych przypadkach mogłoby dochodzić do zdalnego unieruchomienia pojazdu, który nie spełnia warunków dopuszczenia do ruchu. Chociaż akurat do tego nie trzeba e-tablic…
Kiedy w Europie?
Krótko mówiąc, nieprędko. Jedni będą zawiedzeni, inni odetchną z ulgą. Elektroniczne tablice są już testowane w kilku krajach europejskich, m.in. w Wielkiej Brytanii i w Niemczech, ale do powszechnego wejście do użytku jeszcze daleka droga. Władze brytyjskie generalnie nie są przeciwne e-tablicom, ale uważają, że tradycyjne wciąż w pełni spełniają swoje zadanie. Natomiast nad organami niemieckimi są jeszcze unijne, a to oznacza wieloletni proces. Zresztą, nawet w USA elektroniczne tablice są legalne w tylko kilku stanach – Arizonie, Kalifornii i Michigan, a dodatkowo w Teksasie, ale tylko dla pojazdów firmowych.
Zdjęcia: Reviver