Szkoły są różne. Jedni uważają, że podczas jazdy tylko i wyłącznie należy słuchać dźwięku silnika i nasłuchiwać zagrożeń, inni natomiast lubią w czasie jazdy rozmawiać przez telefon czy słuchać muzyki. Tym pierwszym wystarczy tuningowy wydech, ci drudzy będą potrzebowali interkomu – postanowiłem sprawdzić najtańszą dostępną opcję, interkom motocyklowy do kasku EJEAS E6. Czas na test!
Przez dłuższy czas byłem zawieszony pomiędzy tymi dwoma podejściami, bo z jednej strony wyziew mojego przelotowego tłumika robił nieziemską robotę, ale z drugiej strony uwielbiałem przemierzać kilometry w towarzystwie ulubionej składanki. Początkowo praktykowałem zwykłe słuchawki, jednakże powyżej 80 km/h nie było już praktycznie nic słychać, a przy prędkościach autostradowych jedyne co bolało to uszy od nacisku słuchawek. Do tego wszędobylski i wiecznie zaplątany kabel, no i jak tu nie wspomnieć o zakładaniu kasku. Nigdy, ale to nigdy nie udało mi się go tak założyć, aby małe głośniczki zostały w tym samym miejscu, w które je początkowo włożyłem.
Przeczytaj też: 7 argumentów za używaniem interkomów w podróży
Drogi wyjścia z tej patowej sytuacji miałem dwie: albo rozkoszować się muzyką silnika, albo jeździć sportem z interkomem. Na tym etapie kilku moich dobrych znajomych jeździło już z interkomami zakupionych na aliexpress, bardzo je chwaląc. Różnica jednak była taka, że oni jeżdżą “sofami”, gdzie mają ochronę przed wiatrem, bo kask schowany jest za szybą wielkości nowych telewizorów 4K.
Chińska przesyłka, niemiecki porządek
W końcu trafiła się okazja kupić jeden z takich interkomów. Zrobiłem swojego rodzaju rozeznanie, prywatny ranking w sieci i czaiłem się na urządzenie o nazwie EJEAS E6. Cena? 160 zł. Biorę dwa – dla siebie i kolegi. Pierwsze wrażenie? Mocne zaskoczenie! Wiem, że coraz chętniej zamawiamy tanie gadżety z chińskich stron, ale co do elektroniki – szczególnie takiej, która narażona jest na różną temperaturę, wiatr, drgania i wodę, byłem nastawiony z dystansem. Samo opakowanie wyglądało naprawdę dobrze, a nie spodziewałem się, że w jego środku będzie jeszcze lepiej. Wszystko zostało schludnie zapakowane, a nawet powiedziałbym, że tak jak w niemieckich motocyklach – ma swoje miejsce.
Co wchodzi w skład zestawu
W zestawie mamy interkom, mocowanie do kasku na klips, mocowanie na taśmę (również jest w zestawie), dwa rodzaje mikrofonów – do kasku otwartego i zamkniętego, kabel do ładowania i oczywiście dwa głośniki. Pierwszy dotyk interkomu sprawia przyjemne odczucia. Całość jest solidnie i dobrze wykonana. Przyciski klikają wyraźnie, z charakterystycznym odczuciem pod palcem i dźwiękiem w słuchawkach, co tylko upewnia nas, że wszystko działa jak należy. Całe szczęście kable nie są grubości włosa, wręcz sprawiają wrażenie solidnych. Same głośniczki oczywiście nie są na poziomie “Beatsów” czy innych doktorów, ale pozytywnie was zaskoczą. Nie dość, że grają naprawdę głośno, jakość jest zadowalająca, to nawet ustawiając wszystko na maksa nic nie charczy.
