Kwestia motocykla o rekordowych rozmiarach pozostaje dyskusyjna. Co prawda powstało kilka karykaturalnych pojazdów przypominających raczej połączenie ciągnika rolniczego z monster truckiem, ale czy są to prawdziwe motocykle? Natomiast Roadog jak najbardziej nim jest. W każdej chwili można go odpalić i wybrać się na wycieczkę. Najlepiej po autostradzie, i to z bardzo małą liczbą zakrętów.
Historia tego niezwykłego motocykla sięga początku lat 60. XX wieku. Zbudował go konstruktor ze stanu Wisconsin, „Wild Bill” Gelbke. Jego celem było stworzenie najlepszego na świecie jednośladu do jazdy po autostradach. I trzeba przyznać, że nie szczypał się z tematami komfortu i stabilności na prostych odcinkach. Wyspawał konstrukcję z rur stalowych o długości ok. 5,2 metra, w której miało się znaleźć miejsce na wielki samochodowy silnik oraz komfortowe siedziska dla kierowcy i pasażera. Ostateczną wersję Roadoga napędza czterocylindrowy, 2,5 litrowy silnik Chevroleta, zwany „Iron Duke”.
Gelbke nie traktował swojego dzieła jak eksponat, bardzo często wyjeżdżał nim na drogę. Jak łatwo się domyślić, gigantyczny rozstaw osi i masa w okolicach 1,5 tony nie czyniła z tej maszyny optymalnego wyboru na wąskie i kręte drogi. Za to po autostradach płynął jak wielki wycieczkowiec. W krótkim czasie Roadog stał się jednym z najbardziej znanych customów w Stanach.
Konstruktor zmarł w 1978 roku, a motocykl trafił do Narodowego Muzeum Motocykli w stanie Iowa. Niedawno muzeum zakończyło działalność, a zgromadzone tam maszyny – w tym Roadog – trafiły na aukcję. Nowym właścicielem giganta został youtubowy kanał „Bikes and Beards”. Wygląda na to, że przed tą niezwykłą maszyną jeszcze długa medialna kariera. Oczywiście pod warunkiem, że nie trafi na kierowcę, który jej w końcu nie ogarnie… Prowadzenie tego kolosa wygląda na DUŻE wyzwanie.