Krótkie i przewiewne rękawice. Niby kupujemy je tylko do miasta i tylko na lato, a potem okazuje się, że jeździmy w nich w zasadzie non stop, również na dalekie wyjazdy. Jednym z modeli z taką rozszerzoną funkcjonalnością jest z pewnością Rukka Airium 2.0 – tekstylne rękawice na upały i…. chłód. Coś pomieszałem? Wcale nie!
Motocykliści z wieloletnim stażem mają zazwyczaj w domu po kilka egzemplarzy każdej części ubioru. Starsze, nowsze, na szosę, w teren, na wiosnę/jesień, na lato itd. Wśród nich mamy swoje ulubione, po które sięgamy domyślnie, bez głębszego rozważania. Ot, wychodzę pojeździć albo coś załatwić, to pyk, biorę właśnie te. Ciuchy i akcesoria pierwszego wyboru, które sprawdzą się niemal zawsze.
Jeansy Rukka Wilde-R TRS. Wygodne spodnie na motocykl i na miasto [test, opis, recenzja]
W mijającym sezonie jednym z takich elementów garderoby były dla mnie rękawice Rukka Airium 2.0. Potrzebowałem czegoś na lato, czy też generalnie na ciepłe dni. Moje poprzednie rękawice, jednej z popularnych polskich marek, po jednym sezonie wyglądały jakby służyły nie tylko do jazdy na motocyklu, ale też do kopania rowów, ręcznego segregowania odpadów z drutu kolczastego i walki z rozjuszonym niedźwiedziem. Dość powiedzieć, że z ulgą (moją) wylądowały w śmietniku jeszcze w sklepie, w którym odbierałem nowe Rukki.
Letnie, ale nie meshowe
Airium 2.0 to rękawice z krótkim mankietem. Można je określić jako miejskie, dla mnie są po prostu uniwersalne – bardzo nie lubię długich rękawic i używam ich tylko wtedy, gdy naprawdę muszę. Czyli gdy jest zimno i mokro. Nazwa Airium sugeruje zwiększony przepływ powietrza. Patrząc na strukturę materiału, z którego zostały wykonane, rzeczywiście można się tego spodziewać. Choć nie jest to typowy mesh z dużymi oczkami, to tkanina wygląda na lekką i przewiewną.
Czy jest tak w istocie? Nie do końca. W czasie jazdy, nawet na nakedzie, nie czuć wiatru wdzierającego się do wnętrza rękawic i przyjemnie chłodzącego nasze palce, a przy okazji rozwalającego stawy. Wręcz przeciwnie, dłonie wydają się odizolowane od warunków zewnętrznych. Gdzie więc ta „letniość” Rukki Airium 2.0? Prawdopodobnie w tym, że rękawice te bardzo dobrze trzymają stałą, umiarkowaną temperaturę wewnątrz.
Czy w czasie jazdy, czy w czasie postoju i walki w korkach, nawet w największe upały w ręce jest tylko lekko ciepło. Ponadto w jakiś nieznany mi sposób znika pot, dłonie pozostają suche. I to jest chyba największa zaleta tych rękawic – stałość warunków. Czy upał, czy chłód, jest może nie idealnie, ale naprawdę OK. Dzięki temu tego teoretycznie letniego modelu używam do teraz, kiedy temperatury spadły już do kilku stopni. Gdy wyjeżdżam rano, prosto w wilgotne mgły, czy wracam po zmroku, w motocyklach adventure z osłonami dłoni nie włączam nawet grzanych manetek. Z tym że muszę zaznaczyć, że jestem generalnie zimnolubny i moja granica komfortu leży trochę dalej.
Druga skóra
Kolejną zaletą tych rękawic jest wygoda użytkowania. Na początku miałem mały problem z dobraniem rozmiaru, czym nie byłem szczególnie zaskoczony. Każdy z nas ma dłonie jakie ma, nie wszyscy mieścimy się w branżowych standardach i proporcjach. Tak więc moje dłonie są gdzieś między rozmiarem 10 a 12, w zależności od producenta. W przypadku Rukki zdecydowałem się na 11, choć palce wskazujące obu dłoni wyraźnie dochodziły już do końca rękawicy. W większych z kolei zostawał spory „miękki szpon”, więc z dwojga złego wolałem w tę stronę. A nuż się rozciągną.
No i się ciut rozciągnęły, na tyle, że po kilku tygodniach było już bardzo dobrze, a po paru miesiącach jest idealnie. Zakładam te rękawice jak drugą skórę i w ogóle o nich nie myślę. Nic nie ciśnie, żaden szew nie uwiera, po prostu wkładam, zapinam pasek na rzep i voila. Apropos rzepów – po kilku miesiącach intensywnego użytkowania wciąż „kleją” mocno. Poprzednie rękawice w połowie sezonu musiałem oddać do krawcowej na wymianę rzepów, bo trzymały się na słowo honoru rasowego polityka.
Czy są bezpieczne?
Właściwości rękawic Rukki w kontakcie z asfaltem i innym podłożem na szczęście nie było mi dane testować. Podobnie jak żadnych innych rękawic. Chyba coś mnie w życiu omija… Jeśli chodzi o protektory, to jeden spory, wykonany z elastycznego tworzywa, umieszczono od spodu, na zewnętrznej stronie śródręcza. Przepraszam, jeśli w tym momencie zgwałciłem nazewnictwo anatomiczne. Chodzi o tę miękką część na południe od małego palca. Kolejne ochraniacze mamy już na zewnątrz – na wszystkich kostkach oraz na stawach trzech środkowych palców.
Nie wygląda to szczególnie imponująco, ale też nie są to rękawice sportowe, tylko do użytku codziennego. Kupując je, z góry wiesz, na co się decydujesz. Stawiasz komfort ponad bezpieczeństwem.
(Nie)czuły dotyk
W zasadzie jedyną wadą, jaką znalazłem w tym modelu rękawic, jest dosyć słaba współpraca z ekranami dotykowymi. Niby na palcach umieszczono specjalne wstawki umożliwiające kontrolowanie urządzeń elektronicznych, ale zawsze mam z tym problem. W mój niewielki telefon (Iphone SE) muszę się zdrowo „nastukać”, żeby coś zrobić, dlatego wolę już po prostu zdjąć rękawicę. W urządzeniach z dużym ekranem i przyciskami, np. nawigacyjnych, jest już dużo lepiej, ale też trzeba trafić odpowiednią częścią palca i mocno przycisnąć.
Cena?
Ile trzeba wydać na rękawice Airium 2.0? Więcej niż na modele budżetowe, ale zaskakująco mało jak na produkty Rukki, które przecież potrafią iść w grube tysiące. Rękawice kosztują 439 zł, co według mnie jest akceptowalną kwotą za wygodny model, którego będziesz używał przez większą część sezonu.
Zgadzam się ze stwierdzeniem, że komfort jest ważną częścią naszego bezpieczeństwa. Zwłaszcza w takim obszarze jak dłonie i kierownica, gdzie powinieneć sprawować kontrolę, a nie myśleć o tym, jak ci źle. Rękawice Rukka Airium 2.0 potrafią ten komfort utrzymać. Na pewno warto je rozważyć i przymierzyć.