Kilkanaście dni temu, w piątek 4 sierpnia, w miejscowości Kosowy doszło do wypadku z udziałem auta osobowego i motocykla. Było to klasyczne wymuszenie pierwszeństwa przez kierującego samochodem na lewoskręcie. Poszkodowany motocyklista wstał o własnych siłach, a nagranie z miejsca zdarzenia trafiło do sieci. Część komentujących zwróciła uwagę na zbytnią opieszałość świadków przy udzielaniu pomocy. Czy słusznie?
Wymuszenie na lewoskręcie to jedna z najczęstszych przyczyn wypadków z udziałem samochodów i motocykli. Jest to wręcz klasyczna sytuacja, o której uczą na każdym motocyklowym kursie. Niestety wielu kierowców aut twierdzi, że nadjeżdżający motocyklista bywa trudny do zauważenia. Gdy trafimy na rozkojarzonego kierującego samochodem, możemy nie zdążyć uniknąć wypadku. Jedyne, co może nam wtedy pomóc, to odpowiednio niska prędkość.
Motocyklisto, wszyscy mają cię w dupie! I to jest bardzo dobra wiadomość! [Felieton]
To właśnie uratowało motocyklistę, który uderzył w skręcające auto w Kosowach w woj. podkarpackim. Do zdarzenia doszło w terenie zabudowanym, a kierowca jednośladu poruszał się przepisową pięćdziesiątką lub niewiele szybciej. Po zdarzeniu był w stanie sam się podnieść, później stwierdzono u niego złamanie obojczyka. Miał dużo szczęścia, że nie wyleciał na przeciwległy pas. Od motocykla oderwał się kufer centralny z przewożonym w nim kaskiem, które wyraźnie uderzyły w niewidoczny w kadrze pojazd nadjeżdżający z przeciwka.
Nie pomogli od razu?
Nagranie z tego wypadku pojawiło się na popularnym youtubowym kanale Stop Cham. Naszą uwagę zwróciły niektóre komentarze. Ich autorzy zarzucają świadkom wypadku, szczególnie kierowcy widocznego na pierwszym planie Opla, że nie ruszyli z pomocą od razu, a wręcz zachowywali się, jakby wcale nie chcieli jej udzielać.
Niestety film urywa się kilka sekund po zderzeniu, kiedy motocyklista wstaje o własnych siłach, a Opel zjeżdża ze skrzyżowania i znika z kadru. To zdecydowanie za mało, żeby zarzucić świadkom wypadku opieszałość. Nie wiemy chociażby, czy kierowca Opla nie zatrzymał się kawałek dalej i nie wyszedł, by sprawdzić sytuację i ewentualnie w czymś pomóc. Pamiętajmy, podstawowa zasada przy udzielaniu pomocy jest taka, że najpierw mamy zapewnić bezpieczeństwo sobie oraz innym uczestnikom ruchu, czyli właśnie np. ustawić własny pojazd w bezpiecznym miejscu i właściwie oznaczyć miejsce zdarzenia.