Albania piorunem
Kolejny dzień, kolejne planowanie. Słońce i super widoki już nas nie dziwią. Celem jest Dubrownik, Podgorica i nocleg gdzieś przy morzu. Sama droga staje się coraz nudniejsza, już nie ma tego efektu „wow”, jedziemy spokojnie. Granicę Bośni i Hercegowiny przekraczamy bez problemu i wkrótce ponownie wjeżdżamy do Chorwacji i kierujemy się do Dubrownika.
To miasto trzeba koniecznie zobaczyć – zwłaszcza jeśli jest się fanem Gry o Tron. Jakimś cudem udaje się znaleźć parking dla XJR-ki. Tym razem zostawiamy wszystko na motocyklu i idziemy zwiedzać stare miasto. Przecudownie. Polecam to miasto każdej osobie, mimo że dość daleko. Nie ma co się lenić, jedziemy dalej, przez granicę, na której kierowcy trąbią na nas i każą spadać z kolejki na przejście dla pieszych. Tam zostajemy odprawieni, taka kultura.
Dalej ciśniemy przez Kotor, następnie przez Jezioro Szkoderskie trafiamy do Podgoricy, a tu… cholera, tu nic nie ma, nie ma punktu informacyjnego, ludzie nie mają pojęcia gdzie może być. Sama Podgorica to po prostu miasto – żadnego ładnego budynku, niesmak pozostanie, jedziemy dalej, nad morze. Zatrzymujemy się żeby zrobić zdjęcie ładnego meczetu gdy zaczepia nas kierowca srebrnej Skody. Gość łamanym polskim pyta czy szukamy noclegu. Popsuł plan zwiedzania, docieramy za klientem do Ulcinj, odpoczywamy tam 2 dni.
Morze w Czarnogórze jest znacznie zimniejsze niż to w Chorwacji, po 10 sekundach w wodzie odpuszczam sobie kąpiel. Przez ten wolny czas planujemy dalszą trasę oraz odwiedzamy Tiranę w Albanii. Dziwny kraj, drogi straszne, jedna krótka autostrada, a reszta dróg w tragicznym stanie. Wpadając z prędkością 70 km/h na most wgniatam sobie kolektor o coś co przypomina 10 progów zwalniających.
Na poboczach rozjechane pieski, a przy domach auto złomy, ale z takimi autami, jakie u nas można spotkać w mieście – nowe mercedesy, audi, bmw bez drzwi masek kół, bardzo dziwny widok. Ludzkie twarze tchną złem.
Docieramy do Tirany, płacimy haracz miejscowemu pijaczkowi, sama stolica nie warta uwagi, za mapkę miasta w informacji trzeba zapłacić, więc dziękujemy. Orientujemy się mniej więcej co gdzie jest i zwiedzamy, choć za bardzo nie ma czego. Przechodzimy przez targ, tam kupujemy parę pamiątek z Albanii, i wracamy do pijaczka pilnującego motocykla. Wracamy planować co dalej.
Pierwszy plan zakłada Serbię, Bułgarię i Rumunię. Boimy się jechać przez całą Albanię w związku z niedawnym zabójstwem pary Czechów. W Macedonii z kolei są zamieszki polityczne w których zgineło już kilkanaście osób, a Kosowo – wiadomo.
Wszystko fajnie,ale jechać w trasę kilka kkm z jakimkolwiek wyciekiem? Ech,uroki młodości:)
Jak autor wspomniał dobranie odpowiedniego towarzystwa (wspólnych ziomków) do podróży pół sukcesu. Raz pojechałem z kimś kogo wcześniej nie znałem w trasę. Szkoda nerwów każdy ma inny styl jazdy inne prędkości przelotowe, więc dobrane towarzystwo musi być odpowiednie. Z ekipą,z którą byłem w Pradze aż chce się jeździć :-)
Fajny wyjazd :) I do tego z przygodami :)
Gratulacje:)
Przed komentowaniem o strzelaniu polecam lekturę MSZ na temat danych państw, aby nie było kolejnych nieporozumień co do opisów, bo robi to widzę niemały problem. :)
https://polakzagranica.msz.gov.pl/Republika,Kosowa,XKX.html
Zajebista wycieczka , tylko ten kolega na GSF – sierota jakaś nieogarnieta…