Czas na montaż interkomu
Czynność ta jest bardzo prosta, i chyba największym problemem, będzie jedynie rozebranie kasku i przygotowanie go pod montaż słuchawek. Większość ‘hełmów’ ma specjalne miejsca na zamocowanie głośników, ale i tak wymaga to rozbiórki wyściółki i polików. Całość oczywiście przeciągamy pod materiałem, montujemy rzepy i przyczepiamy słuchawki. Następnym krokiem jest mikrofon – tutaj zależnie od kasku jaki posiadamy – wybieramy mikrofon na elastycznym wysięgniku lub, jak w moim przypadku, przyklejany od wewnętrznej strony szczęki. Samo urządzenie również możemy zamontować w dwojaki sposób: specjalny klips wkładany pomiędzy skorupę kasku, a jego zewnętrzną część lub przyklejając go na taśmę dwustronną. Duży plus za różne kombinacje mocowań i dwa rodzaje mikrofonów. Teraz zostaje nam tylko wsunąć nasze urządzenie na specjalny uchwyt, podpiąć jeden kabel od słuchawek i głośników. Tadam. Cała filozofia.
Halo baza, jak mnie słychać?
Odpalamy interkom guzikiem z ikonką motocykla i po raz pierwszy słyszymy naszego żółtego przyjaciela, który wita się z nami, na szczęście, w języku angielskim. Co najważniejsze, od razu informuje nas o procencie naładowania baterii! GENIALNE! Jednym guzikiem uruchamiamy moduł bluetooth i łączymy się z naszym telefonem. Po udanym sparowaniu po raz kolejny usłyszymy naszego nowego kolegę z Chin, który tym razem zakomunikuje nam, że nasze “devajs is konekted”. I faktycznie tak było. Odpalam pierwszą piosenkę i po raz kolejny jestem zaskoczony, a przecież jeszcze nie zrobiłem z interkomem nawet kilometra. Jakość muzyki jest bardzo dobra, a głośność tak wysoka, że szybko muszę trochę przyciszyć. Każde włączenie interkomu przywraca go do ustawień optymalnych, czyli głośność wraca do zdroworozsądkowego poziomu. Telefon też połączy się z urządzeniem samodzielnie.
Dwa urządzenia – czyli kontakt z kolegą
Ze sparowaniem dwóch urządzeń ze sobą (kierowca – pasażer, kierowca – kierowca) było już trochę zabawy, było kilka telefonów i dużo, dużo łaciny, ale gdy już nam się to udało i ruszyliśmy z kolegą w pierwszą weekendową wyprawę, zrozumiałem fenomen tego urządzenia. Jakość rozmowy jest bardzo wysoka, bez problemu na sporcie słyszałem doskonale mojego rozmówcę do 120km/h. Przy większej prędkości również da się rozmawiać, ale trzeba już wytężyć słuch. Inne zdanie mają moi koledzy, którzy podróżują turystykami wielkości samochodów, ale ja będę pisał o wrażeniach z jazdy na sporcie. Nie mamy problemów z ucinaniem dźwięku czy złą jakością, nie musimy powtarzać zdań i komunikatów. Cała rozmowa jest naturalna i bardzo dobrze słyszalna.
Coś dla audiofili
Muzyka – jeżdżąc do 100km/h nie możemy podkręcać głośności na maksa, wiąże się to z bólem głowy i pewnie uszkodzeniem słuchu. Głośniki grają na tyle mocno i dobrze, że dopiero przy prędkościach autostradowych musiałem słuchać muzyki na maksa. Jeżdżąc na niemieckich autostradach słychać już tylko szum wiatru i delikatnie muzykę.
Rozmowa przez telefon
Po połączeniu smartfona możemy podczas jazdy rozmawiać przez telefon, na czym bardzo mi zależało. Połączenie możemy odbierać samemu, bądź czekać na 3 sygnały, wówczas urządzenie samodzielnie odbierze telefon. Podczas rozmowy przy 80 km/h mój rozmówca myślał, że stoję w miejscu, ja słyszałem go doskonale i jak widać on mnie też. Nawet podczas połączenia z innym interkomem, usłyszymy 3 sygnały, zostaniemy przełączeni na rozmowę telefoniczną, a po jej zakończeniu wrócimy do połączenia z drugim interkomem. Nic więcej dodawać nie trzeba.
