Wszyscy znamy zlotowe, motocyklowe konkursy – wolna jazda, wożenie jajka na łyżce trzymanej w zębach, toczenie beczki przednim kołem. Wydaje się, że jeżeli powyższe ewolucje wykonywane są przez trzeźwych uczestników zlotu, to nie powinno się stać nic złego. A może w takim razie „przeciąganie liny” w wydaniu motocyklowym? Co mogłoby pójść nie tak?
Zamiast liny – stalowy stelaż, zamiast przeciągania – pchanie, zamiast siły mięśni – moc motocyklowych silników. Musi być głośno, spektakularnie, będzie się dymiło – będzie fajnie! Czy na pewno? Zobaczcie sami finał tej zabawy…