Jazda po asfalcie nie daje ci już takiej frajdy. Ile można ruszać spod świateł, patrząc na prędkościomierz, aby na pewno nie przekroczyć obowiązującego limitu. Kochasz motocykle i nie chcesz z nich rezygnować. Wpadasz na pomysł, by wyjeżdżać daleko od domu na kołach, aby eksplorować drogi szutrowe, leśne i polne. Chcesz przejechać trasy RAT’s, TET, wyjechać za granicę – offem. Znalazłeś wymarzony motocykl, teraz czas na ciuchy idealne pod jazdę adventure – czyli turystykę szosowo-offroadową. Czy da się pogodzić te dwa światy? Oczywiście! Jakie ubranie na motocykl adventure? Odzież i turystyczna i w teren? Ja wybrałem Leatt!
Długo szukałem kompletu, który będzie mi idealnie pasował zarówno w offie jak i na asfalcie. Na swoim 800 DE zrobiłem już kilkanaście tysięcy kilometrów w różnych, przeróżnych ciuchach i w końcu znalazłem coś, co idealnie oddaje naturę mojej jazdy. Otóż skompletowałem cały ubiór u jednego producenta z Południowej Afryki, który na jeździe w terenie zna się całkiem nieźle! Poznajcie mój komplet od LEATTa.
Zacznijmy od kasku. Garnek adventure musi:
- być bezpieczny – skorupa kompozytowa, podwójne D, awaryjnie wyciągane pady policzkowe
- wygodny, w miarę cichy, z daszkiem chroniącym od słońca, wyjmowaną do prania wyściółką,
- musi pozwolić na montaż gogli, szybki demontaż szyby – najlepiej bez używania narzędzi, a najlepiej na używanie jednego i drugiego jednocześnie.
A więc kolejny kask – Leatt KIT ADV 8.5 V25
Mam już oczywiście kaski adventure, dokładnie cztery, ale żaden z nich nie spełnia tych wszystkich wymogów. Jeden z nich jest superbezpieczny, ale nie da się łatwo zdemontować szyby, która dodatkowo sama opada w czasie jazdy. Drugi nie pozwala na montaż gogli, trzeci zaś jest z policarbonu z zapięciem mikrometrycznym, czwarty… już jest za stary, by w nim jeździć i z czystym sumieniem spakowałem go do kartonu i wyniosłem na strych. Cóż, postanowiłem doposażyć się zatem w kolejny kask. Wybrałem Leatt ADV 8.5.
Żonglerka goglami, nie szybami
Ten dopisek KIT w nazwie zawiera dwa wizjery – fotochrom i przezroczystą, pinlock oraz gogle model Velocity 4.5 z nieparującą szybką. Wizjer można zdemontować w kilka sekund, bez używania jakichkolwiek narzędzi, a gogle bez problemu mieszczą się i pozwalają oddychać nie blokując nasady nosa. Fotochrom to błogosławieństwo w podróży – nie musimy żonglować wizjerami, ciemny – jasny, bo ten jeden ściemnia się i rozjaśnia dokładnie wtedy, kiedy tego potrzebujemy. Dodatkowo gogle możemy zamontować w kasku bez demontowania wizjera, a ten możemy prawie całkowicie zamknąć bez usuwania gogli. Kto kiedyś podróżował w chłodny dzień w zmiennym terenie (off/asfalt) ten wie jakie to ważne. Punkt 3. spełniony.
Po pierwsze bezpieczeństwo
Skorupa (jeden z trzech rozmiarów) zbudowana jest z trójwarstwowego kompozytu. Ja mam mały łeb, rozmiar S i przy dwóch rozmiarach skorup często ta moja eska ma dużo styropianu i wygląda komicznie. Dzięki temu, że skorupa S obskakuje dwa najmniejsze rozmiary (XS i S) nie ma tutaj tego problemu. Jest też dzięki temu lekko. Kask w moim rozmiarze waży tylko 1490 gramów. Dodatkowo Leatt 8.5 ma autorski system 360 Turbin Technology, który to dodatkowo obok EPS-u, redukuje energię uderzeń. Ma też podwójne D i wyjmowane awaryjnie poduszki policzkowe. Spełnia najnowszą normę ECE 22.06. Numer 1. siedzi.
