Żwawy pół-jazz
Do napędu Hondy NM4 Vultus użyto dwucylindrowego silnika rzędowego o pojemności 745 cm3 i mocy 54 KM. Jednostka napędowa jest dobrze znana z innych modeli Hondy – choćby NC750X czy Integry. Technicznie… to połowa silnika Hondy Jazz.
Mimo stosunkowo słabych parametrów silnik całkiem nieźle radzi sobie z napędzaniem Vultusa – głównie za sprawą dwusprzęgłowej skrzyni automatycznej DCT, która niemal niezauważalnie dobiera odpowiednie przełożenie wykorzystując słabawy silnik do maksimum.
Do dyspozycji użytkownika są dwa tryby pracy skrzyni – D, jak „drive” (czyli zwykły) i S, jak „sport”. Ten drugi tryb w mieście jest jednak zupełnie nieprzydatny – motocykl z opóźnieniem zmienia bieg na wyższy i wcześniej redukuje, co bywa męczące. Co ciekawe – podczas zmiany trybu z „D” na „S” kolor wyświetlacza również się zmienia – z niebieskiego na czerwony.
Próbuję jazdy w trybie manualnym – biegi zmieniam przełącznikami przy lewej manetce. Silnik jednak wkręca się na obroty tak szybko, że muszę niemal bez przerwy wciskać guziki z plusem lub minusem – bez sensu. Przestawiam z powrotem na automat i po prostu cieszę się jazdą. Co ważne – kiedy chcę szybko zredukować bieg, mogę zrobić to ręcznie nawet w trybie automatycznym. Oczywiście redukcja następuje także po gwałtownym odkręceniu manetki.
Możliwość ingerencji w pracę automatu DCT przydaje się – automat zmienia czasem bieg w najmniej odpowiedniej chwili i muszę wówczas przywołać go do porządku. Nie sposób nie zauważyć, że Vultus przyśpiesza nieco żwawiej niż NC750X, z którym współdzieli silnik. Japończycy pogmerali prawdopodobnie coś przy elektronice – raczej nie zmieniano przełożeń, bo prędkość maksymalna jest niemal identyczna jak w NC750X – nieco ponad 160 km/h.
Honda NM4 Vultus plusy-minusy
+ superwygodna pozycja
+ niskie spalanie (poniżej 4l/100 km)
+ frajda z jazdy
+ dynamiczny silnik
+ ekstrawagancki wygląd
– spory ciężar
– przeciętna skuteczność hamowania
– zbyt miękkie zawieszenie
– horrendalna cena
na głowę garnek batmana albo lorda vadera i jest okej – nawet dorobić można jako ruchoma reklama
Osobiście jeżdżę „pokraką” ze stajni Hondy w formie CTXa i przyznam szczerze, że więcej obaw miałem z opinią innych użytkowników dróg niż samym motocyklem, który sprawia ogrom przyjemności podczas jazdy. Myślę, że podobnie będzie z Vultusem – konserwatyści zjedzą go na śniadanie, specyficzne grono odbiorców weźmie go na jazdę testową i już nie odda. Moim zdaniem to dobrze, że na rynku moto coś się dzieję i że Honda ma jaja żeby eksperymentować. De gustibus non est disputandum.
nie moja bajka…
Coś nie pasuje ? przecież ten motocykl niema żadnej skrzyni biegów , .