NewsyKrajowePędził na motocyklu 211 km/h w terenie zabudowanym ratując... swoje życie. Czy...

Pędził na motocyklu 211 km/h w terenie zabudowanym ratując… swoje życie. Czy miał do tego prawo?

-

13 września, tuż po północy, motocyklista pędził z prędkością 211 km/h niedawno wybudowaną, dwupasmową drogą krajową nr 61 przez Legionowo. Został zatrzymany przez policjantów. Przyczyną jego zachowania była ostra niewydolność oddechowa. Dotarliśmy do samego kierowcy, który opisał całe zdarzenie.

Funkcjonariusze Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Powiatowej Policji w Legionowie dzisiejszej nocy na ul. Zegrzyńskiej zauważyli kierującego motorem marki Kawasaki, który zlekceważył przepisy ruchu drogowego i w terenie zabudowanym znacznie przekroczył dozwoloną prędkość. Urządzenie pomiarowe wskazało, że motocyklista pędził aż 211km/h, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h. Po zatrzymaniu okazało się, że motorem kieruje 30-letni mężczyzna. Mieszkaniec powiatu legionowskiego już stracił prawa jazdy. Z uwagi, że mężczyzna odmówił przyjęcia mandatu, policjanci skierowali wniosek do sądu o ukaranie 30-latka. Przypominamy, że zgodnie z nowymi przepisami kierowcom, którzy przekroczą dozwoloną prędkość o więcej niż 50 km/h w obszarze zabudowanym, prawo jazdy zostanie odebrane bezpośrednio przez kontrolującego ich policjanta. Następnie zostanie ono przesłane do właściwego starosty, który – wydając decyzję administracyjną – zatrzyma ten dokument – za pierwszym razem na 3 miesiące.

– tak opisała zajście podkomisarz Justyna Stopińska, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Legionowie.

Dotarliśmy do Michała S., sprawcy całego zamieszania, który tak jawnie naruszył przepisy ruchu drogowego. Poprosiliśmy go o to, aby opisał swoją wersję wydarzeń tamtej nocy, bo sprawa wcale nie jest tak jednoznaczna, jak na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać. A oto wersja tego zdarzenia opowiedziana przez jego sprawcę:

W nocy z 12 na 13 września 2021 roku jechałem swoim Kawasaki przez Legionowo ul. Warszawską z prędkością 211 km/h na ograniczeniu do 50 km/h. Nowa nawierzchnia, świetnie oświetlone po dwa pasy w jednym kierunku.

Pędził na motocyklu 211 km/h w terenie zabudowanym ratując… swoje życie. Czy miał do tego prawo?
Tak wyglądała nowa ulica Zegrzyńska tuż przed jej otwarciem

Uważam, że w świetle przepisów Kodeksu Wykroczeń – wykroczenia nie popełniłem… Zacytuję tutaj Art. 16. [Stan wyższej konieczności] § 1.: Nie popełnia wykroczenia, kto działa w celu uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa grożącego dobru chronionemu prawem, jeżeli niebezpieczeństwa nie można inaczej uniknąć, a dobro poświęcone nie przedstawia wartości oczywiście większej niż dobro ratowane. Oraz § 2.: Przepisu § 1 nie stosuje się, gdy sprawca poświęca dobro, które ma szczególny obowiązek chronić nawet z narażeniem się na niebezpieczeństwa osobiste.

W 2017 roku zdiagnozowano u mnie Przewlekłą Obturacyjną Chorobę Płuc (POChP), która charakteryzuje się ciągłym stanem zapalnym oskrzeli – skutkiem są zwężone drogi oddechowe, które utrudniają WYDYCHANIE powietrza. Od tamtego czasu jestem pod stałą opieką lekarza pulmonologa i ciągle przyjmuję trzy leki wziewne z grupy kortykosteroidów – Alvesco, Atrovent i Atimos, który musi być przechowywany w lodówce (informacja o lekach jest tu ważną kwestią). Wziewy przyjmuję koło południa i północy, dodatkowo lekarz zaleca dodatkowe dawki w razie nachodzącej duszności. Chorowanie na POChP jest inwalidztwem oddechowym.