Komfort w każdych warunkach
Po otwarciu paczki z przesyłką siedziałem w nim pół godziny. Zawsze tak robię, zanim zdecyduję się na zakup (kupując przez internet możemy odesłać zakupione przedmioty bez podawania przyczyny nawet do 30 dni), czy to w sklepie stacjonarnym czy dokonując zakupu na odległość. W pierwszej chwili pomyślałem, że jak będę miał go sobie zostawić, to zdemontuję te dwie śmieszne turbinki dodatkowego systemu bezpieczeństwa znajdujące się na skroniach – bo je czuję i będą mnie uwierały po jakimś czasie. Okazało się coś dziwnego, po jakimś czasie ja przestałem je czuć, a pierwsza i druga jazda testowa pokazały, że w ogóle problem zniknął.
Dziwne, bo jak coś w kasku uwiera na samym początku, to problem się tylko pogłębia, a nie rozwiązuje. Tu nastąpił cud – patrząc z perspektywy mojego 25-letniego doświadczenia.
Przejechałem się na moim V-Stromie i nie było mi w nim głośno, wiatr nie targał daszkiem (który ma tylko jedno ustawienie), fotochrom działał bez zarzutu, pinlock nie pozwalał na zaparowanie całego wizjera, choć ostatnio jest tyle wilgoci w powietrzu, że w okolicy nosa osadziła się para wodna. Po otwarciu wizjera i przewietrzenia kasku szybko znikła.
Są też minusy – nieregulowany daszek kontaktuje się z wizjerem otwartym w najwyższym położeniu dotykając go. To sprawi, że po kilku wyprawach górna część wizjera będzie delikatnie zmatowiona. Cóż, może w innych rozmiarach nie ma takiego problemu, ja to zaakceptuję, bo i tak tego zmatowienia nie będę miał w polu widzenia nawet przy szczelnym zamknięciu szyby. Punkt 2 zaliczam.
Regularna cena producenta za kask Leatt KIT ADV 8.5 V25 to 2 999 zł.
Ale kask to dopiero czubek… góry lodowej. Kurtka ADV FlowTour 7.5
Na początku przyznam się, że zachowałem się jak sroka. Kupiłem tę kurtkę oczami, dopiero później zacząłem kompletować jej użyteczności, czy aby na pewno mi pasuje. Oto czego wymagam od kurtki:
- bezpieczeństwo, czyli komplet ochraniaczy: plecy, klatka, łokcie, barki; odporny na ścieranie poliester, możliwość dopasowania do ciała za pomocą regulacji, odblaski,
- komfort w każdych warunkach, membrana na deszcz, panele meshowe na upał, możliwość spięcia ze spodniami, wygoda, niekrępowanie ruchów, dużo kieszeni, zmyślne dodatki producenta nieokreślone przeze mnie, ale takie, że powiem – wow, nie pomyślałbym o tym, ale to fajne,
- wygląd – kurtka to główny element naszej odzieży moto, ma wyglądać bojowo, muszę dobrze się w niej czuć.
To co, rozbieramy FlowToura 7.5 na czynniki pierwsze!
Kozacki wygląd!
Zacznijmy może znów od końca, a na pewno nie po kolei. Dawno nikt nie skomplementował mojej nowej odzieży tyle razy, co LEATT-a FlowTour 7.5. Kurtka nie spodobała się jedynie mojej żonie, że taka w ciapki, ale mój V-Strom 800 DE jest jednoosobowy, więc zupełnie się tym nie przejąłem. Reszta moich znajomych, gdy zobaczyła mnie w tej kurtce na naszym porównaniu 9 koncepcji na motocykl 125 wręcz ją komplementowała. I nie dziwię się, bo wygląda kozacko. Podoba mi się bardzo, pasuje też rozmiarowo, leży jak powinna, mimo że ja wymiarowy nie jestem. 190 wzrostu, 95 kg wagi, rozmiar XL. Jest mega. Nr 3. zaliczony.
