Plan był prosty – kupuję Hondę CBF1000, którą znam od lat z policji. Ma być bezawaryjna i wygodna w dalekich podróżach i nie może zrujnować mojego portfela. Założenia zostały realizowane w 100%.
Tekst i zdjęcia: Stanisław Woźniak
Hondę CBF kupiłem właściwie tylko z jednego powodu. Pracując jako policjant przejechałem na takim motocyklu grubo ponad 100 tysięcy km bez najmniejszego problemu. Do prywatnych podróży motocyklowych także potrzebowałem świętego spokoju.
[sam id=”11″ codes=”true”]
Wygląd zewnętrzny nie był dla mnie sprawą najważniejszą i choć na początku wahałem się czy dołożyć trochę pieniędzy na nowszy model czy zdecydować się na stary uznałem, że sprawdzone rozwiązanie będzie bezpieczniejsze. Od początku CBF miał służyć do dalekich podróży. Dlatego od razu zamówiłem boczne kufry i topcase.
Po zajęciu miejsca na wygodnej kanapie pozycja kierowcy jest wyprostowana, a dość neutralny kąt ugięcia kolan nie powoduje bólu przy dłuższych trasach. Sprzęgło sterowane jest hydraulicznie, a obie dźwignie wyposażono w regulację. Mimo, że Honda swoje waży (ok. 250 kg) masy tej nie czuć nawet podczas powolnych manewrów. To rezultat świetnego wyważenia motocykla.
Okufrzona Honda CBF1000F nie jest dobrym sprzętem do przeciskania się w korkach, ale to chyba cecha wszystkich motocykli turystycznych. Muszę bardzo uważać, bo kufry wystają poza obrys kierownicy.
Za to na trasie, podczas wyprzedzania czterocylindrowa rzędówka Hondy sprawuje się znakomicie. To zasługa pochodzącego z Fireblade silnika, który zoptymalizowano dla uzyskania lepszej elastyczności. 98 KM i 93 Nm pozwalają na komfortową jazdę i zapewniają swobodne przyspieszanie nawet na wyższych biegach.
Na autostradzie osiągnięcie prędkości 200 km/h trwa kilkanaście sekund, ale najprzyjemniej podróżuje się CBF-ką 160 km/h, zwłaszcza kiedy zamontowane są kufry. Dzięki regulowanej w zakresie 40 mm szybie można bez większych niewygód podróżować w czasie deszczu. Większych, bo jedną z niewielu wad tego modelu jest zachodząca na bak owiewka, która kieruje strumień wody na wewnętrzną stronę nogawki.
Hondą CBF przejechałem już pół Europy – na liczniku widnieje cyfra 66 942. Właśnie – na liczniku… Nie wiem, kto jest odpowiedzialny za tak koszmarny wygląd zegarów CBF1000, ale z pewnością przydałaby mu się solidna kara. Czytelne zegary wyglądają bowiem jak żywcem przejęte z radzieckiego Ziła.
Honda CBF1000, którą użytkuję od 2010 roku spełniła wszystkie moje oczekiwania. Serwis motocykla ograniczał się tylko do wymiany płynów i części eksploatacyjnych. Łańcuch naciągałem we własnym zakresie, a w każdym kraju, który odwiedzałem nie było kłopotu ani ze znalezieniem serwisu ani z kosztami.
[sam id=”11″ codes=”true”]
Kolego jeżeli latałeś tak jak piszesz 160 z klamotami to 6 litrów jest wynikiem co najmniej dobrym. Myślę że przy 140 zszedłbyś do 5,5 a przy 120 na coś około 5 litrów. Pokaż mi maszyne o pojemności 1k która tyle spali.
Moja FJR przy spokojnej jeździe (90-120 km/h) w trasie mieści się spokojnie w 5 l na setkę. Nawet z kuframi i pasażerką.
Większego abstynenta od TDM 900 (Nm 90) to ciężko spotkać.
Przy normalnej, codziennej eksploatacji, moja CBF’ka pali ok 5,6l/100
Nie jeżdżę jak emeryt, ale i nie cisnę do czerwonego… nooo….
przynajmniej nie za często :) Jak na litrowy motocykl ważący ponad 230kg to wynik jest całkiem zadowalający. Poprzednia i słabsza 750 paliła nie mniej. Reszta uwag z opisu użytkownika się zgadza. Mi brakuje tylko większej pojemności zbiornika, i normalnych rozmiarów schowka pod siedzeniem. Turystyk powinien mieć zbiornik ze 21L, i schowek który pomieści coś więcej niż blokadę na koło i kpl. narzędzi.
Błąd w tytule „Honda CBF1000F”, proszę zamienić F na A!