Z racji wykonywanego zawodu często gościmy na zorganizowanych eventach motocyklowych – zarówno w kraju jak i zagranicą. Nie zdziwiło mnie zatem zaproszenie od krajowego importera marki Voge, której motocyklami mieliśmy już okazję nieraz jeździć. Zdziwiło jedynie miejsce – Tor Modlin… Serio? Te sprzęty chińskiej produkcji sprawdzą się na torze? Tym bardziej byłem tego wszystkiego ciekaw. Jadę!
Zacznijmy od tego, że ktoś z Voge – nawet domyślam się kto – sprzedał duszę diabłu, aby ten event wypalił najlepiej, jak tylko można. Otóż druga połowa października, a na termometrze ponad 21 stopni Celsjusza, na niebie kilka chmur i pełne słońce. Bajka!
Tor Modlin to kręty, techniczny obiekt doskonalenia techniki jazdy, który obnaża wszystkie niedoskonałości motocykli w zakresie ich prowadzenia się, przy umiarkowanej oczywiście, prędkości. Nie mogłem zatem się doczekać, gdy wsiądę na którąś z wystawionych maszyn, a przegląd ich był całkiem spory. Zaprezentowano turystyki Voge 300 DS, 500 DS i tegoroczną nowość Voge 650 DS oraz klasyki 300 AC i 500 AC. Po raz pierwszy miałem okazję pojeździć tymi sprzętami po torze i… uwierzcie mi, bardzo się zdziwiłem.
Z racji swoich gabarytów pominąłem trzysetki i przeszedłem od razu do klasy połowy litra. Na krętym obiekcie w 500 DS nie brakowało mocy, której było idealnie pod prawo jazdy A2 – 48 KM/35 kW. Motocykl składał się w zakręty przewidywalnie, trzymał się wyznaczonego toru jazdy, a zawieszenie, choć przecież turystyczne, z aspiracjami adventure, przesadnie nie bujało. Hamulce? Absolutnie wystarczające. Pozycja? Wygodna, z możliwością oczywiście wystawienia kolana w stronę zakrętu.
Opony? I tu jest śmieszna rzecz, bo Toru Modlin, ze wszystkich obiektów po których jeździłem ostatnio, obawiam się najbardziej. Asfalt na nim wylano drogowy, szaleją po nim samochody, więc na wielu zakrętach podłoże jest mocno wyślizgane. Tak, asfalt jest gładki! Powiedziałem sobie, że na pewno nie będę pajacował na tych motocyklach, nie chcę wywinąć orła. Więc Michale spokojnie, spokojnie. Trzecie kółko, a ja już na kilku winklach trę podnóżkami o asfalt, czując się przy tym bezpiecznie. Dlaczego? Bo chiński motocykl, ale marki premium, zamontowane fabrycznie ma opony Pirelli Angel GT, które w ten ciepły dzień robiły mega robotę. Bajka.
Voge 650 DS to model oparty jest na znanej konstrukcji silnika Rotaxa, który napędzał Aprilie Pegaso 650 czy F 650 GS. Jego silnik to nic innego jak jednostka budowana przez fabrykę Loncin, właściciela marki Voge, na licencji.
Sprzęt wygląda bardzo bojowo i również tak jeździ. Nie wibruje przesadnie, fajnie wkręca się na obroty, a pozycja za kierownicą jest niezwykle wygodna – nawet dla gościa mojego wzrostu.
Gwiazdą programu jednak okazał się inny sprzęt – Voge 300 Rally, czyli przyszłoroczna nowość, którą importer – Grupa BMB – ściągnął już w tym roku i zdążył zarejestrować. Na tym małym adventurze o mocno terenowych właściwościach mieliśmy okazję pojeździć po samochodowej co prawda, ale offroadowej nitce z agresywnymi podjazdami i głębokimi koleinami oraz wręcz poprzecznymi uskokami. 300 Rally, który kosztować będzie około 22 tys. zł (to 10 tys. mniej od swojego hondowskiego, bezpośredniego konkurenta), poradził sobie z tym placem zabaw nad wyraz dobrze.
Zawieszenie, choć raz, przy zbyt szybkim najeździe na głęboką przeszkodę (dół z pionowymi wręcz ścianami wykopany przez buksujące koła aut) dobiło, to sprawiało się bardzo dobrze, dawało wyczucie motocykla. Moc silnika – 26 KM – w terenie i przy pionowych podjazdach okazała się wystarczająca. Uważam, że to będzie naprawdę udany, tani motocykl adventure dla początkujących w terenie, lub wszystkich tych, którzy w off będą rzeczywiście chcieli zjechać.
Brawo dla importera marki, który zaryzykował i pod koniec sezonu przeprowadził tak udaną prezentację, która na wiosnę by znikła wśród innych, tego typu podobnych imprez, a jesienią jest perełką w koronie tego kończącego się sezonu. Dziękuję za zaproszenie i czekam na kolejne!