Nawet 11 tysięcy kierowców, którzy przekroczyli prędkość na Wyspach może spać spokojnie. Mandaty za prędkość będą nieważne z powodu drobnego niedopatrzenia urzędników – niewłaściwej czcionki, użytej na kilku wyświetlaczach.
Policja z hrabstwa Warwickshire otrzymała w listopadzie informację z prokuratury, że wyświetlacze znaków drogowych na autostradzie M42 w zachodniej części Coventry są niezgodne z prawem. Wyświetlane cyfry były wyższe i węższe niż określają to przepisy.
W związku z tą nieprawidłowością wydaje się bardzo prawdopodobne, że wszystkie mandaty za prędkość wystawione w ciągu ostatnich sześciu lat na podstawie tych znaków zostaną anulowane. Całkowita ich liczba wyniesie nawet 11 tysięcy.
Choć brytyjska Agencja ds. Autostrad twierdzi, że znaki są dla kierowców czytelne, policja wstrzymała egzekwowanie określanego przez nie ograniczenia prędkości.
Według brytyjskiego prawa jeśli jakiś znak drogowy nie jest zgodny z wymogami ustawy, można wystąpić o jednorazową aprobatę ministerstwa transportu. W tym wypadku jednak takiej zgody nie otrzymano. Dziennikarze BBC News twierdzą, że informowali o możliwych problemach już trzy lata temu, ale urzędnicy byli pewni, że wszystko jest w porządku.
Pomimo tych zapewnień Agencja zwróciła się niedawno do ministerstwa o udzielenie aprobaty na feralne znaki.