Rywalizacja o najszybszy motocykl to wrodzona cecha bikerów. Rekordy prędkości biją oni od czasu pojawienia się pierwszego jednośladu. Przedstawiamy wam listę najszybszych motocykli stulecia.
Choć podobnie jak i dziś, w przeszłości także istniały warsztaty tuningowe i zapaleńcy podkręcający osiągi swoich maszyn do granic możliwości, my na podstawie portalu visordown.com prezentujemy motocykle produkcyjne, które w swoich czasach stanowiły przedmiot pożądania pokoleń bikerów.
Lata 20.
W latach, kiedy wynalazek motocykla był równie świeży jak rzodkiewka na wiosnę, nie było zbyt wielu możliwości porównania osiągów. Utarczkom słownym “mój jest szybszy od twojego” nie byłoby pewnie końca, gdyby na rynku nie pojawił się Brough Superior SS 100.
Motocykl, z deklaracją prędkości maksymalnej w nazwie, od razu uciszał wszystkie pytania “ile ciągnie?”. Każdy egzemplarz SS100 indywidualnie testowano i gwarantowano osiągnięcie deklarowanej prędkości maksymalnej. Dodajmy dla ścisłości, że piszemy tu o prędkościach wyrażonych w milach na godzinę. Według standardów kontynentalnych Brough powinien nazywać się SS160.
Lata 30.
Rzecz to na obecne czasy niesłychana, ale panowanie Brougha trwało także w latach 30. Niezagrożona pozycja tego motocykla to skutek ciągłych ulepszeń – w modelach sprzedawanych w połowie lat 30. moc była o 50% wyższa niż w pierwszych egzemplarzach oferowanych w latach 20. Jedynym motocyklem, który mógł wtedy zagrozić Broughowi był amerykański Crocker V-Twin. Prędkość maksymalna obu jednośladów wynosiła około 177 km/h.
Lata 40.
Kiedy wojna pogrzebała plany produkcyjne zarówno Brougha jak i Crockera, powstało wolne miejsce na kontynuatora walki o prędkość maksymalną. Miejsce to zajął legendarny Vincent Black Shadow. Zrobił to na tyle skutecznie, że ustanowione przez niego standardy zostały pobite przez wiele lat.
Imponujące 201 km/h rozwijane przez Vincenta Black Shadow robiło wrażenie jeszcze w latach 70., łatwo więc wyobrazić sobie szok nabywców w latach 40., kiedy model wszedł do sprzedaży. Choć dzisiaj jego 55 KM uzyskiwane z litrowego silnika nie brzmi imponująco, na tamte czasy było wynikiem wręcz niesłychanym.
Lata 50.
Najszybszym motocyklem lat pięćdziesiątych był, hmm, Vincent Black Shadow. Żaden producent jednośladów nie był w stanie przebić osiągów Vincenta przez całą dekadę, mimo, że firmę zamknięto w roku 1955. Jeśli zaś w naszym zestawieniu weźmiemy pod uwagę wyłącznie motocykle będące w produkcji całą dekadę, tytuł powinien otrzymać BSA Gold Star Clubman, który rozwijał prędkość maksymalną 177 km/h.
Lata 60.
Lata 60. to zmierzch pamiętającej jeszcze II Wojnę Światową technologii jednocylindrowej. Na horyzoncie jak powoli zaczęły pojawiać się konstrukcje, które moglibyśmy nazwać przodkami dzisiejszych motocykli. Takim jednośladem, okrzykniętym “pierwszym superbike” była Honda CB750 z roku 1969. Czterocylindrowy silnik, hamulce tarczowe i prędkość maksymalna 200 km/h robiły na tamte czasy wrażenie. Podobno BSA Rocket 3 był równie szybki, ale gdyby dzisiaj przyszło nam testować osiągi tamtych modeli, wolelibyśmy jednak wybrać japońskiego sprzęta.
Lata 70.
W latach 70. producenci motocykli dokonali zaskakującego odkrycia: owiewki. Stosowane wcześniej wyłącznie w sporcie okazały się znakomitym narzędziem w walce o szybkość na drogach publicznych. Dzięki tej rewelacji można było pokonać kolejną przeszkodę w osiąganiu coraz wyższej prędkości maksymalnej: aerodynamikę. W 1979 r. LJK Setright, dziennikarz, ustanowił rekord Guinessa, poruszając się Suzuki GS1000 z zamontowanymi akcesoryjnymi owiewkami Dunstall. Osiągnął prędkość 248 km/h.
