Kilkadziesiąt lat temu podział na różnych motocyklistów nie był zbytnio zauważalny. Panowało przekonanie, że skoro jeździsz motocyklem, jaki by on nie był, to jesteś bratem drugiego motocyklisty. No może z wyłączeniem małych pojemności, bo zawsze jakoś tak traktowali się poważniej ujeżdżacze motocykli ciężkich, na zloty pierdzików nie wpuszczając…
Teraz wszystko się zmieniło. Każdy jest inny, jest nas naprawdę dużo, choć nie zawsze widać nas na ulicach. Rozjeżdżamy się – po torach, po offie, na zagraniczne wyjazdy. Typów motocyklistów jest mnóstwo, tak jak typów motocykli. Którym z nich czujesz się ty? A może jesteś bardziej miksem dwóch lub nawet trzech niżej opisanych typów?
Turysta
Gdy nie masz do przejechania kilkuset kilometrów nawet nie chce ci się wyciągać motocykla z czeluści garażu. Czujesz, że żyjesz, gdy jesteś przynajmniej kilka godzin, a najlepiej kilka dni drogi od domu. Zbierasz naklejki z krajów, które odwiedziłeś, a na twoim kufrze nie bardzo już jest miejsce, by przyklejać nowe. Jeżeli tylko możesz, to rozmawiasz o miejscach, w których już byłeś motocyklem, lub do których chciałbyś dojechać.
Uliczny sportowiec
Masz motocykl sportowy, kolorowy, skórzany kombinezon, a twój kask zapięcie podwójne D. Jesteś uzależniony od przyspieszeń. Twój sprzęt ma otwarty wydech, bo nie wyobrażasz sobie nie słyszeć ryku silnika pozostawianego za sobą podczas atomowych startów spod świateł. Prawko już ci zabrali, ale na szczęście oddali. Spokojnie, zabiorą jeszcze nie raz, ale nie to się dla ciebie liczy. Motocykl to adrenalina, ona jest najważniejsza.
Endurzysta
Gdy jedziesz swoim lekkim motocyklem po asfalcie, to serce ci się kraje. Szum wydobywający się spod kół twojego sprzęta dobitnie informuje cię o zużywających się w oczach kostkach. Gdzie tu jest jakaś droga gruntowa, by w nią skręcić? Sukinkoty coraz więcej szutrów asfaltują, a ty zastanawiasz się po co? Tylko na drodze gruntowej czujesz się w pełni spokojny i zrelaksowany. Przynależysz do pól i łąk, które mijasz. Tak po prostu czujesz.
Adventurowiec
Twój motocykl ma założone opony pół na pół, a jeśli nie, to o tym mocno myślisz. Twój sprzęt jest wyjątkowo uniwersalny i jesteś nim po prostu zachwycony. Wyjazd nad morze autostradą? Jazda bocznymi drogami dla przyjemności? Górskie winkle? A może rundka w terenie? Twój adwenczur ogarnia wszystko! I dlatego czujesz, że nigdy nie zamienisz tego typu motocykla na inny, bo po co?
Pragmatyk
Z matematyczną precyzją obliczasz spalanie swojego małolitrażowego motocykla. Gdy ktoś cię o niego zapyta, o cokolwiek związanego z twoim jednośladem, zawsze zaczynasz od – A wiesz, że na 100 km spalił mi ostatnio… I tutaj umieszczasz rekordowe spalanie, do którego udało ci się zejść, nawet jeśli było to na początku sezonu. Motocykl ma się nie psuć, ma być tani w eksploatacji i łatwy w obsłudze i użytkowaniu. Doskonale wiesz ile zaoszczędziłeś kasy wybierając motocykl zamiast swojego samochodu. Za to już by można na zagraniczne wakacje całą rodziną pojechać! Na dwa tygodnie!
