W miniony weekend objazdowy cyrk MotoGP rozłożył się po raz trzeci w tym sezonie, tym razem w Stanach Zjednoczonych. Tor Circuit of the Americas w Austin w stanie Teksas był miejscem ostrych starć do ostatniego metra i licznych dramatów. Główny wyścig w klasie MotoGP wygrał Alex Rins na Hondzie, co było sporą niespodzianką, choć nie do końca…
Tor w Austin to imponujący obiekt z nitką o długości aż 5513 metrów, co czyni go trzecim najdłuższym torem w kalendarzu MotoGP – po Silverstone i Sepang. Jest bardzo trudny technicznie, z ponad 40-metrową różnicą dla najwyżej i najniżej położonego punktu oraz kombinacją kilku długich prostych, po których następują ciasne nawroty. Dla wielu zawodników jest on koszmarem, lecz nie brakuje też tych, którzy go uwielbiają. Królem tego obiektu jest Marc Marquez, który zwyciężał tu aż siedem razy. Było blisko do ósmego, ale w 2019 roku przewrócił się jadąc na prowadzeniu. Wtedy triumfował Alex Rins na Suzuki, który w miniony weekend, już na Hondzie w barwach teamu LCR, zdołał powtórzyć ten sukces.
Pecco najlepszy w sobotę
W sobotnich kwalifikacjach najszybszy był obrońca mistrzowskiego tytułu, Pecco Bagnaia na Ducati, który przy okazji z czasem do 2’01.892 ustanowił nowy rekord toru. Miejsce tuż za pole position niespodziewanie wywalczył Alex Rins, choć to jego pierwszy sezon na Hondzie, w dodatku uchodzącej w tym roku za motocykl odstający od reszty stawki. Pierwszą linię uzupełnił Luca Marini, młodszy brat Valentino Rossiego. W wyścigu Sprint Bagnaia wykorzystał start z pierwszego pola i zdołał dowieźć prowadzenie do samej mety. Drugi był świetnie jadący Rins, a podium uzupełnił Jorge Martin.
Upadek za upadkiem
Przed niedzielnym wyścigiem głównym wiedzieliśmy, że czeka nas świetne widowisko. Nie spodziewaliśmy się jednak ilości upadków, które zaliczyli również czołowi zawodnicy. Już na pierwszym okrążeniu Jorge Martin popełnił błąd, i lecąc na zewnętrzną stronę zakrętu zabrał ze sobą Alexa Marqueza. Jeszcze na tym samym kółku po własnym błędzie tor opuścił Aleix Espargaro na Aprilii. W pierwszej części wyścigu prowadzenie utrzymywał Bagnaia, za którym czujnie jechał Rins, zapewne z planami na atak na kilka okrążeń przed metą. Nie było to jednak konieczne, gdyż na ósmym okrążeniu Bagnaia stracił „przód” i wyleciał w żwir. Oprócz niego w podobny sposób zakończyli rywalizację Jack Miller, Joan Mir, Takaaki Nakagami, Brad Binder, Raul Fernandez i Stefan Bradl, który zastępował kontuzjowanego Marca Marqueza.
Rins wygrywa w niedzielę
Rins resztę wyścigu pojechał szybko, ale rozważnie i dowiózł zwycięstwo – swoje pierwsze na Hondzie, a dla ekipy LCR pierwsze od 2018 roku, kiedy w Argentynie triumfował Cal Crutchlow. Przy okazji było to setne podium włoskiego zespołu w GP. Za nim linię mety przekroczył Luca Marini, dla którego było to pierwsze podium w klasie królewskiej. Trzecie miejsce zdobył Fabio Quartararo, zmagający się z ciągłym niedostatkiem mocy w swojej Yamasze. To dla niego cenne podium po paśmi ostatnich niepowodzeń. Wygląda na to, że japońska fabryka, która jako ostatnia w stawce MotoGP wciąż polega na silniku rzędowym, będzie w końcu musiała wzorem konkurentów przejść na jednostki V4.
Liderem klasyfikacji generalnej pozostaje Marco Bezecchi, który powiększył przewagę nad drugim Bagnaią do 11 punktów. Na trzecie miejsce, dzięki doskonałym wynikom w Austin, wskoczył Alex Rins. W klasie Moto3 triumfował Ivan Ortola, a w Moto2 Pedro Acosta, po fantastycznej walce do ostatniego zakrętu z Tonym Arbolino. Kolejna runda MotoGP już za dwa tygodnie, tym razem na hiszpańskim torze Jerez de la Frontera.
Zdjęcie tytułowe: Red Bull Content Pool