Lata 80.
Lata 80. to prawdziwy motocyklowy wyścig zbrojeń. Motocykle takie jak Suzuki GSX-R1100, Yamaha FZR1000 i Kawasaki ZX-10 podniosły poprzeczkę prędkości hen do 265 km/h. Włoskiemu jednośladowi Bimota udało się osiągnąć nawet 271 km/h. Co zabawne, Księga Rekordów Guinessa za najszybszy motocykl lat 80. uznała przyciężką i pozbawioną owiewek Hondę V65 Magna. Stało się tak za sprawą deklarowanej przez konstruktorów prędkości maksymalnej 278 km/h, w praktyce niemożliwej do osiągnięcia ze względu na specyfikę konstrukcji – przede wszystkim brak owiewek i przełożenia skrzyni biegów..
W latach 90. Księga Rekordów naprawiła swój błąd detronizując Magnę na rzecz Kawasaki ZX-10, który obecnie figuruje tam jako najszybszy motocykl świata lat 80.
Lata 90
Podczas gdy nie da się jednoznacznie stwierdzić, który z motocykli był najszybszy w latach 80., wskazanie zwycięzcy następnej dekadzie jest stosunkowo proste. To Suzuki Hayabusa zaprezentowana w roku 1999.
Haya wygrała bitwę z takimi sławami jak Kawasaki ZZ-R1100 (284km/h) czy Honda CBR1100XX Super Blackbird (286 km/h), ustanawiając nowy miażdżacy standard. Jak miażdżący? 312 km/h to wynik, który trudno pobić nawet dzisiaj.
Lata 2000
Rok 2000 to nie tylko koniec drugiego tysiąclecia, ale także trwającej od wielu lat między głównymi producentami wojny o prędkość maksymalną. Zgodzili się wspólnie, że nie będą pracować nad zwiększeniem maksymalnej prędkości ponad 300 km/h. Obawiali się, że ta niezdrowa rywalizacja może wywołać zainteresowanie polityków, którzy dla poprawy własnego wizerunku będą chcieli wprowadzić ograniczenia maksymalnej prędkości lub, co gorsza,mocy motocykli. A zatem każdy fabryczny motocykl wyprodukowany po Hayabusie I generacji miał być od niej słabszy.
Rzecz jasna, jedynym przejawem realizacji tej umowy jest elektroniczny knebel, który ogranicza prędkość motocykla do 299 km/h. Poza tym zmieniło się niewiele. Aktualnie produkowana Hayabusa, z mocą 197 KM z pewnością jest mocniejsza i szybsza od swojej pierwszej wersji, która dysponowała mocą 160 KM. Moocykle MV Agusta F4 312R, Ducati Desmosedici RR czy BMW S1000RR, choć seryjne, osiągają bez większych problemów nawet 305 km/h, zapewne z powodu mniej inwazyjnego ogranicznika prędkości lub wręcz jego braku. Wiemy o wyniku MV Agusty F4 312R uzyskanym na torze w Nardo – 312 km/h.
Lata 2010
Choć mamy już niemal połowę dekady, nadal nie widać nikogo, kto ośmieliłby się złamać ustanowione przez producentów porozumienie. Wyścigi motocyklowe pokazują jasno, że przekroczenie bariery 300 km/h nie stanowi żadnego problemu (337 km/h Toma Sykesa na Kawasaki ZX-10R na torze Monza), chodzi raczej o lęk producentów przed konsekwencjami politycznymi.
Czekamy na kogoś, kto podrze karty porozumienia na strzępy i zbuduje potężnego superbike bez żadnych blokad. Skoro istnieją samochody, które mogą legalnie poruszać się ponad 320 km/h to dlaczego ograniczać to prawo motocyklom?
Podobno Honda planuje produkcję motocykla szosowego, którego bazą ma być wyścigowy RCV GP, który osiąga blisko 350 km/h. Może właśnie to będzie najszybszy motocykl naszej dekady?
Hej !!
Czy nie machneliście się co do mocy Hayki pierwszej generacji z tego co pamiętam to miała ona 175 ps
Byc moze zostala podana moc na kole ktora zawsze jest nizsza niz na wale.
175KM na wale 197KM ze SRADem
nie o to kaman …. Pomieszałes dwie Hayki, pierwsza generacja miala 175 ps a druga generacja 197 (ze sradem 213)