_SLIDERPrawo drogi – motocyklowa powieść sensacyjna. Odcinek 20: Wszystko do góry nogami

Prawo drogi – motocyklowa powieść sensacyjna. Odcinek 20: Wszystko do góry nogami

-

Kocham Majkę. Nadal. W 100% i bez opamiętania. Zakochałem się w niej ponownie, a jej jednorazowy występek nie ma żadnego znaczenia. Tak to jest, że mężczyzna często potrzebuje fizyczności dla potwierdzenia swoich uczuć. Majka dała mi taki dowód, że lepszego mieć nie można.

W poprzednim odcinku:

Prawo drogi – motocyklowa powieść sensacyjna. Odcinek 19: Okręt tonie gdy kapitan za burtą

Obudziłem się rano w błogim nastroju, z Majką wtuloną we mnie jak miś koala. Leżałem patrząc w sufit mojego mieszkaniolaboratorium, rozmarzony… Niestety na niebieskie niebo mojej sielanki szybko zaczęły wpełzać czarne chmury rzeczywistości i przeganiać mój błogi nastrój. Tak, mimo tej wspaniałej nocy byłem głęboko w dupie…

Niby ustaliliśmy plan działania, ale nie bardzo mi się on podobał. Postanowiłem chwilę poczekać na rozwój wydarzeń, bo przecież iść do nich i wszystko wyśpiewać zawsze będziemy mieli czas, no chyba że oni nas ubiegną. No tak… Ciąg przyczynowo skutkowy omówiony wczorajszego dnia znów zaczął układać się w jedną całość.

Z zadumy wyrwał mnie dzwonek telefonu. Nie mogłem uwierzyć, dzwonił Jurski. A może to dzwonił ktoś z jego telefonu? Odebrać czy nie? Majka jeszcze spała, Siwego obok nie było, musiałem szybko i samodzielnie podjąć decyzję.

– Halo… – rzuciłem w słuchawkę obojętnie, delikatnie zmieniając głos, tak na wszelki wypadek. Serce w mojej klatce tłukło niemiłosiernie. Bałem się, że głos zacznie mi się łamać, a to byłoby fhuj nieprofesjonalne.

– Tu Jurski. Cześć. Nastąpiły pewne komplikacje, ale już jest w porządku. Musimy się spotkać, gdzieś na mieście, bo przez najbliższy czas w firmie będzie gorąco. Sorry za tego smsa, wolałem was przygotować na najgorsze. Ale w końcu wyszło nawet lepiej niż mogłem się tego spodziewać. Wyjaśnię ci wszystko gdy się spotkamy. Nie mogę teraz gadać, napiszę ci kiedy i gdzie się spotkamy. Cześć.

– Ale… – dalsza część mojej wypowiedzi zderzyła się z trzaskiem odkładanej słuchawki i suchym dźwiękiem telefonu oznaczającym zakończenie połączenia. Dziwne było to wszystko co usłyszałem, ale dawało mi pewną nadzieję.

Gdy Majka wstała, czekała na nią kawa, odgrzany w mikrofali croissant z czekoladą – jej ulubiony, oraz moja uśmiechnięta niepewnie twarz.

– Co tak się na mnie patrzysz, jakbyś mnie pierwszy raz zobaczył? Mam nadzieję, że będziesz mnie widział teraz częściej, przestaniesz mnie już chronić i będziemy mogli więcej spędzać czasu razem. Jeszcze się mną znudzisz…

– Majka, kocham cię i to się nigdy nie zmieni – tak czuję. Przepraszam cię za to zawirowanie w naszych relacjach, to moja wina, byłem mocno zagubiony. Teraz wiem, że powinienem ci wszystko od razu powiedzieć, razem byłoby to łatwiej przejść… – wypuściłem z siebie potok słów, nie zostawiając nawet chwili na oddech. To był tylko wstęp do tego, co naprawdę chciałem jej przekazać. Wstęp bardzo ważny, bo gdybym go pominął, ona znów potraktowałaby mnie jak bezuczuciowego dupka, którym według niej jestem. Wstęp, który jednak merytorycznie i strategicznie w ogóle nie miał znaczenia wobec tego, o czym chciałem ją poinformować. Wiedziałem, że i tak nie będziemy kontynuować rozmowy na ten temat po dwóch słowach, które musiałem powiedzieć – …dzwonił Jurski – wydusiłem to z siebie na końcu, po czym nabrałem duży haust brakującego już mi powietrza.