I na słońce i na deszcz
Kurtka ma mnóstwo paneli z siatki, co sprawia, że w upał mamy mega przewiew. To się liczy podczas jazdy w offie, gdzie pracujemy na motocyklu i możemy się spocić nawet przy 15 stopniach Celsjusza. Zatem przewiew przede wszystkim. O komfort w deszczu dba oddychająca membrana HydraDri Max o wodoodporności 30000 mm/30000 g/m2. Niestety zaprojektowana do pakowania jej pod kurtkę, jako podpinka. Ja spróbowałem założyć ją na kurtkę i udało się też to. Trochę jednak krępuje ruchy, więc na asfalt można tak się nią posłużyć, ale w terenie zakładałbym jak kazał producent. Szkoda, mogłaby być rozmiar większa. Ale ma to też swój plus – w razie wywrotki w terenie nie uszkodzimy membrany zamontowanej pod kurtką. Niemniej jednak chciałbym mieć wolność wyboru.
Leatt FlowTour 7.5 ma siedem kieszeni. 4 z nich są zamykane, dwie nie (zupełnie nie wiem po co, bo bałbym się w nich cokolwiek wozić z obawy przed zgubieniem, no chyba że chusteczki higieniczne). Ostatnia, nieparzysta, umieszczona jest na lewym rękawie, i służy do umieszczenia w niej karty płatniczej. Kieszeniowo jest ok, choć mogłoby być lepiej – nie mamy żadnej wewnętrznej kieszeni.
Ze spodniami spiąć się możemy, mamy zamek także z częścią do wszycia w spodnie innej marki, zatem super przemyślana sprawa – jak ktoś kupi tę kurtkę a gania w spodniach Foxa czy Modeki. Duży plus.
A co z rozwiązaniami typu wow?
Co do rozwiązań wow, to mamy możliwość dopasowania kurtki nie tylko w pasie, czy rękawach, ale i na samym jej dole, a to za pomocą specjalnej gumki, której końcówki znajdują się w tych niezamykanych kieszeniach. Kolejna rzecz to możliwość montażu bukłaka (ale małego, raczej do 1,5 litra) bez potrzeby wożenia plecaka. Z tyłu mamy kieszeń, na przykład na podpinkę, która jest z siatki – pozwoli na szybsze wyschnięcie schowanej tam membrany. Punkt 2. spełniony.
A na końcu bezpieczeństwo
Klasa ścieralności materiałów to AA, więc potrójnego A mieć nie będziemy. Nawet na to nie liczyłem przy kurtce jednak mocno offowej, przewiewnej, a przez to mniej zabezpieczającej motocyklistę. Z drugiej strony mamy tutaj ochraniacze level 2 (barki, łokcie, plecy), plastrowe, pozwalające na przewiew. Tylko ochraniacze klatki piersiowej są levelu 1. Ale cieszę się, że są, bo wielu producentów całkowicie zapomina o tym, że jednak klatkę także powinni chronić. Natomiast co do nich jedna uwaga, trzeba dbać o to, by rzepy trzymające te ochraniacze od dołu były w pełni ze sobą złapane/zapięte. Mi zdarzyło się, że lewy ochraniacz po prostu wypadł na podłogę, na szczęście podczas kręcenia się przy motocyklu. Gdyby wypiął się w czasie jazdy mógłbym go bezpowrotnie zgubić.
Kurtka wyposażona jest też w mnóstwo stylowych odblasków, które poprawiają nasze aktywne bezpieczeństwo po zmroku. Dodatkiem jest też przygotowanie pod montaż ochraniacza karku, ale… już się od tego odchodzi ze względów bezpieczeństwa właśnie w profesjonalnym motocrossie, więc temat pomijam jako neutralny. Czy czuję się bezpiecznie w tej kurtce? Tak. Nr 1. potwierdzam.
Regularna cena producenta za kurtkę Leatt ADV FlowTour 7.5 to 2 499 zł.
Spodnie, a jakże, do kompletu ADV FlowTour 7.5
To tradycyjnie – w co muszą być wyposażone wymarzone przeze mnie spodnie?
- atrybuty bezpieczeństwa czyli ochraniacze kolan i bioder, możliwość zmieszczenia ortez, odporny na ścieranie poliester, odblaski,
- komfort i dopasowanie, czyli rozciągliwy materiał w newralgicznych miejscach, możliwość wyregulowania w pasie bez paska i/lub możliwość montażu szelek, wstawki enduro wzmacniające na wysokości kolan, wstawki z siatki, membrana wodoszczelna, długie i szerokie nogawki z regulacją umożliwiającą nałożenie ich na buty enduro.
