Triumph TT Special 650CC z 1966 roku w fabrycznym stanie to bardzo rzadki widok. By osiągnąć taki efekt potrzeba niezliczonej ilości godzin pracy oraz ogromnych pokładów pasji i dokładności. Koszty dyskretnie przemilczmy.
Ten wspaniały brytyjski klasyk to dzieło Roba Coucha. Aby osiągnąć zamierzony cel, pasjonat rozebrał mocno naruszony zębem czasu motocykl niemal na czynniki pierwsze. Celem było dotarcie do każdego najmnikeszego elementu by przywrócić mu oryginalny blask i właściwości.
Jeśli uzmysłowimy sobie, że pół wieku temu motocykle nie posiadały absolutnie żadnej elektroniki, zrozumiemy, że z mechanicznego punktu widzenia były to konstrukcje dość jednak skomplikowane. Oznaczało to mnóstwo ruchomych części i szereg rozwiązań, które czyniły tę pracę niezwykle żmudną.
Rezultat jednak przerasta wszelkie oczekiwania. Ten model mógłby stanąć w salonie obok nowego Triumpha Bonneville, z powodzenium konkurując z nim o klienta.
rzeczywiście Piękny… inna rzeczą jest, że taki pietyzm w podejściu do motocykla powinien cechować każdego pracownika współczesnego warsztatu, inaczej nie powinien być dopuszczony do jakiegokolwiek motocykla. Wszak każdy model będzie za 40 lat taki, jak ten ze zdjęcia… czas szybko leci. smuci natomiast, że niemal 99 na 100 mechaników i ich szefów, to cymbały, którym wylatuje coś z rąk na lakier, którzy mieli coś spolerować, to podziabali, którym przydaje się Wasza benzyna, albo jakaś część, którą trzeba wykręciś dla kolegi, bo ma taki sam model, co Wy… po prostu jest ok, bo wpadniecie za 2 tyg na naprawę kolejnej rzeczy… wniosek – modlitwa – do i za – tak oddanych motocyklowi, jak Właściciel Tego i najwyższa dezaprobata dla dzisiaj masowo zatrudnianych szkodników, którzy psują, kłamią i kradną.