Łódzka drogówka kilka dni temu zatrzymała motocyklistę, który jechał bez kasku. To wykroczenie nie było niestety jedynym, do czego policjanci mogli mieć wielkie obiekcje. Po sprawdzeniu dokumentów okazało się, że 34-letni mężczyzna w ogóle nie powinien wsiadać na motocykl.
Uwagę policjantów przykuł jadący ulicą Pabianicką w Łodzi motocyklista, który nie miał założonego kasku i… butów. Jego motocykl też był w dosyć oryginalnej konfiguracji. DO kierownicy miał przymocowany spory głośnik bluetooth i ptasie pióra. Gdy funkcjonariusze zapytali go, dlaczego jeździ w ten sposób, odpowiedział, że taki ma styl bycia. Niby jego prawo…
… ale nie do końca. Jazda motocyklem bez kasku jest wykroczeniem, za które grozi 100 zł mandatu i 2 punkty karne. Z kolei jazda bez butów nie jest bezpośrednio wymieniona w przepisach, ale policjanci mogą uznać, że nie gwarantuje to odpowiedniego panowania nad maszyną. Mogą się wtedy powołać na art. 86. par 1. Kodeksu Wykroczeń (zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym) i nałożyć mandat w wysokości od 200 do 500 zł.
Co najmniej oryginalny styl i braki w garderobie nie były w tym przypadku najważniejsze. Zatrzymany mężczyzna nie powinien bowiem wsiadać na motocykl. Po pierwsze, nie miał na niego uprawnień. Po drugie, miał nałożone dwa zakazy prowadzenia wszelkich pojazdów, obowiązujące do sierpnia 2024 roku. Teraz grozi mu dożywotni zakaz oraz do pięciu lat pozbawienia wolności.
Zdjęcia: Policja Łódzka