Ciemna strona
Po zasłużonych pochwałach czas na mniej przyjemną stronę T-Maxa. Pierwsze co przeszkadza w jeździe po mieście, to nisko umieszczone lusterka. Dokładniej mówiąc są one akurat na wysokości samochodowych. Przeciskanie się między sznurami aut bywa przez to kłopotliwe i skuter zwyczajnie nie wjeżdża w szczeliny, w których spokojnie mieści się motocykl.
Wciąż za mało komfortu? Co powiesz na Hondę Gold Wing?
Inną denerwującą cechą jest mechanizm otwierania kanapy. Po przekręceniu kluczyka do właściwej pozycji kanapa nie odskakuje, przez co do jej otworzenia potrzeba dwóch rąk. Denerwuje mnie to, kiedy trzymam kask lub zakupy.
Znakomite własności jezdne tego skutera przegrywają niestety z bocznym wiatrem, na który T-Max jest bardzo podatny. W czasie szybkiego przelotu autostradą na odcinkach nieosłoniętych ekranami miota mną po całym pasie. Także przednia szyba, mimo ustawienia w górnej pozycji nie daje zbyt dobrej ochrony przed wiatrem. Osoby o wzroście do 180 cm nie powinny jednak odczuwać tego problemu zbyt wyraźnie.
Drogi przyjacielu…
Na koniec cierpka wisienka na torcie – cena. 45 tysięcy zł to kwota wywołująca stan przedzawałowy. Nieco tylko słabsza Yamaha X-Max 400 kosztuje aż o 20 tysięcy mniej! Nie wspominam już o konkurencyjnych skuterach tajwańskich.
Cena T-Maxa kieruje go zatem do wąskiego grona odbiorców. Po pierwsze, zamożnych. Po drugie, zakochanych w skuterach i doceniających wszystkie zalety tego typu pojazdów oraz gotowych wydać na nie tyle samo lub więcej niż na tradycyjny motocykl. Po trzecie, indywidualistów mających grubą skórę. Takich, którzy spokojnie znoszą docinki o wydaniu worka pieniędzy na odkurzacz.
Jeśli spełniasz powyższe warunki, Yamaha T-Max 530 ABS jest jednym z najlepszych skuterów na rynku, a jazda próbna może skończyć się poważnym uzależnieniem.