_WARTO PRZECZYTAĆWjazd na autostradę pod prąd – czy to już nowa codzienność? Warto...

Wjazd na autostradę pod prąd – czy to już nowa codzienność? Warto pomyśleć nad nawykami na trasach szybkiego ruchu [felieton]

-

Wypadki z udziałem kierowców wjeżdżających pod prąd na autostradę przestały być czymś zaskakującym. Stają się raczej niechlubnym stałym punktem na mapie zdarzeń drogowych w Polsce. Ostatni dramat na trasie S8, w którym zginęła 35-letnia kobieta, poruszył opinię publiczną, ale też wywołał falę internetowej agresji. Myślę, że to już najwyższy czas, żeby czekając na rozwiązanie systemowe tego problemu, szukać własnych metod na uniknięcie skutków podobnych sytuacji.

Przyjęło się sądzić, że na autostradę pod prąd wjeżdżają wyłącznie osoby starsze, czasem nietrzeźwe, pod wpływem środków odurzających lub w inny sposób nie do końca panujące nad własnym zachowaniem. Nie jest to jednak reguła. Czasem wystarczy jakaś życiowa konieczność podróży w stanie zmęczenia, o szczególnie groźnej porze – nad ranem.

Tak właśnie niedawno doszło do tragicznego wypadku na trasie S8 pod Ostrowią Mazowiecką. Doprowadziła do niego kobieta po trzydziestce, w sile wieku. Zginęła na miejscu, po tym jak wjechała pod prąd i zderzyła się czołowo z innym pojazdem. Nie wiemy, co dokładnie się wtedy wydarzyło – zmęczenie, dezorientacja? Ale pewne jest jedno: to nie była świadoma decyzja.

Hejt zamiast współczucia

Niestety, internet nie zna litości. Po wypadku na kobietę wylała się fala nienawiści. „Dobrze, że tylko ona zginęła”, „idiotka”, „jak można być tak głupim” – tego typu komentarze masowo pojawiały się pod wiadomościami o tragedii. Tymczasem może warto się zatrzymać i zadać pytanie, czy każdemu z nas nie zdarzył się kiedyś moment załamania koncentracji, szczególnie po nocnej zmianie, w drodze do domu, kiedy zmęczenie ściera się z rutyną? Sam przez kilkanaście lat pracowałem w tzw. branży weselno-eventowej, pamiętam te poranne powroty.

Linczowanie w internecie nic nie zmieni – ani nie cofnie czasu, ani nie zapobiegnie kolejnemu dramatowi. Smutne i dające do myślenia jest też to, że większe baty od internetowej publiczności zbiera ktoś, kto jeździ rozsądnie i autentycznie popełnił niezamierzony błąd, niż typ, który codziennie jeździ jak opętaniec, po czym rozwala się na drzewie, często w towarzystwie. Bo ona jest głupia, a on robił to co kochał (najczęściej progi w E36).

Infrastruktura, nie tylko edukacja

Faktem jest, że wjazdy pod prąd na trasy szybkiego ruchu powtarzają się z niepokojącą regularnością. To sygnał, że pora pomyśleć o rozwiązaniach systemowych. Urządzenia zapobiegające takim sytuacjom nie wymagają dziś szczególnie wyszukanej technologii. Kolce wysuwające się ze specjalnego pasa w poprzek jezdni w przypadku wjazdu od złej strony, czujniki, komunikaty świetlne, automatyczne ostrzeżenia dla innych kierowców itp. To wszystko już jest albo jest do szybkiego zrobienia. U nas wciąż polegamy na znakach i zdrowym rozsądku – a to, niestety, już nie wystarczy.

Autostrada ekspresowka GDDKiA 2
Modelowy przykład fragmentu, na którym odpuszczam jazdę lewym pasem, w dzień czy w nocy. Fot. GDDKiA

Styl jazdy do korekty

Skoro system nie działa jak należy, warto pomyśleć o tym, co póki możemy zrobić sami. Ja osobiście już dawno zmieniłem nieco styl jazdy na drogach dwupasmowych. Porzuciłem to wspaniałe poczucie bezpieczeństwa, którym trochę wszyscy się zachłysnęliśmy, kiedy zaczęto w naszym kraju masowo budować takie trasy.

Zacząłem traktować dwupasmówki jak każdy inny rodzaj drogi. Korzystam z zasady „nie widzę, nie jadę” tak samo jak na drogach jednopasmowych. Kiedy zbliżam się do zakrętu, wzniesienia innego miejsca o ograniczonej widoczności – po prostu nie zjeżdżam na lewy pas i nie wyprzedzam. Zwłaszcza w rejonach podgórskich, takich jak np. trasa S17 w stronę Rzeszowa, gdzie krajobraz zmienia się szybko, a widoczność często kończy się tuż za kolejnym łukiem. Może to trochę paranoiczne, może zbyt ostrożne, ale wolę odpuścić te kilkanaście sekund niż ryzykować spotkanie z autem nadjeżdżającym pod prąd, kiedy nie będę miał już czasu na reakcję.

Tutaj warto uruchomić realistyczne podejście do jazdy w ruchu drogowym, o którym pisałem już wcześniej, np. w felietonie poniżej. Przypadki wjazdu pod prąd nie skończą się, bo my tak chcemy. Musimy nauczyć się egzystować wśród nich i z nimi. Dopasować własną strategię do tego, że tak jest i będzie. Przyzwyczaić do tego, że nie tylko celujemy między dwie linie, ale też stale wypatrujemy podejrzanych punktów na horyzoncie.

Motocyklisto, wszyscy mają cię w dupie! I to jest bardzo dobra wiadomość! [Felieton]

Zamiast wyrokować – chrońmy się

Wypadki tego typu nie znikną z dnia na dzień. Zanim powstaną skuteczne systemy zapobiegawcze, jesteśmy zdani na własną ostrożność i refleks. Zamiast skupiać się na szukaniu winnych, warto pomyśleć, jak chronić siebie i innych na drodze. Być może to oznacza nieco bardziej defensywną jazdę, być może większą empatię wobec tych, którzy popełnili błąd. W końcu każdy z nas może kiedyś znaleźć się w trudnym momencie i sprowokować coś takiego. A póki co – szerokości, przyczepności i rozsądku w tym sezonie.

Zdjęcie tytułowe: GDDKiA

Spodobał Ci się artykuł? Podziel się nim!
Konrad Bartnik
Konrad Bartnik
Motocyklista, perkusista, ojciec, wielbiciel dobrej kuchni i dużych porcji. Jego największa miłość to motocyklowe podróże – bliskie i dalekie, po asfalcie i bezdrożach. Lubi wszystko, co ma dwa koła, a najbardziej klasyczne nakedy ze szprychami i okrągłą lampą. Na co dzień drapie szutry starym japońskim dual sportem. Nie zbiera mandatów i nigdy nie miał wypadku. Bywa całkiem zabawny.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

POLECAMY

ZOBACZ RÓWNIEŻ