12 września, w godzinach wieczornych, wracałem z Warszawy do swojej małej powiatowej miejscowości. Jeszcze w Warszawie pojawiła się nasilająca duszność, która była trochę inna niż te, które mi się w większości przydarzają, bo doszedł ból w klatce piersiowej – nie wożę ze sobą inhalatorów jadąc motocyklem, jakbym chciał to i tak Atimosu nie mogę ze sobą brać ze względu na sposób przechowywania, pozostałe Atrovent i Alvesco nie zadziałają tak, jak wszystkie trzy razem – cała moc tego zestawu polega na synergicznym działaniu.
Wjeżdżając na dwupasmową ulicę Warszawską w podwarszawskim Legionowie zaczął się horror, bo czułem jak brakuje mi powietrza i powoli tracę siłę, było to dla mnie inne, bo zawsze po ok 13-14 godzinach efekt południowej dawki się osłabia, a tu miałem jeszcze dobre 3 godziny aktywnego półtrwania leków. Problem ludzi chorych na POChP jest taki, że posiadanie tego schorzenia i świadomość nagłego ataku duszności są bardzo stresujące, leki z grupy kortykosteroidów (również tych wziewnych) mogą dodatkowo powodować ataki agresji, strachu oraz podejmowanie nieracjonalnych działań. Skutki uboczne są opisywane w ulotkach oraz w specjalistycznej literaturze np. „British National Formulary 61”, wydanie z marca 2011 r.

Z tego miejsca do swojego domu, gdzie mam leki, miałem jeszcze kilka dobrych kilometrów, do tego błędne koło paniki – panika, że się zaraz przyduszę, powodowała więcej duszności, a to jeszcze więcej paniki, więc po prostu otworzyłem szybę i dałem więcej ognia, żeby jak najszybciej przejechać wszystkie światła i całą ulicę Warszawską, nie patrzyłem na licznik, cały czas skanowałem przejścia dla pieszych. Droga była kompletnie pusta (niedziela tuż przed północą), niestety zatrzymały mnie prawie wszystkie światła po drodze, stres i duszność narastały, czas uciekał – bo to była gra na czas. Na którymś odcinku wyskoczył mi przed koła policjant, który NIE BYŁ ubrany w odblaskową kamizelkę tylko w ciemny polar – dojrzałem go w ostatniej chwili, kompletnie zlewał się z asfaltem i niebem, pomimo dobrego oświetlania jezdni (stali przed szczytem górki). Ostre hamowanie i zjazd na zatokę. Pokazał wynik – 211 km/h. Zaproponowali mandat 500 i 10 pkt i zatrzymanie prawa jazdy na 3 miesiące – myślę „w dupie z tym”, teraz liczy się co innego, potem będę myślał… ale zaraz, przecież oni mogą mi pomóc! Więc mówię, że nie przyjmuję mandatu, proszę wniosek do sądu, ale proszę też wezwać karetkę, bo choruję na POChP i mam atak duszności, a nie mam leków przy sobie, a ratownicy dadzą mi zastrzyk przeciwzapalny – w odpowiedzi usłyszałem, żebym sobie je woził przy sobie jak wiem, że jestem chory. Kazali podpisać pokwitowanie zatrzymania prawo jazdy. Nalegałem na karetkę, albo na eskortę do domu na bombach, byle jak najszybciej dostać się do leków, bo się uduszę. Policjanci z szyderczym uśmiechem powiedzieli ok i wsiedli sobie do radiowozu. Mijają minuty. Zsiadam z motocykla, siadam na barierze energochłonnej. Minuty mijają, ja coraz słabszy, policjanci mnie olali chociaż mówiłem, że czuję się bardzo źle, prawdopodobnie mogę stracić przytomność. Mija jakiś czas, który bardzo wolno płynie, podczas gdy się dusisz, więc nie wiem ile to mogło być dokładnie. Karetki nadal nie ma. Nie wytrzymałem, podszedłem do nich i mocnym tonem zapytałem gdzie jest ta karetka, policjanci zaczęli na mnie krzyczeć żebym czekał przy motocyklu (padło wiele niecenzuralnych słów z ich ust i moich) to powiedziałem, że albo mnie eskortują na bombach albo odjeżdżam sam! Jeden policjant zaczął się ze mną przekrzykiwać, że mam podpisać wezwanie na przesłuchanie – odmówiłem! Mówię, że wsiadam i jadę – wtedy kiedy okrakiem chciałem zarzucić nogę na motocykl to on [młody policjant] mi ją blokował, zaczęliśmy się przepychać – no dziecinada. Wrzeszczał na mnie, że nigdzie nie jadę bo stworzę zagrożenie i on mi wydaje polecenia i mam czekać na karetkę. Ja zacząłem krzyczeć i wypytywać za ile czasu będzie, to jeszcze z tym szyderczym uśmieszkiem mówili, że nie wiedzą. Wszystkiemu przypatrywała się chyba kobieta w aucie, którą też zatrzymali do kontroli. Wyjąłem telefon, zacząłem nagrywać obiektywem skierowanym na nogi. Powiedziałem, że jadę i gdzieś ich mam, niech odwołują karetkę, wsiadłem i ruszyłem dosyć mocno w kierunku domu. Starszy policjant powiedział na koniec do młodszego, który się ze mną przepychał – A niech jedzie, boże kochany. Totalna ignorancja ze strony policjantów, byle by target mandatowy na miejscówce ogarnąć.

