Na imprezie Royal Enfield One Ride, która odbyła się w weekend 20-21 września, miałem okazję krótko porozmawiać z Karthikiem K, menedżerem regionalnym indyjskiej firmy na Europę Północno-Wschodnią, Bliski Wschód i Afrykę. Opowiedział o filozofii marki, planach jej rozwoju i sytuacji na polskim rynku.
Karthik K, wysoko postawiony przedstawiciel marki Royal Enfield, był mocno rozchwytywany na imprezie One Ride, ale udało mi się porwać go na parę minut i zadać kilka pytań.
Konrad Bartnik: Dzień dobry, przede wszystkim gratuluję poziomu sprzedaży, ponad milion sprzedanych motocykli w ciągu roku to wspaniały wynik.
Karthik K: Dzień dobry, dziękuję. To wszystko dzięki pasji i miłości, jaką pokazują nasi klienci. To naprawdę świetny rezultat.
Znaleźliście się w gronie największych producentów na świecie, oferując motocykle o wciąż bardzo tradycyjnym wizerunku. Co jest źródłem tego sukcesu? Jak udaje się wam trafiać do motocyklistów, a więc i klientów?
Firma Royal Enfield kieruje się bardzo prostą zasadą: mniej znaczy więcej. Tworzymy motocykle tak proste, jak to tylko możliwe, aby jazda była czystą przyjemnością. Nasze maszyny nie są skomplikowane – mają być dostępne dla każdego, by każdy mógł poczuć radość z jazdy.
Są też bardzo przystępne cenowo.
Dokładnie. Staramy się, aby nasze motocykle były premium, ale w przystępnej cenie. Dlatego nazywamy je motocyklami dostępnymi.
Mam jednak pewną uwagę. Nowa linia 350, zwłaszcza modele Classic i Bullet, stała się moim zdaniem – i myślę, że mówię w imieniu wielu motocyklistów i fanów Royala – zbyt nowoczesna. LED-owe światła i kierunkowskazy zamiast tradycyjnych żarówek trochę psują wizerunek i przyjemność obcowania z tymi maszynami. A przecież nas, Europejczyków przyciąga właśnie maksymalna prostota. Co było powodem tych zmian?
Nadal trzymamy się naszej filozofii klasycznego motocykla – czy to Classic 350, czy Classic 650. To wciąż perfekcyjny retro bike. Ale jednocześnie chcemy dotrzeć do młodszych odbiorców. Stąd modele takie jak Guerilla 450 czy Hunter. To motocykle nieco bardziej nowoczesne, ale nadal proste. U nas nie znajdzie pan wielu gadżetów. Wracamy do filozofii less is more – brak skomplikowanej elektroniki, tylko proste rozwiązania, z nowoczesnym akcentem dla młodszych klientów.
Rozumiem, że chcecie uniknąć sytuacji niektórych innych bardzo starych marek, które długo żyły legendą, a dziś to już nie wystarcza.
Myślę, że kluczową decyzję strategiczną podjęliśmy już w 1996 roku, gdy Asia Motors przejęło firmę. Od tego czasu wszystkie nasze motocykle mieszczą się w segmencie od 250 do 750 cm3. I nigdy tego nie przekroczymy. 750 to absolutne maksimum.
Czy to oznacza, że nowy Himalayan będzie miał 750 cm3?
Tak, dokładnie. Lada moment będzie dostępny.
Nowości Royal Enfield: dwa nowe Himalayany na testach w… Himalajach!
Jakie są wasze dalsze plany dotyczące gamy modelowej? Wiemy o nowym Himalayanie, ale słyszałem też plotki o modelu Bullet 650. To możliwe?
Proszę poczekać do targów EICMA. W tym roku świętujemy 125-lecie marki, więc pokażemy coś specjalnego. Będzie też mocniejszy akcent na motocykle elektryczne. Nie mogę zdradzić szczegółów, ale proszę odwiedzić nasze stoisko – na pewno zobaczycie coś wyjątkowego.
Na imprezę One Ride przyjechało ponad 200 osób. Jak widać, w Polsce macie coraz większą społeczność oddanych użytkowników. Czy to dla was obiecujący rynek?
Zdecydowanie. Wierzymy w polski rynek, bo jest duży i pełen możliwości. Choć jesteśmy najstarszą firmą motocyklową na świecie, w Polsce czujemy się jak noworodek – dopiero zaczynamy. Wierzymy, że w ciągu najbliższych pięciu lat czeka nas tu fenomenalny rozwój. Nasz partner w Polsce robi świetną robotę. Nowy salon w Katowicach jest jednym z najlepszych w Europie, a my stale rozwijamy sieć i serwis.
Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę kolejnych sukcesów.
Również dziękuję. A w Polsce planujemy jeszcze większe rzeczy. To dopiero początek.
Near 650 był na mojej liście ale cena od zapowiedzi skoczyła X2 więc sorry ale no sorry
Bear
Szkoda tylko, że ten „partner” w Polsce narzuca ceny wyższe niż w Niemczech.
Tak nawiasem mówiąc… Szkoda. Szkoda, że producenci poszli w te marne 20KM (odnośnie sprzętu typu RE Classic 350 czy Honda GS350, Benelli Imperiale 400 itp.).
Jeśli ktoś przesiada się z 10-15-konnych 125cm3, to niestety, te wszystkie motocykle z pojemnościami 250-400 o mocy około 20KM, są niewystarczające. Więc tacy ludzie raczej zawsze wybiorą coś używanego, typowego nakeda 500-600cm3 o mocy 50-80KM, nie dlatego, że potrzebują aż tyle, ale dlatego, że… po prostu nic innego nie ma, raczej. Przesiadka z 10-15-koni na około 30-35KM, byłaby dużo przyjemniejsza i bardziej logiczna… przy założeniu, że mowa o silnikach nie posiadających mega wysokoobrotowej charakterystyki. Ja mam kilka motocykli, o mocach 10 – 110KM. I najbliżej byłoby mi właśnie do silnika 30-35KM, gdzie max momentu wypada w okolicach 6-8 rpm (tak, jak mocniejsze sprzęty typu Honda CB750 czy Suzuki GS500, chodzi rzecz jasna o sam punkt RPM, a nie wartość Nm). Fajnie byłoby się bujać takim po obrzeżach miasta.
Nie zapominaj o doświadczonych motocyklistach przesiadających się z +/- 100 KM właśnie na 20-konnego Royala, bo on ma to nieuchwytne „coś”. Ja osobiście dużo lepiej bawię się na 350 niż jakimkolwiek 650 z tej samej stajni. I nie potrafię do końca powiedzieć, dlaczego.
Czy Karthik K to jakiś kryminalista, którego nazwiska nie można podać?
To jest ciekawa sprawa. Pan sam się tak przedstawia i tak występuje w mediach społecznościowych. Nie byliśmy w stanie dotrzeć do jego nazwiska. Być może to jedna z różnic kulturowych, których dopiero się uczymy.