– Cooo? Sam? Ze swojego telefonu czy z jakiejś stacjonarki? Co chciał? No mów! – niemal krzyczała Majka.

– No właśnie ze swojego, był spokojny, mówił że wszystko udało mu się ogarnąć lepiej niż myślał i że będzie dobrze. Poprosił mnie o spotkanie na mieście, ale jeszcze nie wie kiedy i gdzie, da znać.

– Czyli go wypuścili? Po takim przedstawieniu? To po co to było w takim razie? A może go wcale nie wypuścili, tylko to jest podpucha, żebyś do nich przyjechał, dał się złapać? Nie wiem co o tym myśleć…

– Ja też nie, dlatego zadzwoniłem do Siwego, już do nas jedzie.

Właściwie nie jechał, a już wspinał się po schodach, gdy mówiłem o tym Majce. Lekko zdyszany wszedł do mieszkania i od razu rozłożył się na kanapie, wcześniej rzucając kask, rękawiczki i motocyklową kurtkę. Przez telefon nie chciałem mu mówić co się wydarzyło, ale po moim głosie rozpoznał już, że jest to ważne, a ja jestem niezdrowo rozemocjonowany.

Gdy powiedziałem mu o wszystkim zapadło milczenie. Siwy patrzył to na mnie, to na Majkę, jakby nie mógł się skupić. Widziałem to w nim. Jednocześnie chciał analizować sytuację, wyciągnąć z niej wniosek, postawić tezę, jednym słowem popchnąć sprawę do przodu, w dobrym kierunku, ale nie mógł się skupić gdy patrzył na Majkę wtuloną we mnie jak kocica, trzymającą mi rękę na udzie, zdecydowanie bliżej pachwiny niż kolana.

– Muszę się czegoś napić – szybko wstał i podszedł do blatu w kuchni, nalewając sobie wody z butelki, częściowo ją rozlewając.

Zapadło milczenie. Niezręczne. Siwy miał ochotę stąd uciec, ale wiedział, że nie może. Że musi być z nami, że musi nam, a przede wszystkim sobie, pomóc. Targały nim emocje. Siwy zakochał się w mojej dziewczynie, rzucił mi wyzwanie i przegrał… Zdarza się. Musi się z tym pogodzić, unieść się ponad to. Ogarnąć się. Innej drogi nie ma.

– Dobra, to ja widzę to tak – zaczął nieśmiało – Czekamy na kontakt od Jurskiego, do tej pory nic nie robimy. Działamy z Wagabundą tak jak do tej pory. Zakładamy, że nic się nie zmieniło. Jak da namiary na spotkanie, to pojedziemy na nie. We dwóch.

– We troje… – poprawiła go Majka.

– …pojedziemy na spotkanie i dowiemy się z pierwszej ręki co się stało i o co chodzi.

– Pojadę sam. Jeżeli to pułapka, to będziecie mogli nadal działać w jakiś sposób. Jak pojedziemy wszyscy razem, to wystawimy się im na talerzu. Bez sensu…

– Jędrzej ma rację – powiedziała Majka, a Siwy kiwnął głową na zgodę. Choć widziałem, że chciał być przy tej rozmowie. Widziałem też, że dostał podwójnie dzisiaj w głowę. Po pierwsze powrotem Majki do mnie, a po drugie tym, że Jurski napisał do mnie, nie do niego i że to ze mną, a nie z nim chce się zobaczyć. Zdecydowanie Siwy to przykład frontmana, który potrzebuje atencji do tego, by czuć się dobrze. Dziś został za kulisami. Dlatego nie zdziwiła mnie wcale jego propozycja…

– Chodźmy pojeździć, przewietrzymy się, pogoda dzisiaj jest idealna na moto.

