Route 66 w stronę domu
Następnego dnia zaczynamy nasz powrót do domu. Przejeżdżamy połowę Transalpiny, która podoba nam się zdecydowanie bardziej niż trasa Transfogaraska i kierujemy się w kierunku miasta Arad, położonego przy granicy z Węgrami. Do Arad przyjeżdżamy dosyć zmęczeni, ogólnie dziesiąty dzień na motocyklu daje się odczuć w kościach.
Udaje nam się znaleźć przemiły Robinson Camping, gdzie nie tylko rozbijamy namioty i dostajemy przepyszne jedzenie, ale także możemy wykąpać się w małym basenie na podwórku. Cudnie tak wyskoczyć ze stroju motocyklowego w 40-stopniowym upale i rzucić się do basenu z chłodną wodą. Bardzo miło wspominamy to miejsce.
Następnego dnia jedziemy na Węgry. Na kempingu w Budapeszcie dowiedzieliśmy się, że jest tam również moto-kemping i tak faktycznie jest. Malowniczo położony przy trasie nr 66. Camping nazywa się Magyar Route 66.
W ogóle droga 66 na Węgrzech jest obowiązkowa do przejechania, zaczyna się przy miejscowości Miszkolc i wije się zakrętami przez południe Węgier. Nie są to już wysokie góry lecz piękne malownicze krajobrazy, zielone pola, niebieskie jeziora i ogromne drzewa. Bardziej swojski klimat. Trasa prowadzi przez Park Narodowy Gór Bukowych. Sam kemping bardziej komercyjny niż inne, jest basen i są pewne wygody ale można tu również zobaczyć osły i konie pasące się za płotem, pełno ptaków i w ogóle zwierząt. Bardzo czyste i przyjemne miejsce, oczywiście w duchu motocyklowym. Sam właściciel ma dosyć pokaźną kolekcję najróżniejszych maszyn. Z Magyar Route 66 kierujemy się następnego dnia już do Polski. Jedziemy do Rzeszowa, a z Rzeszowa do Warszawy. Mamy oczywiście kilka przygód po drodze ale to już na inną historię.
Podsumowując tę wyprawę możemy powiedzieć, że był to wyjazd naszego życia. Dostaliśmy szkołę jazdy po zakrętach w górzystym terenie i z dziurami na drodze. Do tego dawał w kość 40-stopniowy upał. Widoki jednak zrekompensowały wszystkie trudy. Po drodze spotkały nas same przyjemne rzeczy, nie odczuliśmy ani przez chwilę jakiegoś niebezpieczeństwa ze strony mieszkańców czy turystów. Za rok chcemy się wybrać do Czarnogóry, Albanii i Macedonii. Ja już zaczynam planować nową trasę.