Władze australijskiego stanu Victoria przywróciły możliwość ukrywania fotoradarów. Ma to rzekomo poprawić bezpieczeństwo zarówno policji jak i kierowców. W praktyce chodzi oczywiście o zwiększenie wpływów do lokalnej kasy.
Kryjący się w krzakach stróżowie prawa to nie polski wynalazek. Już w 1905 roku nowojorska policja zastawiała pułapki ukrywając się przed przejeżdżającymi samochodami między innymi w wydrążonych drzewach. Brak nowoczesnej technologii zastępował stoper i dwóch mundurowych rozstawionych na określonym odcinku drogi. Na podstawie czasu i długości drogi obliczano średnią prędkość pojazdu.
108 lat później historia zatacza krąg. Dotychczasowe przepisy australijskiego stanu Victoria w obliczu spodziewanej kontroli umożliwiały kierowcom zredukować prędkość do wymaganej na danym odcinku. Nowe regulacje dają policji możliwość ukrywania mobilnych fotoradarów oraz – co ciekawe – ustawiania kamery u podnóża wzniesień. Jest to ulubione miejsce do kontroli ze względu na zwiększoną prędkość pojazdów spowodowaną grawitacją oraz obawą kierowców przed przegrzaniem hamulców.
Dzięki mobilnym fotoradarom do czerwca 2013 w stanie Victoria wystawiono aż 1 106 773 mandaty.