Chwilę później siedzieliśmy na naszych motocyklach, Majka wtulała się mocno w moje plecy, z motocyklowych rzeczy mając na sobie tylko mój zapasowy kask i moje stare, crossowe rękawiczki, za duże na nią przynajmniej o cztery rozmiary.

Już na pierwszych światłach Siwy pokazał wyższość na szosie, stawiając w pion swojego streetfightera. Tablica rejestracyjna na pewno szorowałaby po asfalcie, gdyby Siwy ją tylko zamontował. Mój przyjaciel bawiąc się gazem pozostawał jak zaczarowany w permanentnej równowadze. Uwielbiałem patrzeć na jego popisy na ulicy. Wszystkie numery przychodziły mu z naturalną łatwością cyrkowca, a raczej utalentowanego stuntera. Chwilami nie było słychać silnika jego motocykla, gdy zamykał całkowicie gaz, wciskając jednocześnie sprzęgło. Tak dojechaliśmy do świateł na skrzyżowaniu Sobieskiego z Sikorskiego. Skręciliśmy w stronę Dolinki Służewieckiej, potem w Wilanowską, a następnie w Al. Niepodległości. Spod każdych świateł Siwy sypał gumę, za każdym razem dodając jakiś inny element swoich cyrkowych ewolucji. Gdy mijaliśmy ulicę Rakowiecką, tę przy której znajduje się więzienie, Siwy zaserwował swój popisowy trick – highchair wheelie. Tyłek na baku, nogi przełożone do przodu, na zegarach, motocykl w pionie. Brak tylnego hamulca na kierownicy, hand brake’a, w jego motocyklu sprawiał, że ta ewolucja była dodatkowo niebezpieczna. Przepionowanie równało się 100% glebie i upadkowi z wysokości niemal dwóch metrów. Siwy miał ostre ciśnienie na aplauz, potrzebował się dowartościować, popisać, zostać zauważony. I został…

Jadącego grzecznie za nim wyprzedził mnie radiowóz na bombach, zrównał się z Siwym i w dość brutalny sposób zajechał mu drogę. Siwy zlądował na dwa koła, a to że nie zaliczył gleby zawdzięcza jedynie swoim niesamowitym umiejętnościom. Zawieszenie dobiło, spod przedniego koła poszła chmura spalonej gumy, a tylne koło oderwało się od ziemi – na szczęście na niewielką wysokość. Siwy wciąż siedział na kierownicy, przed sobą mając zwalniający radiowóz, który zajeżdżał mu drogę. Szarpnął kierownicę w lewo, omijając na centymetry jego tylny zderzak zanim ten zdążył zmienić kierunek jazdy. Siwy błyskawicznie przesiadł się na kanapę i już był gotowy do zabawy. Wiedziałem, że to nastąpi…

Siwy dym okrył Siwego, jego motocykl i goniących go policjantów. Spod tylnej opony driftującego motocykla wydobywał się szary obłok palonej gumy. Policjanci próbowali wyprzedzić Siwego, ale ten zmieniał kierunek jazdy, zamiatając przy tym tyłem swojego motocykla. Piec bladego zamontowany w niewiadomego pochodzenia ramie przechodził katusze, ale nie zamierzał się poddać. Wkurzeni policjanci zrównali się z nim i ewidentnie chcieli zajechać mu drogę, gdy Siwy wykonał sprytnego bunnyhopa i znalazł się na pasie asfaltu, oddzielającym dwa przeciwne kierunki drogi, wydzielonym krawężnikami. Blokada tylnego hamulca, zwrot o 180 stopni i nasz przyjaciel rozpłynął się jak kamfora.

