Chociaż początkowo akcja „Blokujemy Orlen” spotkała się z dużym uznaniem wśród zmotoryzowanych, to główna blokada, która miała odbyć się w sobotę okazała się delikatnym niewypałem. Organizatorzy nie zamierzają jednak na tym poprzestać i proponują kierowcom inne działanie.
Pierwsza tego typu blokada miała miejsce w Bielsku-Białej, a kierowcy szybko podchwycili nowy trend, który miał zatrzymać rosnące ceny paliw. Wobec tego na FaceBook’u szybko stworzona została grupa oraz strona internetowa, na której ogłoszone zostały adresy stacji paliw, na których odbyły się blokady w ubiegłą sobotę. Organizatorzy poinformowali jednak, że ogólnopolska akcja nie odniosła sukcesu, gdyż wielu kierowców pomimo stawienia się o wyznaczonej godzinie, bardzo szybko rezygnowało z protestu. W niektórych lokalizacjach ze względu na brak chętnych nie odbyły się one w ogóle.
Rząd przegłosował przedłużenie terminu niższej stawki VAT na paliwo
Wobec tego organizatorzy wyszli z zupełnie nową inicjatywą pod nazwą „Nie kupuję w sklepie na Orlenie”. Według przedstawionych statystyk aż 75% przychodów stacji paliw pochodzi właśnie ze sprzedaży ciepłych przekąsek czy napojów. Przychody z tytułu sprzedaży paliw są oczywiście ogromne, jednakże sam zysk znikomy ze względu na wysoką marżę. Dodatkowo na stronie pojawiły się jasne informacje, że tankowanie na innych stacjach niż Orlen nie ma większego sensu, gdyż 80% paliw w Polsce pochodzi z rafinerii w Płocku, dlatego organizowanie akcji tego typu nie ma żadnego sensu.
a moze tak pregież obajtka?