Moto Guzzi V85 to motocykl, który przywraca wiarę w normalność. Zamiast tony elektroniki – porządna mechanika. Zamiast efekciarstwa – nutka retro. Jestem zachwycony i niecierpliwie czekam na premierę.
Nie jestem do końca pewien czy Włosi pokazali koncept V85 jako żart, czy zapowiedź nadchodzącego modelu. Jeśli żart, to na pewno zdziwili się ogromnym poruszeniem, jakie wywołał na ich stoisku w Mediolanie. Jeśli zaś była to zapowiedź nadchodzącego modelu, z całą pewnością można mówić o sukcesie.
Trudno ten projekt nazwać świeżym i odkrywczym, ale też nie o to chodzi. Motocykl ma być swgo rodzaju hołdem złożonym dwóm legendom rajdu Paryż-Dakar: V65 i V75 Baja. Stąd właśnie takie nostalgiczne nawiązania do klasycznych rozwiązań i podkreślane przez producenta minimum elektroniki.
Włosi nie zamierzają konkurować z liderem segmentu podróżnych enduro, którym od lat pozostaje BMW R1200GS. Moto Guzzi V85 ma iśc zupełnie inną drogą – ma trafiać do użytkowników, zamiast elektronicznym systemom wspomagające kierowcę, wolą ufać perfekcyjnej mechanice i własnym umiejętnościom.
Producent złożył dokumenty patentowe, co oznacza, że V85 trafi do produkcji seryjnej. Kiedy? Zapewne jeszcze w tym roku, pierwsze egzemplarze mogą pojawić się w salonach na początku 2019. Cena ma wynieść około 48 tysięcy zł, co, jak na tę markę, nie wydaje się wartością wygórowaną.
Do napędu posłuży całkiem nowy, montowany wzdłużnie V-twin o pojemności 900 cm3 i mocy około 80 KM. Trochę mało, ale czy ktoś będzie tym sprzętem bił rekordy prędkości?