Znajdujemy go w okolicach Sukosanu. Właściwie to Chorwat znajduje nas i nagania na nocleg do jego znajomego. Czemu nie? Ciśniemy, szybko rozbijamy namiot, dzwonimy do Karola. Okazuje się, że pomylił zjazdy na autostradzie i jedzie w stronę Zagrzebia. Trudno, znajduje nocleg, jutro spotkamy się w rezerwacie Krka.
Gnamy w krótkich spodenkach i trampkach by zwiedzić Zadar. Trafiamy tam późnym wieczorem. Samo miasto jest warte uwagi, ale pół dnia zwiedzania to maks. Zadziwia nas widok ludzi spacerujących z alkoholem, ogrom motocykli i skuterów, a co najdziwniejsze, ciuchy, tankbagi i kaski motocyklowe sporej wartości leżą sobie na motocyklach. Niesamowite, ciekawe ile w Polsce by tak poleżały. Wracamy gubiąc się oczywiście kilka razy. Przypalam co chwilę gołe kolano cylindrem.
Yamaha XJR1300 przez ten czas daje radę, choć z powodu dużego obciążenia nadkole wyciera się od tylnej opony. Mimo tego cieszę się, że zamieniłem DL-650 na coś mocniejszego z mniejszą ilością elektroniki – prostą konstrukcję, którą jak się później okaże, nie za dobrze znam.
Kolejny dzień wita nas jakże inaczej – cudownym chorwackim słońcem. Pierwszym punktem, który chcemy odwiedzić jest Park Narodowy Krka. Po dojechaniu i zwiedzeniu miejscowości Skradin dzwonię do towarzysza podróży. Trafił gdzie indziej niż my, już nie mamy do niego cierpliwości, jedziemy sami. Wiem, tak się nie robi, ale moje doświadczenie i technika jazdy nie nadają się do wspólnej jazdy. Jadąc z tyłu zasypiam co chwilę, a plecaczek szturcha mnie, że znowu jadę pod prąd.
Skradin – małe miasteczko w niesamowitym stylu. Szukamy możliwości kupna biletu, ale kolejka na statek nas nie przekonuje. Kupujemy tańszy bilet wstępu przy wejściu do parku. Oglądamy kaskady oraz jaskinie, duży wodospad omijamy. Oglądanie czegokolwiek w stroju motocyklowym przy chorwackim upale jest totalnym hardkorem.
Ciśniemy dalej do dawnej średniowiecznej stolicy Chorwacji – Knina. Tam okazuje się, że choć twierdza dopiero jest odnawiana, jest dostępna dla turystów. Chodzimy po murach, niestety jedyne co tam zastajemy to małe muzeum zlokalizowane w osobnym budynku oraz zarośnięte mury i pomieszczenia podziemne.
Osobiście uważam, że niespecjalnie warto tam jechać. Widać jednak, że Chorwacja zaczęła dbać o swoją historię, może za 10 lat Knin będzie jak Malbork. Jedziemy dalej, znajdujemy nocleg za Splitem w pierwszym domku na trasie Adriatyckiej. Niesamowite jak łatwo tu znaleźć nocleg, ale bardziej niesamowita jest ilość Polaków.
Szybko rozkładamy namiot i robimy nad morzem sałatkę. Namiot rozkładam już w kilka minut. Powoli zdrowieję. Wyczytałem, że na gardło jest dobra woda z solą, działa.
Wszystko fajnie,ale jechać w trasę kilka kkm z jakimkolwiek wyciekiem? Ech,uroki młodości:)
Jak autor wspomniał dobranie odpowiedniego towarzystwa (wspólnych ziomków) do podróży pół sukcesu. Raz pojechałem z kimś kogo wcześniej nie znałem w trasę. Szkoda nerwów każdy ma inny styl jazdy inne prędkości przelotowe, więc dobrane towarzystwo musi być odpowiednie. Z ekipą,z którą byłem w Pradze aż chce się jeździć :-)
Fajny wyjazd :) I do tego z przygodami :)
Gratulacje:)
Przed komentowaniem o strzelaniu polecam lekturę MSZ na temat danych państw, aby nie było kolejnych nieporozumień co do opisów, bo robi to widzę niemały problem. :)
https://polakzagranica.msz.gov.pl/Republika,Kosowa,XKX.html
Zajebista wycieczka , tylko ten kolega na GSF – sierota jakaś nieogarnieta…