Czas pracy urządzenia
Bateria trzyma zadziwiająco długo, bez problemu pozwoli nam na 8 godzin ciągłej rozmowy czy słuchania muzyki. Ładowania trwa bardzo krótko, a o stanie baterii podczas zasilania informuje nas odpowiednio czerwone lub niebieskie światełko.
Coś na co czekacie, czyli zasięg
Czas przejść do jednej z ważniejszych kwestii – zasięgu rozmowy. Oczywiście wszystko uzależnione jest od warunków atmosferycznych czy ukształtowania terenu, ale nawet jadąc górskim lasem po serpentynach i nie widząc mojego kolegi w lusterku swobodnie rozmawialiśmy. Gdy tylko usłyszeliśmy zakłócenia wystarczyło się trochę do siebie zbliżyć i problem znikał. Autostradowo zasięg interkomów przekracza kilometr, a jeżdżąc po normalnych drogach możemy się oddalać od siebie śmiało na tyle, że w lusterkach będzie pustka. Mimo tego, że my będziemy skrzyżowanie dalej, a dookoła będą budynki, to nadal będziemy rozmawiać bez jakichkolwiek zakłóceń. Oczywiście ciężko tu porównywać górskie tereny do płaskich autostrad, bo w zależności od ukształtowania terenu zasięg będzie mniejszy lub większy. Tak czy inaczej według mnie jest wystarczający. Nikt jadąc w grupie nie oddala się od siebie na kilka kilometrów, a w razie awarii, czy jakiegokolwiek problemu, mamy mnóstwo czasu, aby to zakomunikować przed zerwaniem sygnału.
Są plusy dodatnie są też plusy ujemne…
Póki co było kolorowo – fajne wykonanie, wysoka jakość, zadowalający zasięg i cena, ale wszystko ma oczywiście minusy. Mimo tego, że testowany interkom reklamowany jest jako urządzenie z możliwością rozmowy z 6 riderami to tak w rzeczywistości nie jest. Możemy podłączyć pod nasze guziki 6 innych interkomów, ale w danym momencie możemy rozmawiać tylko z jednym kierowcą. Co gorsza, jeżeli pozostali motocykliści prowadzą między sobą rozmowę, nie możemy się połączyć z żadnym z nich. Przerywanie połączeń już trwających jest niemożliwe. Brak rozmowy grupowej jest największym problemem, bo najczęściej podróżuję w 4-5 motocykli i rozmawiać możemy jedynie parami. Kolejną bolączką są przyciski. Mimo tego, że ich jakość i ‘klikalność’ jest w porządku, to obsługa guzików w motocyklowych rękawicach do najprostszych nie należy. Tutaj trzeba być akrobatą, żeby podczas jazdy próbować namacalnie znaleźć odpowiedni klawisz, nie klikając przy tym innych. Osobiście mi się to nie zdarzyło, ale przycisk wyłączania interkomu (ten mały czerwony) znajduję się w bardzo bliskiej odległości klawisza C. Więc teraz podczas jazdy spróbujcie połączyć się z kumplem przypisanym do tego klawisza. Powodzenia!
Czas na ocenę
Pomimo tego urządzenie oceniam na mocną piątkę. Zadowalające wykonanie, bardzo dobra jakość, no i przede wszystkim cena – gdzie kupimy interkom motocyklowy za 160 zł?! Zdecydowanie polecam wszystkim, którzy lubią jeździć samemu, a przy tym słuchać muzyki czy chcą słyszeć powiadomienia z nawigacji. Jeżeli ktoś jeździ z żoną i kupuje dwa interkomy to oczywiście… współczuję (żarcik). Idealny również dla dwóch nieodłącznych kumpli, którzy jeżdżą razem albo wcale, a lubią pogadać o zwiewnych sukienkach i krótkich spodenkach dziewczyn przechadzających się chodnikami. Całość oceniam na mocne 5 w 6 stopniowej skali, gdyby usunąć wyżej wymienione usterki, to otrzymalibyśmy chiński interkom, który wgryzłby się w europejski rynek za sprawą swojej ceny, a przecież ta jest w wielu przypadkach głównym kryterium przy wyborze motocyklowych gadżetów.