Super premium
Pamiętając, że na Ukrainie można rozbić namiot gdzie się chce, szukam lokalizacji w okolicy Ałupki. Jest trochę za stromo jak na namiot, więc znajduje „pokój” jakieś 10 minut na nogach od Pałacu Woroncowa. Pan wynajmujący apartamenty (w stanie wskazującym) prowadzi mnie do jedynego w tej chwili wolnego – super premium apartamentu!
[sam id=”11″ codes=”true”]
Wszystkiego może 1,5 x 2,2 m2, łóżko, grzyb na ścianach, gniazdo os na suficie i chyba 10 przewodów podpiętych na krótko do gniazda elektrycznego i to wszystko za jedyna 60 zł. Miejsc do przespania się było dużo, ale ostatecznie dogaduję się na 50 zł, ale właściciel ma postawić mi piwo – przynajmniej taka jest moja wersja. Płacę, za 10 minut właściciel z kolegą rozrabiają już kozacką wódkę…
Późnym wieczorkiem, gdy prowadzę rozmowy z innymi gośćmi nagle odzywa się wołający głos: „Gdzie jest Poljak? Gdzie jest Poljak?”. Właściciel przebudził się o 12. w nocy i przypomniał sobie, że należy mi się piwo. Było jeszcze trochę śmiechu tej nocy.
Bóle ciała już ustępują – dzisiaj mam ambitny plan: jadę południowym wybrzeżem – Jałta, Ałusza, Sudak (oglądam twierdzę), Nowy Świat (spotykam rowerzystów z Polski), Mijam Koktebel (żałuję, że tam nie zostałem, to jedno z najpiękniejszych miejsc w tym rejonie), dalej Feodozja i na koniec lądowanie w Szczołkine nad morzem Azowskim. Pole namiotowe w bardzo uczciwej cenie, do morza rzut kamieniem, jest cień, jest prysznic i standard toalety też jest ten sam, co zwykle.
Wieczorkiem wizyta w miejscowym wesołym miasteczku. Nie wiem czy wiecie, ale może Azowskie ma ponoć do 1,5 metra głębokości.
Plan zakłada przejazd Mierzeją Azowską z Kamianskije na Krymie do Heniczeska (na stałym lądzie). Niestety, wychodzi mój brak doświadczenia w jeździe po tralce. Jadę z prędkością od 20 – 40 km/h GS się trzęsie jak mokry pies na mrozie, ręce mi odpadają – no masakra. 11 kilometrów do Soljanoje jadę chyba pół godziny, wreszcie rezygnuję i zawracam.
Dzisiaj wiem, że trzeba spuścić powietrze w oponach i zapieprzać. Jadę na zachód Krymu w kierunku Oleniowki (miejsca gdzie spędziłem pierwszą noc na klifie). Łukiem omijam stolicę Krymu. Dzisiaj chcę się jeszcze nacieszyć kąpielą w ciepłej morskiej wodzie – jutro powrót. Po drodze zatrzymuję się by coś zjeść.
Tadżyk, u którego spożywam samsę koniecznie chce się przejechać na moim BMW. Facet, który ledwie dotyka dłuższą nogą krawężnika, przekonuje mnie, że da radę bo u niego w domu w Tadżykistanie jest Ural i Dniepr z koszem, a on doskonale jeździ. Wierzę na słowo – nie sprawdzam…
[sam id=”11″ codes=”true”]
Niezly wyjazd. Tym nieprzygotowaniem sie nie martw – i tak zawsze psuje sie czesc, na ktore wymiane albo naprawe nie jestes akurat przygotowany…