Amerykańską markę stworzoną w latach 80. przez Erika Buella kojarzymy głównie z agresywnych motocykli na bazie komponentów Harleya-Davidsona. To już jednak odległa przeszłość, przykryta kilkoma warstwami popiołów po poważnych kryzysach. Obecnie Buell znów mozolnie podnosi się z upadku, a dzięki świeżo pozyskanym funduszom planuje ekspansję poza Stany Zjednoczone, m.in. na rynki europejskie.
Buell znany jest z odwagi i dzielnego przyjmowania ciosów. Rynek zazwyczaj ze średnim entuzjazmem reagował na ambitne propozycje amerykańskiego producenta. Ostatni kryzys, mniej więcej z 2015 roku, zakończył się dziurą w budżecie firmy na poziomie 20 milionów dolarów. Po przejęciu marki przez nowych inwestorów za ułamek jej wcześniejszej wartości, Buell rozpoczął kolejną mozolną drogę – może nie na szczyt, ale ku stabilizacji.
W tej chwili w ofercie Amerykanów znajdują się dwa modele napędzane 185-konnymi silnikami V2 o pojemności niemal 1200 cm3. Są to sportowy Hammerhead 1190 oraz streetfighter 1190SX. W niedługim czasie mają do nich dołączyć Super Cruiser, stworzony we współpracy z warsztatem custom Roland Sands, a także ciekawy, modułowy sportowy turystyk SuperTouring. W fazie koncepcyjnej jest również potężna pustynna rajdówka Baja 1190 Dune Racer.
Sęk w tym, że wszystkie te maszyny są obecnie przygotowane (lub przygotowywane) wyłącznie na rynek amerykański. Nie spełniają europejskich norm i chociażby nie są wyposażone w system ABS. Niedługo ma się to zmienić, bowiem Buell ogłosił plany ekspansji. Najpierw na rynek kanadyjski, a następnie, w 2025 roku, m.in. na Japonię, Brazylię i rynki europejskie. Mają mu w tym pomóc fundusze na rozwój, pozyskane od dwóch amerykańskich organizacji handlowych: US Medium Enterprise Authority oraz Association for Economic Development of Michigan.
Jako motocykliści czekamy oczywiście na maszyny Buella z dużą ciekawością. Natomiast pozostajemy mocno sceptyczni co do szans szerokiego powodzenia tego projektu. Tym niemniej, kibicujemy!