Podkocowiec
Masz motocykl, który jest twoją niuńką, laleczką. Jest zawsze wypolerowany, czyściutki, pachnący. Nie jeździsz w deszcz. Nigdy! Raz pojechałeś i potem klnąc na czym świat stoi musiałeś go pucować dwie godziny dłużej niż zwykle. Nigdy więcej! Tak, jesteś posiadaczem, wiesz o tym, ale ci to w ogóle nie przeszkadza. Z dumą natomiast prowadzisz odwiedzających cię gości do garażu, nawet gdy z motocyklami nie mają nic wspólnego. – Popatrzcie, a to jest właśnie vulszabusa, o której wam tyle opowiadałem, piękna, prawda?
Zawodnik
Jesteś amatorem, ale gdy twoi znajomi mówią, że się ścigasz na motocyklach, to nie wyprowadzasz ich z błędu. A po co… Swój motocykl wozisz na przyczepie tylko w trzy miejsca – do garażu, do serwisu i na tor. Turystyka dla ciebie nie istnieje. Liczy się czas okrążenia. Gdy twoi znajomi z toru wynajdą jakiś gadżet, który ponoć pomaga w zejściu o 0,2 sekundy na okrążeniu, już go googlujesz i zastanawiasz się skąd wziąć na niego te kolosalne pieniądze. Jakbyś mógł, to na urlop dwutygodniowy pojechałbyś na któryś z ulubionych torów, licząc na to, że wreszcie dotrenujesz do wymaganego przez siebie poziomu. Niestety ukrywasz to w sobie, bo masz rodzinę, która wymaga od ciebie zupełnie czego innego w kwestii urlopowej… Ach, znów być bezdzietnym kawalerem.
Kolekcjoner
Gdy ktoś cię pyta ile masz motocykli odpowiadasz szczerze, że nie wiesz. Już dawno się w tym pogubiłeś. Dużo łatwiej jest wymienić ci sprzęty, których jeszcze nie masz: GL-a z początku lat 80., V-Maxa, tego pierwszego oczywiście, Junaka M09, bo dziesiątki masz dwie, no i FJ 1200 kolega sprzedaje w świetnym stanie za śmieszny pieniądz… Twój największy problem to być na bieżąco z płaceniem OC. Zrobiłeś sobie excela do tego, ale zawsze coś się tam nie zgadza. Żona już ma tego dość i grozi ci rozwodem, ale uspakajasz ją mówiąc, że kiedyś za te motocykle kupisz dom nad jeziorem. O sprzedaży którejkolwiek maszyny na razie nie masz jednak ochoty rozmawiać.
Leasingowiec
Kupiłeś motocykl, bo potrzebne ci były koszty w firmie. To jest BMW 1260 Explorer. A nie, adwenczer. No, chyba adwenczer. Masz sprzęt w pełnej opcji, z kuframi, kombinezonem turystycznym pod kolor. Wyjechałeś na nim trzy razy, najdalej do Ostródy. No nie masz czasu jeździć, bo robisz biznesy. Dużo łatwiej jest wsiąść w samochód niż pakować się na motocykl, no ale… Kumple z którymi handlujesz mają motocykle, więc po prostu wypadało też mieć. W końcu raz się przydał, na ten wyjazd do Ostródy, na którym poznałeś Jarka, z którym podpisałeś mega kontrakt. Motocykl się zwrócił. Niech stoi, rata nie boli. Może będzie jeszcze czas wziąć żonę i gdzieś skoczyć nad morze, na rybkę.
Mechanik
Nie możesz pojechać z chłopakami, bo ci się łożyska w kiwaczce wysypały. A już myślałeś, że po zrobieniu rozrusznika jest wszystko ogarnięte. No nie jest. Twój motocykl ma prawie tyle samo lat co ty, więc ma prawo coś się z nim dziać. No ale niestety, jakbyś policzył godziny spędzone w garażu w stosunku do tych spędzonych w siodle, to wychodzi jakieś jeden do jednego. Trudno. Zrobisz kiwaczkę i będzie wszystko. Aaaa, zaraz, łożysko w tylnym kole też szumi. To jeszcze łożysko, właściwie łożyska, dasz przecież komplet, i będzie gitara. A że poddymia przy redukcji? Poddymia, to znaczy że jeździ. Nie ma co się przejmować. W końcu pierścienie nowe, tanio kupione, już leżą na garażowej półce. Kiedyś i to się zrobi. Nawet wiesz kiedy, w zimę… Zimą będzie na to czas!
