Skuter nie nadaje się w trasę, 125 cm3 to za mało, żeby pojechać gdzieś dalej – te i inne mity dotyczące małych pojemności rozbijałem w pył ciesząc się jak dziecko z możliwości jazdy Rometem Black City. Wady? Musiałem długo szukać.
Zdjęcia do testu: Marcelina Woźnicka
Zawsze boli mnie, kiedy na aktualnych produktach Rometa czy Junaka wiesza się psy. Że niby to zdrada, że niby z oryginału tylko naklejki pozostały. Owszem, miło by było, gdyby te zacne polskie motocykle od początku do końca powstawały w Polsce, ale skoro twarde warunki ekonomiczne na to nie pozwalają, to chyba lepiej, że jednoślady te powstają w ogóle?
Daleki jestem od bezrefleksyjnego krytykowania czegokolwiek. W przypadku działań Rometa gołym okiem widać, że to nie tylko przyklejanie naklejek na chińską maszynerię, ale faktyczna troska o jakość, detale i serwis. Każdy nowy model jest wyraźnie lepszy od poprzedniego, z każdym z nich wiąże się jakieś zaskoczenie i radość, że zadziałał tutaj polski duch, potrzeba unikania bylejakości i nijakości.
Tandeta? Nigdy w życiu!
Kiedy w zeszłym roku Romet pokazał w Poznaniu nowe modele motocykli i skuterów, podszedłem do nich dość sceptycznie. Na targach – wiadomo – wszystko wypucowane, wychuchane. Zobaczymy jak to jeździ w normalnych warunkach.
Romet Black City – dane techniczne
Silnik: jednocylindrowy, chłodzony cieczą
Pojemność: 124,6 cm3
Moc: 9 KM
Przekładnia: CVT
Hamulec przedni: jednotarczowy
Hamulec tylny: jednotarczowy
Wymiary (dł. x szer. x wys.): 2040 x 700 x 1131 mm
Prędkość maksymalna 100 km/h
Cena: 6 499 zł
Skuterami nigdy się szczególnie nie interesowałem, więc test nowego Black City przeprowadziłem dopiero w tym roku. Pierwszy kontakt z jednośladem wypada bardzo pozytywnie. Skuter ma ciekawą, bardzo dynamiczną sylwetkę. Widać troskę o szczegóły – detale jak lusterka czy kokpit zaprojektowano i wykonano bardzo starannie, żaden element nie wydaje się być oderwany od koncepcji stylistycznej.
Jakość plastików użytych w konstrukcji jest zadziwiająco dobra – to już nie to skrzypiące tworzywo, które straszyło w skuterach sprzedawanych w supermarketach. Choć tanie, jest dobrze spasowane i wygląda całkiem przyzwoicie. Wielki plus dla projektantów za uniknięcie naśladownictwa znanych modeli – Black City kroczy własną drogą i ma własny, charakterystyczny styl. Mogę powiedzieć, że męski – bez wstydu śmigałem nim w gęstwinie zakorkowanych ulic Górnego Śląska.
Pozycja na skuterze jest więcej niż wygodna. Dzięki kanapie, która w kwestii wygody bije na głowę zarówno Burgmana, jak i Yamahę Tricity, nawet daleka podróż Black City nie powoduje bólu pośladków – i to – uwaga – nawet u pasażera! Pod kanapą znajduje się całkiem pojemny schowek. Wystarczy on na spore zakupy w dyskoncie, ale kask integralny w rozmiarze XL już się tam, niestety, nie zmieści.
Klasycznym, bardzo przydatnym dodatkiem jest rozkładany haczyk, który pozwala zamocować torbę z zakupami, dodatkowy kask lub zwój drutu wiązałkowego potrzebnego na budowie.
Te romety sa strasznie słabe tylko 9 km,ja w swoim runerze (gilera runner)miałem 15 to byla rakieta!!
Jeśli chodzi o skutery 125 to moim zdaniem warto zainwestować w maxi-skuter. Osobiście mogę polecić Bartona B-Max. Świetny skuter. Niezwykle wygodna kanapa, dobre osiągi i małe spalanie. Wysoki komfort jazdy. Od mniej więcej roku jestem jego posiadaczem i zdecydowanie mogę go polecić. Jeden z najlepszych maxi- skuterów dostępnych na rynku.