Jeśli spodnie spełnią te dwa punkty, ja jestem szczęśliwy. Czy FlowTour 7.5 je spełniają? Niemal w 100% tak. Niemal.
Zatem jeśli chodzi o bezpieczeństwo,
to mamy ochraniacze kolan level 2 i bioder level 1. Ja w offie i na wyjazdach wakacyjnych jeżdżę w portkach z ochraniaczami i pampersem, więc biodra mi się dublują – nie wyciągam nigdy tych ze spodni. Za to muszę wtedy mieć możliwość dopasowania wszystkiego idealnie. Odblaski są. Czy zmieszczą się ortezy? Przyznam bez bicia, że jeszcze tego nie sprawdzałem. Materiał rozciągliwy, po wyjęciu ochraniaczy kolan powinno się to udać. Czy będzie wygodnie? Pewnie nie, ortezy są po to, by wygodnie nie było. Punkt nr 1. zrealizowany myślę.
Spodnie FlowTour 7.5 mają nie dość że taki endurowo/crossowy pasek mikrometryczny to jeszcze regulację rzepem w pasie, a jakby tego było mało w zestawie mamy od razu szelki. Rewela. Spodnie możemy też spiąć z kurtką, dla wygody, bezpieczeństwa i komfortu termicznego w trasie. Nogawki są regulowane na rzepy – na szerokość, i buty enduro czy crossowe mieszczą się pod nimi bez problemu. Mamy też wodoszczelną, oddychającą membranę HydraDri Max (identyczną jak w kurtce o wodoodporności 30000 mm/30000 g/m2). Wpinamy ją w spodnie za pomocą suwaków. Membrana tylko do noszenia pod spodniami. Trochę szkoda, ale cóż, ma to swoje plusy jak wspominałem już przy kurtce.
Komfort termiczny ma wpływ na bezpieczeństwo
Siatki oddychającej mamy sporo, paneli stretchowych też, mamy też odporne na ścieranie i temperaturę wstawki wzmacniające spodnie po ich wewnętrznej stronie, tam gdzie mamy ciągle kontakt z motocyklem jadąc w terenie. Wszystko zatem się zgadza, jeśli chodzi o moje wymogi, tak? No nie wszystko. Ja mam bardzo długie nogi i przydałyby się dłuższe nogawki. Niestety Leatt nie ma rozmiarów z przedłużanymi nogawkami, dlatego też po zgięciu kolan ledwo z naddatkiem małym starcza tych spodni by pozostać na wysokich butach enduro. Jak do tej pory to ich jedyny minus. Mimo wszystko absolutna większość mi pasuje, a wy możecie nie mieć z tym problemów. Nr 2. zaliczony.
Regularna cena producenta za spodnie Leatt ADV FlowTour 7.5 to 1 799 zł.
Buty adv to muszą być z membraną – Leatt HydraDri 7.5
Mam buty adventure. Sidi Adventure. Kupiłem w ciemno w sumie, bo każdy polecał. Nie jestem z nich zadowolony, bo mi obcierają pięty a ich wykończenie na wysokości łydki od trzymania motocykli wpija się w skórę tak, że pozostawia rany. Serio. To są moje czwarte i ostatnie Sidi. Mam jeszcze Crossfire III, wcześniej miałem dwójki i jedynki. Wystarczy. Dlatego do kompletu zamówiłem buty Leatt. Tu już nie będę się rozpisywał w punktach czego chcę od butów adventure, bo to prosta sprawa – membrana, wygoda, wysoka cholewka, duży stopień ochrony.
Leatty 7.5 wydają się spełniać moje oczekiwania, jechałem w nich dopiero dosłownie dwa razy. Są wygodne, trzymają stopę, nie ścierają pięt. Jedyny minus to brak pełnego zawiasu – mają system taki szczątkowy, więc czekam aż się wyrobią i będą bardziej miękkie. Swoją drogą to Sidi ADV, mające zawias, pstrykały na nim od samego początku, że wstyd było w nich po klatce schodowej chodzić. Buty jak buty – mają dwie klamry, grubą antywibracyjną podeszwę – są ok.
Podsumowanie
Niedługo jadę na polski, a potem bałkański TET – oczywiście w zestawie Leatt. Nagram film, będzie na YT, ale pewnie i do tego artykułu go podlinkuję. Zobaczycie wtedy co i jak.