Policjanci, cóż zrobić, musieli mieć jakiś sukces, więc postanowili zatrzymać nas, którzy do tej pory obserwowaliśmy całe zajście z bliskiej, acz bezpiecznej odległości, podążając za bawiącą się w ciuciubabkę parą. Ciężki Rocket z pasażerką wydawał się policjantom łatwym celem dla ich Skody Octavii RS. No niestety, atomowy moment obrotowy sięgający 220 Nm, ponad 160 KM mocy, a to wszystko z niemal 2,5 litrowego, największego seryjnie produkowanego silnika motocyklowego, nie pozostawiło złudzeń. Krzyknąłem tylko Majce aby mocno się trzymała, a ja wystrzeliłem do przodu jak z procy. Ledwo wyrobiliśmy się w skręt na Trasę Łazienkowską, ale przed nami była tylko prosta droga, częściowo barykadowana ruchem samochodowym, zwężeniami przebudowy, a rozluźniana skaczącym to z prawej, to z lewej strony buspasem.

Nie patrzyłem na licznik, Majka nie patrzyła na drogę. Skupiłem się tylko na tym, co przede mną. Lecieliśmy lekko ponad dwie paczki. Akcja dwieście w mieście. Nie było to zbyt rozsądne, ale cóż, postanowiłem nie wypadać z roli bandyty. Skoro Siwy tak zgrabnie ich objechał, to i ja nie chciałem być gorszy. Jeżeli bym się zatrzymał, Siwy przez długi czas znęcałby się nade mną, że nie umiem jeździć i że mam kolejny motocykl, który nie nadaje się do niczego, nawet ucieczki przed psami.

Aleja Stanów Zjednoczonych dała mi oddech i po pokonaniu lekkiego łuku postanowiłem rzucić okiem w lusterko wsteczne. To co zobaczyłem, sprawiło że od razu dałem po heblach. 250-konny radiowóz grupy speed nie wyrobił w lekkim łuku drogi. Samochód pomknął na pas zieleni, przeleciał tuż przed ekranem dźwiękoszczelnym i wbił się w ścianę lasu tuż za nim. Słychać było huk, zgrzyt gnącej się blachy i wycie policyjnego sygnału dźwiękowego. O tym na pewno napiszą wszystkie media. Pytanie tylko czy nagrali moje numery rejestracyjne. Liczyłem na to, że nie – bo tablicę zamontowałem pod dużym kątem. A tak, na wszelki wypadek…

Gdy zatrzymaliśmy się na poboczu Majka palnęła mnie mocno w kask, a ja odwzajemniłem się przytuleniem jej najmocniej jak tylko potrafiłem. Odruchowo spojrzałem na telefon. Przyszedł sms. Czułem, że to ten, na który wszyscy tak nerwowo czekamy…

Czytaj dalej:

Prawo drogi – motocyklowa powieść sensacyjna. Odcinek 21: Popularność Jurskiego

Spodobał Ci się artykuł? Podziel się nim!
Michał Brzozowski
Michał Brzozowski
Motocyklista od 20 lat, z potężnym stażem przejechanych kilometrów, dużą liczbą przetestowanych maszyn i wielką miłością do jednośladów. Przede wszystkim kocha trzy motocyklowe segmenty: hipermocne nakedy, wygodne, duże turystyczne enduro oraz lekkie i zwinne jednocylindrowe supermoto, ale nie stroni od jazdy wszystkim co ma dwa koła. Przetestuje każdy sprzęt, a większość z testowanych motocykli chociaż spróbuje postawić na koło. Absolwent filologii polskiej na UW. Prywatnie pasjonat sportu, a w szczególności rowerów.

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

POLECAMY

ZOBACZ RÓWNIEŻ