Kiedy na motocyklach jeździsz już jakiś czas, w pewnym momencie odkrywasz, że do pewnych rzeczy zaczynasz mieć niepotrzebny sentyment… Trzymasz motocyklowe graty zupełnie bez sensu. Nie jeździsz w nich bo albo nie pasują, albo są zużyte, albo po prostu masz już lepsze. Stanąłem przed dylematem – co zrobić ze swoim dziesięcioletnim kombinezonem motocyklowym Dainese Trickster?
Pamiętam jak dziś, gdy go kupowałem, pamiętam jaki byłem dumny jeżdżąc w nim, jak świetnie pasował, jak rewelacyjnie wyglądał i jak się w nim wspaniale czułem. Pamiętam też ile kosztował – 4 500 zł na półce, a ja jeszcze do niego dokupiłem dedykowane buty, wiecie, takie podczepiane pod nogawki, pod kombinezon, wtedy najnowszy krzyk motocyklowej mody, teraz temat trochę zapomniany…
Lata mijały, slidery w Tricksterze żółkły (latałem na supermoto po torze, więc przycierałem podeszwy butów, nie slidery kolanowe), zaliczyłem w nim kilka wywrotek. Kombiak poszarzał, zbrzydł, zestarzał się. Dodatkowo pojawiły się w nim dziury w wyniku szlifów, zdarta farba na tyłku, a szwy trzymające zamek-rozporek puściły – to akurat było nawet fajne, bo była to dodatkowa letnia klima w jakże przecież newralgicznym miejscu…
Stanąłem przed dylematem – przecież mam nowszy, może nawet lepszy kombinezon rodzimej produkcji – Rebelhorn Rebel. Co zrobić z Dainese? Wrzucić na strych i o nim zapomnieć? Dojeżdżać go prywatnie na torach, bo pod jakieś zdjęcia przy mojej pracy to on już się serio nie nadaje… Sprzedać? Za ile, taki zniszczony i komu? A może wrzucić go na strych, obok moich pierwszych (mających już ponad 20 lat), dawno zapomnianych skór Tarboru. Ot i tyle, niech leży.
Wszystko to bez sensu, pomyślałem. Zacząłem szukać firmy, która profesjonalnie ogarnie mi to kombi – wcześniej oceni, czy temat w ogóle jest do uratowania. Praktycznie od razu trafiłem na firmę Robertozon. Raz – słyszałem o nich niejednokrotnie. Dwa – mają naprawdę prężny marketing (taaa, czyli ta nasza marketingowa robota, którą robimy dla klientów, to jednak ma sens… hehe). Przejrzałem ich ofertę. Robertozon – Renowacja, naprawa i przeróbki odzieży motocyklowej i okazało się, że robią wszystko to, czego potrzebuję. A potrzebowałem sporo. Załatanie dziur, czyszczenie i ozonowanie, szycie, malowanie i… personalizacja. Jak szaleć, to szaleć! Postanowiłem zafundować sobie napis BRZOZA nad tyłkiem!
Zrobiłem tak, jak robią wszyscy – poczytałem opinie w Internecie. Oczywiście byli malkontenci, ale znakomita większość ludzi zachwyconych, a część w ogóle uważa tę firmę za cudotwórców. Dobra, decyzja podjęta!
Postanowiłem skontaktować się z przedstawicielami firmy i od razu trafiłem na właściciela, czyli Roberta. Nie, nie ma na nazwisko Ozon, jak wielu uważa. Miła gadka telefoniczna, zbadanie potrzeb klienta itd. Profeska. Piszę o tym dlatego, że to dla mnie bardzo ważne. Nienawidzę gburowatych albo sztywnych gadek, a tutaj wszystko jak należy. Prześlij kombiaka, zobaczymy co możemy dla ciebie zrobić – usłyszałem w słuchawce. Niepotrzebnie wygadałem się, że mam drugi, w którym też leżałem, ale praktycznie nic nie widać, bo tylko malowanie skóry się starło, a ona pod spodem też czarna. I już mam dwa kombiaki do przesłania. Robert mówi, że jakaś promocja się dla mnie znajdzie. Super. Jesień jest, przynajmniej jednego kombiaka potrzebuję na koniec listopada – na testy BMW w Hiszpanii. Spoko, ma się udać. Zatem wysyłam!
Trudno mi określić to, co robi Robert dla zwykłych klientów, a co robił tylko dla mnie, biorąc pod uwagę, że mogę wam tę usługę chcieć zrecenzować (o czym wcale mu nie mówiłem) w formie artykułu, ale… Kontakt świetny, decyzje na tematy tuningu mojej odzieży skórzanej podejmowaliśmy wspólnie, miałem wpływ na wszystko. Dla mnie bomba.
Na pierwszy ogień Dainese. Temat trudny, dla mnie wręcz z góry przegrany. Przecież z takiego zaniedbańca nie da się zrobić kombiaka w stanie idealnym… Taaa, nie da…
Robert i jego ludzie wzięli się za kombinezon kompleksowo. Oto lista czynności, których potrzebował mój kombiak:
1. Pełen serwis 5w1 czyli czyszczenie zewnętrzne i wewnętrzne, ozonowanie (zabicie bakterii, brzydkich zapachów, grzybów itd.), konserwacja skóry, jonizowanie srebrem i serwis zamków.
