Na wiosnę nasza redakcja, od firmy Prospot, dostała do testów motocyklowe akcesoria turystyczne. Wśród nich znalazły się torby, sakwy i plecaki firm Amphibious oraz Ogio. Mi w udziale przypadło przetestowanie torby tej pierwszej firmy o bliskiej nam nazwie – Voyager i pojemności 45 litrów. Jak się sprawdziła podczas naszych testów? O tym w artykule!
Na motocyklowy wyjazd spakować się możemy na wiele sposobów. Sakwy, torba na bak, kufry, plecak, ale ja, w swoich samotnych wjazdach najbardziej preferuję najłatwiejszy i najprostszy sposób – czyli torba mocowana na siedzeniu pasażera. Dlaczego? Po pierwsze 45 litrowa torba – z trudem, bo z trudem, ale zapewnia mi możliwość spakowania się na kilkudniowy wyjazd z nocowaniem w kwaterach lub też dwudniowy z nocowaniem w dziczy. Po drugie, taką torbę jestem w stanie przymocować do każdego praktycznie motocykla, dzięki czemu mogę jeździć z nią zarówno swoimi motocyklami jak i testowanymi sprzętami.
Motocyklem pod namiot!
Od kilku już sezonów preferuję turystykę biwakową w dziczy, nocowanie nad brzegiem jezior i rzek. Są to wypady jedno- lub dwudniowe, także wczesnowiosenne, kiedy to temperatura w nocy spada nawet do zera. W takich warunkach, aby nie zmarznąć w namiocie muszę się dobrze przygotować. Zabieram ze sobą dwa śpiwory, bieliznę do spania i inne ocieplacze. Okazuje się, że 45 litrowa torba ledwo to wszystko mieści, albo raczej nie mieści. Wtedy albo namiot wędruje na zewnątrz, albo okazuje się, że testowany motocykl ma kufry – i sprawa załatwiona. To pierwszy minus tej torby – że się nie rozciąga…
Ale tutaj od razu przychodzę z refleksją, że jest możliwość wyboru – ja wybrałem 45 litrów, ale w ofercie Amphibious jest jeszcze 60 litrowa wersja tej torby. Ich wymiary przedstawiają się następująco: 45 litrów – długość 57 cm przy średnicy 30 cm i wadze 1240 gramów oraz 60 litrów – 57 cm długości, 37 cm średnicy i waga 1350 gramów.
Z czego i jak wykonany jest Voyager
Torba wykonana jest z superwytrzymałego tworzywa PVC i PVC + i to mi się bardzo podoba, bo widać, że jest bardzo mocna i myślę, że byle szlif nie rozdarłby jej w strzępy – na szczęście tego nie testowałem.
Torba posiada jedną główną komorę/przestrzeń bagażową, do tego na klapie dosyć płaską i mało pojemną kieszonkę zamykaną na suwak oraz małą kieszeń zewnętrzną z siatki. Ot i to wszystko. Oczywiście Voyager posiada mnóstwo klamer, pasków, oczek, do których możemy przytroczyć dodatkowy bagaż i inne akcesoria. Ja korzystam najwięcej z dwóch rzeczy. Pierwsza to dwa paski z klamrami, pozwalające ścisnąć torbę tak, aby wyregulować jej rozmiar, gdy nie jest pełna. Druga to pasek na ramię dzięki któremu noszenie pełnej, ciężkiej torby, mając ręce zajęte trzymaniem kasku, otwieraniem drzwi do garażu czy klatki schodowej, jest bardzo wygodne i proste. Pasek jest szeroki, specjalnie wyposażony w dodatkowy, miękki panel i nie wbija się w ramię. Super!
Torbę zamykamy przez zrolowanie jej góry i zapięcie klamerek po bokach – tzw. system Quick Proof. Proste, łatwe rozwiązanie. Żadnych suwaków, które mogłyby się zepsuć. Jedyny minus takiego rozwiązania objawia się, gdy torba jest przepełniona, wtedy po prostu nie daje się wysupłać miejsca na zwinięcie krawędzi torby – i znowu wraca temat sześćdziesiątki… Wiadomo też, że im więcej miejsca w torbie, tym łatwiej i szczelniej można ją zamknąć – przez zawinięcie dwu, trzykrotne.
Test wodoszczelności
Jak system zamykania Quick Proof sprawdził się w praktyce? Bo torba wykonana ze szczelnie zgrzanych ze sobą kawałków materiału PVC ma możliwość przepuszczenia wody praktycznie jedynie przez zamknięcie. Niestety, a dla testu na szczęście, ostatnio pogoda nas nie rozpieszczała i kilkukrotnie zdarzyło mi się jechać w ulewę z torbą przytroczoną do siedzenia mojego motocykla. Wynik? W środku sucho, za każdym razem. Zero wilgoci. Ale ja jestem osobą upartą, więc zabrałem ją na myjkę ciśnieniową. Potraktowana wodą pod ciśnieniem, którą lałem wszędzie, także w okolice zamknięcia, znów wykazała się szczelnością.
W swoim złośliwym repertuarze miałem jeszcze jedną rzecz. Producent informuje, że torba ta ma 3 klasę pływalności (w czterostopniowej skali, gdzie 4 to klasa najwyższa). Oznacza to, że torba ta, dobrze zamknięta unosić się będzie na wodzie przynajmniej przez dobę.
Doby nie miałem, ale okazało się, że Voyager pływa po Pilicy, a ciuchy w środku są suche.
Dobra, dość tego. Torba poszła pod wodę. Ku mojej uciesze bąble powietrza zaczęły wydobywać się spod wody, a torba zrobiła się miękka.
Okazało się, że woda dostała się do wnętrza torby, a bluza włożona do środka jest całkowicie przemoczona! Doszedłem do granic wytrzymałości Voyagera. Jeżeli przekraczać będziecie z nią brody, pozwólcie jej unosić się na wodzie…
Były brody, to teraz brud…
Torba ma kolejny minus. Brudzi się, bo jest jasna. Taką wybrałem, widoczną z daleka, żółtą, choć mogłem wziąć czarną i już. Ale żółta się brudzi. Jeżeli komuś to przeszkadza, mi jakoś nie za bardzo, to zrobiłem eksperyment. Próbę cifa i gąbki do zmywania. Oto wynik w lewym dolnym rogu.
Jeżeli ktoś chce mieć perfekcyjnie wyglądającą torbę, to da się to zrobić małym nakładem pracy.
Czas na podsumowanie
Torba Voyager pojemności 45 litrów jest produktem rewelacyjnym i tak naprawdę pozbawionym wad. Ja ich po prostu nie znalazłem, może oprócz ceny – 399 zł, po prostu mogłaby być tańsza. Topić z motocyklem się nie zamierzam, jej mały litraż był moją decyzją, a latem, gdy odpadł duży śpiwór, ciepłe ubrania oraz samopompującą karimatę zamieniłem na zajmujący dużo mniej miejsca materac, znów mam w niej miejsce.
Ocena końcowa:
Dla matematyków 9 na 10 (jedynym minusem jest cena)
Dla humanistów – Produkt rewelacyjny
Fajna torba? Tak zdecydowanie! Ale w tym momencie jest dostępna w oficjalnej sieci sprzedaży tylko u jednego dealerstwa Amphibious, a wszystko ze względu na pandemię korony.