Którym z nich jesteś?
Zrobiłem rachunek sumienia i najciekawsze jest to, że mam cechy prawie każdego typu wymienionego przeze mnie. No może oprócz leasingowca, pragmatyka i podkocowca. Choć nie, podkocowcem po części jestem, bo jeszcze do niedawna miałem manię pucowania swojego motka aby lśnił jak… wiecie co, ale deszczu nigdy się nie bałem! Nigdy!
Adventuroviec. Zdecydowanie. Tylko autostrad unikam jak ognia :P
Zabrakło miłośników klasyków i neoklasyków.
No właśnie. Gdzie cruisery, bobbery… Żadna z tych kategorii nie podchodzi. Z jazdy po asfalcie też można mieć frajdę :P
Gdzie nakedowiec uwielbiający coś na kształt gry telewizyjne pędzący pomiędzy stojącymi w korkach samochodami ? Nakedowiec który nie znosi plastikowych spojlerów, sakw i tobołków, plecaka za sobą ma dużo mocy i najlepiej czuje się pędząc przez miejską dżunglę bez opamiętania….Tak uwielbiam swojego Triumpha Speed Tripla 1050!
Żaden z powyższych . Skuterowiec. Z punktu A do punktu B jak najszybciej, taniej niż samochodem
Czyli pragmatyk, jeden z powyższych.
Mam dokładnie jak autor tekstu. Jeżdżę codziennie, poleruje, deszcz mam gdzieś, kocham uniwersalizm swojego motocykla choć po szutrze nie pojeżdżę. Zdarza mi się tor lub ciasny winkiel na kolanie,ale też spokojna jazda i oglądanie widoków,glownie jednak dociskam bo lubię ten świst silnika. Uwielbiam jego funkcjonalność i żaden korek mi nie straszny. Długie trasy to jest to! Ale pozwiedzać miasto też lubię i zatrzymać się na kawie. Nie myślałem wcześniej o tym, że motocykl stanie się moim sposobem na codzienny transport, ale też życie.
Chyba nie jestem motocyklistą w takim razie. Ale może to i lepiej, nigdy nie umiałem się wpasować w żadne ramy. Mój Heritage stoi sobie raz w garażu, raz w warsztacie a ja pracuję u niemca. Kręcę się maksymalnie do 300 km w jedną stronę i muszę mieć odpowiednią pogodę, nastrój i fundusze. Niestety zarabianie tych funduszy zajmuje mi większość sezonu motocyklowego, więc turlam się raczej okazjonalnie. Ale nie trzymam sprzęta pod kocem, nie poleruję go po każdej jeździe, zdarza się jazda w deszczu. Wolę za to zmieniać niektóre części na bardziej mi odpowiadające, czyli przednie zawieszenie od roadkinga, kierownica od fatboya, układ hamulcowy z dwoma tarczami z przodu od ?? nawet nie pamiętam, siodło obszyte białą skórą czy wszystkie gumy zmienione na białe. Może powinno dodać się jeszcze jedną grupę – harleyowcy.
Mam cebulkę , bo jest wąska w korkach Mam kucyk na kasku , bo jestem kobietą. Jeżdżę czasem bezpiecznie a czasem nie Czasem po mieście a czasem do Ostródy ;)Nienawidzę smug na mojej kici Najchętniej bym jeździła non stop , ale jestem stara i się męczę Pzdr Szerokości :-)
Adventure 70%
Pragmatyk30%
Mam protoplastę Adventure czyli dual sporta rocznik ’99 jednak z grupy 125. Małe spalanie, dostęp i koszt części – bajka. Prosty silnik więc sam ogarniam choć nie ma specjalnie co, licencja Honda robi swoje (made in Tajwan). Skuter też mam, 125 z grupy max. Też „skośny” więc części i koszty jak wyżej. 😎😉