2. Szycie. Przegląd kombinezonu, uzupełnienie wszystkich uszkodzonych zewnętrznych szwów, drobne poprawki szwów również w podszewce.
Wymiana uszkodzonego panelu na przedramieniu na nowy. Wycięcie uszkodzonego panelu i wszycie nowej skory bydlęcej (całość na podwójnych szwach zarówno wewnętrznych jak i zewnętrznych). Wymiana dwóch uszkodzonych czarnych pasków na kombinezonie na nowe.
3. Pełna renowacja, czyli przygotowanie powierzchni skóry, uzupełnienie wszystkich ubytków, dobranie koloru do całości i malowanie oraz lakierowanie zarówno uszkodzonych paneli jak i tych, gdzie kolor nie był idealny. Na koniec zabezpieczenie powierzchni skóry przed czynnikami zewnętrznymi.
4. Naszywki ze skóry, według wcześniej uzgodnionej czcionki i koloru
Każdy kombinezon traktowany jest inaczej, a wycena jego naprawy jest absolutnie indywidualna. Oczywiście nie chodzi tutaj o to, że piękna blondynka będzie miała taniej, a grubas z siwą brodą drożej… Chodzi o stan kombinezonu i zakres prac, jaki trzeba przy nim wykonać. Zdecydowanie w moim przypadku najtańszy okazał się punkt pierwszy i ostatni, czyli punkty standardowe działania firmy. Droższe od szycia i uzupełniania ubytków okazało się malowanie całego kombinezonu, czyli punkt trzeci. Wiadomo, to tylko efekt wizualny, więc kto nie musi mieć wymuskanej nówki na pierwszy rzut oka, ten może po prostu ten punkt pominąć. Specjalnie nie piszę tutaj o cenach, bo są one tak indywidualne, że nie chciałbym wprowadzić was w błąd – wasz kombiak może okazać się i droższy i równie dobrze tańszy w naprawie od mojego, skomplikowanego przez jego wzory na przykład na rękawach. Co do ceny, to powiem tak, że całość wyszła około trzykrotnie taniej niż wartość kombinezonu w dniu jego zakupu…
Poprosiłem Roberta, żeby zrobił zdjęcia podczas procesu naprawy. Pracownice firmy nie bały się prucia szwów, cięcia skór i innych drastycznych rzeczy:
Etap renowacji skóry świetnie oddają zdjęcia, na których tylko część kombinezonu jest najpierw wyczyszczona, a potem odmalowana, a część jeszcze została nieruszona:
Robi wrażenie, prawda? Nie mogłem się doczekać, gdy dostanę swojego kombiaka, gdy w końcu do mnie przyjdzie.
Po około miesiącu stało się, w moim paczkomacie pojawiła się przesyłka. Mam cztery dychy na karku, ale biegłem po nią jak nastolatek… Domowa przymiarka i…
Leży jak ulał, a wszystkie uszkodzenia cudownie znikły. Kolory odzyskane. Ja przez ostatnie dziesięć lat zdążyłem się ożenić, posiwieć na brodzie, a kombiak wygląda zupełnie tak samo! Dla porównania, zdjęcia poniżej z kwietnia 2013 oraz ze stycznia 2023, po renowacji…
Rozdarcia na, bardzo przecież skomplikowanych, rękawach po prostu zniknęły,
Kolory są żywe, a biel jest prawdziwą bielą, a nie pożółką poświatą bieli, co pięknie widać na przykładzie nieruszonych zakładek pod zamkiem na końcu rękawa –
Kombinezon został w pełni odrestaurowany i wygląda jak nowy, nie tylko z daleka ale również z bliska, trzeba jedynie wymienić żółte ze starości slidery…
Dodatkowo na plecach zyskałem piękną personalizację, o której zawsze marzyłem, a jakoś nigdy nie wychodziło jej zrobić:
Jak dobrze się przyjrzycie, to zobaczycie na zdjęciu wyżej, na lewym pośladku delikatnie przetartą skórę, pozostały ślad po którejś wywrotce. Ot i to wszystko czego mógłbym się czepnąć. Ale w sumie nie powinienem, bo mówiłem Robertowi, żeby jakoś mocno w ten kombiak nie wnikał, przecież nie jest nowy, nie musi być idealny, więc uznał, że nie ma sensu za dodatkowe pieniądze malować czarnych elementów. Zapastuję je sobie, jak mi to będzie przeszkadzać, ale… nie przeszkadza.
Artykuł byłby za długi, gdybym opisywał podobny proces tworzenia, jaki zaszedł przy okazji mojego Rebelhorna model Rebel. Kombiak został odświeżony, wyczyszczony w środku i na zewnątrz, zamki zakonserwowane, czarne ubytki koloru zamalowane, a on sam spersonalizowany nie tylko moją ksywą, ale także naszywkami Motovoyagera. Foty poniżej z testu BMW M 1000 R:
Robota firmy Robertozon mega! Czy jestem zadowolony? Baaardzo! Czy polecam? Zdecydowanie tak! Dodatkowo oba moje wdzianka dostały jedną ksywę – teraz nie mam kombinezonów, tylko KombiOzony!!!
Jeśli chcecie naprawić, poprawić, przerobić czy spersonalizować swoje skórzane wdzianka – odezwijcie się do Roberta w celu wyceny prac!
zapomniałeś brzoza napisać ile cie to kosztowało:)
Zapomniałeś doczytać… :)