Wyjazdy motocyklowe, zwłaszcza te dalekie, wielodniowe, to wymagający sprawdzian dla relacji między ich uczestnikami. Zmęczenie, trudności, oczekiwania, wypadki losowe i kwestie finansowe – to wszystko powoduje narastające napięcie i może zniszczyć nawet dobre znajomości i przyjaźnie. Oto garść porad, które pomogą ci stać się odbezpieczonym towarzyskim granatem i raczej prędzej niż później usłyszeć: Wiesz co? Weź ty już może wracaj do domu…
Podróżowanie na motocyklu to nie banan z masłem. A może to była bułka? Trzeba zaplanować, zorganizować, przejechać trasę w upale i deszczu, często coś naprawić i non stop podejmować decyzje. Motocykliści preferujący samotne wyjazdy mają trochę łatwiej, bo muszą się dogadać z tylko jedną osobą, którą w dodatku znają od urodzenia i w większości lubią i szanują. Natomiast wszędzie tam, gdzie jest więcej niż jeden uczestnik wycieczki, mniejsze lub większe tarcia są raczej nieuniknione.
Oczywiście wielu z nas ma już swoje sprawdzone ekipy, które znają się jak łyse konie i wiedzą, jak unikać gwałtownych sporów, a przynajmniej wygładzać ich przebieg i minimalizować skutki. Natomiast czasem do takiej zgranej grupy trafia ktoś nowy i przypadkowy. Możemy również znaleźć się na wyjeździe zorganizowanym, w ekipie samych nieznanych nam osób.
Poniżej zebrałem porcję zachowań, które bardzo szybko zrobią z ciebie najmniej lubianego uczestnika wyjazdu i mogą być przepustką do świata przymusowych samotnych podróży. To zbiór obserwacji moich i moich znajomych. Ba! Sam uprawiam przynajmniej jedno przykre zachowanie i dziwię się, że jeszcze nikt mnie nie odesłał na chatę…
Od razu próbuj rządzić!
W każdej grupie z czasem pojawia się naturalny lider, ewentualnie kilku. Ktoś najlepiej ogarnia trasę, ktoś noclegi i atrakcje, ktoś inny naprawy, a jeszcze ktoś dokumenty i formalności. No i super, tylko ważne, żeby z miękkiego przywództwa nie zapędzić się w dyktaturę i nawet mając najwięcej doświadczenia i pomysłów w danej dziedzinie, raczej proponować coś, a nie po prostu oznajmiać, że tak będzie. Jeśli jesteś w czymś dobry, grupa to wyczuje i za tobą pójdzie. Ważna jest wspomniana naturalność. Cytując panią Thatcher, „Być potężnym – to tak samo jak być damą. Jeśli musisz zapewniać, że nią jesteś – to nie jesteś”.
Jeśli więc chcesz szybko zrazić do siebie całą ekipę, to od razu, sam z siebie, pakuj się na stołek szefa wycieczki i próbuj wprowadzać rządy twardej ręki. Zwłaszcza jeśli to ty dołączyłeś do jakiejś grupy, a nie ona do ciebie.
Zawsze wiedz lepiej
Ten akapit w pewnym stopniu łączy się z poprzednim. Są ludzie, którzy zawsze mają lepsze pomysły niż reszta i twardo obstają przy ich realizacji. Grupa chce obejrzeć mijany po drodze zamek, a ten jeden typ ciśnie na dalszą jazdę. Ktoś wyszukał i dogadał noclegi, reszta się cieszy, bo już niedługo pójdzie na piwo, a ten jeden mówi, że nie, bo chce spać nad jeziorem, a nie w centrum miasteczka. Grupa chce lecieć autostradą na nocleg, bo słońce zachodzi, ten chce bocznymi przez góry. Zawsze pod prąd, zawsze z domyślną niezgodą. Nigdy nie chowaj ego do kieszeni. Do innych dostosowują się wyłącznie słabi.
Wyprzedzaj gdzie się da i gdzie się nie da
Zawsze dyktuj tempo jazdy i niech będzie zmienne, bo nuda to wróg. Nie trzymaj szyku, przecież nie jesteś w wojsku. Koniecznie wyskakuj na czoło grupy, zwłaszcza wtedy, gdy nie znasz drogi i nie masz nawigacji. Wyprzedzaj na milimetry, wyjeżdżaj na czołówkę, rozpychaj się i kłóć z lokalsami w korku. Tylko pamiętaj – kilometr dalej koniecznie zatrzymaj się w niedozwolonym miejscu i poczekaj na resztę! Najważniejsze, żeby nigdy nie byli pewni tego, gdzie i jak pojedziesz. Przecież gdy nabiorą pewności, mogą zasnąć za kierownicą. A tego byśmy nie chcieli!
Bądź uciążliwy i rozlazły
Jeżeli dzielisz z kimś pokój, będziesz miał spore pole do popisu. Nie wystawiaj śmierdzących butów na balkon, w końcu ty swoich nie czujesz. Rozrzuć bagaż po całym pokoju, jeśli się współlokator w końcu nie potknie, znaczy, że za mało rozrzucone. Koniecznie zalej całą łazienkę w trakcie brania prysznica. Ekstremalnie chrapiesz*? Wspaniale – od następnego noclegu koledzy zaczną ciągnąć słomki, kto z tobą nocuje. No i słuchaj muzyki i oglądaj filmy na telefonie bez słuchawek. Najlepiej w nocy.
Ważne również, żebyś co rano pakował się najwolniej i zawsze był ostatni. A w czasie postojów z nabożeństwem ściągaj z siebie kolejne warstwy ciuchów, a potem równie wolno je zakładaj. Grupa co prawda poczeka na ciebie w pełnym słońcu, ale przynajmniej nie zmarznie.
* OK, ten chrapiący to ja. Podjąłem leczenie, śpię pod specjalną maszyną i jest lepiej. A na pewno ciszej. Także to nie jest przekleństwo ostateczne. Można próbować zaradzić. Na ostatni wyjazd do Rumunii i Bułgarii nie wziąłem maszyny, bo się nie zmieściła do kufra. Sorry panowie…
Nie bądź elastyczny
– Przełóżmy podjazd pod Grossglockner, idzie wielka chmura. Za to dalej na wschód nie pada. Wrócimy jutro.
– No nie, mieliśmy dzisiaj i już się nastawiłem!
Kurtyna.
Ciągle o wszystko pytaj
A jaki masz kask? A dlaczego? A z blendą? A dlaczego kupiłeś akurat ten motocykl? A jak mocujesz bagaż? A do czego? A gdzie teraz jedziemy? A będzie tam woda? A jakieś pamiątki? A na jakim trybie jedziesz? A dlaczego właśnie na takim? A ten przycisk to do czego? A jak tu się tankuje? A tam w górach to zimno? A to może nad morze? A daleko nad to morze? A po co…
Pamiętaj o tempie karabinu maszynowego i osaczeniu rozmówcy. Najlepiej zagoń go w jakiś kąt, z którego nie może uciec. W końcu zamiast odpowiedzi usłyszysz wycedzony przez zęby czuły przebój weselny z lekko zmienionym tekstem: Weź nie pytaj, weź spier…
Wypełniaj każdą minutę ciszy
Chciałeś być drugim Niedźwieckim w „Trójce”, ale nie dostałeś się nawet do szkolnego radiowęzła. Trudno, odbijesz sobie na grupowym interkomie! Nie pozwól, by chwila ciszy zasugerowała reszcie ekipy, że nie masz nic do powiedzenia. Przecież zawsze masz, jest tyle tematów. A jak nawet chwilowo zabraknie, to głośno klnij na innych kierowców. Jak jedzie idiota debil?! Tylko wiesz, tak głośno i nagle, żeby się inni przestraszyli i dźwięk w słuchawkach przesterowywał…
Rób trzodę
Pij do upadłego, wracaj do hotelu bez koszulki i drzyj japę na całe miasto. Zaczepiaj lokalne dziewczyny, nie daj się prosić o bójkę z ich kolegami. Traktuj z góry ekspedientki w sklepach, opieprzaj i poganiaj kelnerki w knajpach. W końcu czekasz już siedem minut, a w Polsce masz stanowisko, co to się nazywa po angielsku. Aha, bardzo ważne, jest taka świetna zabawa, że za granicą rozmawiasz z miejscowymi i obrażasz ich po polsku. Bo przecież na pewno nie rozumieją. No, do czasu aż trafi się ktoś, kto np. w Holandii pracuje z Polakami i przyjechał na urlop do domu. On może zrozumieć…
Pod atrakcjami koniecznie wjeżdżaj na pełnej na chodniki dla pieszych, syp kamieniami spod kół i ryj kostką trawniki. Nie zapomnij o paru przegazówkach!
Licz każdy grosz
Po całym dniu jazdy w deszczu ekipa chce spać w pensjonacie z łazienką i ciepłą wodą, ale ty upierasz się przy kempingu i namiocie. OK, w końcu nadąsany się zgadzasz, ale torpedujesz wszystkie kolejne propozycje. Bo ludzie chcą blisko centrum, a ty zobaczyłeś na Bookingu, że w wiosce 10 km dalej jest 5 euro taniej.
I najważniejsze – rozliczaj kolegów z każdej złotówki, korony, euro, lei, lewa i drachmy, zwłaszcza kiedy wspólnie biesiadujecie w knajpie. W końcu nic tak nie niszczy relacji międzyludzkich, jak 5,60 zł długu. Wróć, 5,80. Od wczoraj kurs lei się zmienił…
Moim kluczem do sukcesu był CPAP. Nie poddawaj się, są teraz dostępne modele 'turystyczne’, spoko mieszczą się w bagażu.
Co to jest CPAP? Proszę o informację na rakoczy12@interia.pl. Z góry dziękuję Bogdan Rakoczy