Dojechałem do domu, od razu biegnę do lodówki aplikować wziewy. Kładę się na łóżko w kombinezonie, odliczam sekundy… nic się nie zmienia, ból w klatce nie maleje, duszność nadal ta sama, jest tragedia. Myślę – Co się do jasnej cholery dzieje, prawie pobiłem się z policjantami, nawsadzaliśmy sobie wulgaryzmów, a mimo to leże w domu na łóżku, a nie na ziemi, zakuty w kajdanki. Już na samym końcu tej awantury policjanci chyba jednak zrozumieli, że to nie żarty, czy cwaniactwo, tylko jest coś na rzeczy, ale dalej nie wychodzili z roli wykazując zero pomocy, żeby zachować status nieomylnego policjanta

Ledwo się przebrałem, wsiadłem w samochód i kierunek pogotowie „na górce” w Legionowie – nie mogłem się tam dostać, nie mogłem znaleźć dzwonka, szuram już nogami po ziemi, łykam powietrza ile wlezie – jest bardzo źle.

Jadę dalej – kierunek Szpital Brudnowski. Jest chyba godzina 1:00, wchodzę na SOR i odsyłają mnie na Łojewską 6 do przychodni bo tam jest teraz lekarz – robią mi tam w końcu zastrzyk przeciwzapalny, uff! Czekam… czekam… Oddech nadal płytki i szybki… Pielęgniarka mówi, żebym uspokoił oddech, ja nie daje rady, nie pomaga. Lekarz wystawia mi skierowanie do szpitala Brudnowskiego, więc tam wracam. Przy swoim aucie się przewracam, myślę – to nie POChP, aż tak jeszcze nie miałem.

Udało się wsiąść do auta, wracam do Szpitala Bródnowskiego (1000 m od Łojewskiej 6), pokazuje im skierowanie, wypełniam ankiety chociaż obraz mi się już rozmazuje i kładę się na krzesełkach w poczekalni w taki sposób, jak najlepiej się oddycha, czyli pozycja siedząco leżąca, ale plecy proste. I tak dwie godziny… Ale coś się zaczyna poprawiać, oddech zwolnił, bo siedziałem dwie godziny w jednej pozycji, oddech nadal płytki i słaby, ale wolny przynajmniej. Po 3 w nocy zrobiono mi EKG i saturację – wyszło dobrze – nie wiadomo o co chodzi, więc robią mi RTG klatki i… wykrywają zastój w krążeniu płucnym spowodowany ciężką niewydolnością serca – stan bezpośredniego zagrożenia życia. Tak. Właśnie to co napisałem. Stąd brała się duszność, która nie reagowała na leki wziewne.

Po wykryciu zastoju płucnego szybko podano mi dożylnie leki moczopędne oraz kroplówkę, pobierano kilka razy krew do badań. Spędziłem tam 14 godzin, po tylu godzinach zapadła decyzja, że wypiszą mnie do domu, sytuacja opanowana, ale w razie najdrobniejszego pogorszenia stanu mam niezwłocznie przyjechać i kładą mnie do szpitalnego łóżka na leczenie. Stan mojego zdrowia jest zły, ale stabilny. Jedyne co mi na razie z tego zostało, to boląca głowa jak po udarze i mi to nie przechodzi.

Ja powoli umierałem. Prosiłem o karetkę, karetka długo nie przyjeżdżała bo koronasyf, prosiłem o policyjną eskortę, to zostałem wyśmiany przez policjantów. Nawet nie zaproponowali – Wsiadaj na tylne siedzenia, wieziemy cię od razu do szpitala bo czas ucieka. Zero zainteresowania, realnej pomocy. Wezwaliśmy ci karetkę, to sobie na nią czekaj i zdychaj, my idziemy posiedzieć do radiowozu, na prawko cię ograliśmy więc 1-0 dla nas.

Wracając do meritum – Tak, jechałem 211 km/h w zabudowanym, na ograniczeniu do 50 km/h. Teraz już wiecie dlaczego. Na jednej szali postawiłem bezpieczeństwo ruchu drogowego, na drugim swoje zdrowie, a potem okazało się, że jednak całe swoje życie.

Czy mężczyzna postąpił nieodpowiedzialnie? Na pewno tak. Czy miał do tego prawo? O tym już zdecyduje sąd. Jeżeli tylko zapadnie wyrok w tej sprawie, będziemy was o tym informować.

Spodobał Ci się artykuł? Podziel się nim!
Motovoyager
Motovoyagerhttps://motovoyager.net
Nasi czytelnicy to wybrana grupa ludzi. Motocykliści, którzy w Internecie szukają inteligentnej rozrywki, konkretnych porad lub inspiracji do wyjazdów motocyklowych. Nie jesteśmy serwisem dla każdego, zdajemy sobie z tego sprawę i… uważamy, że jest to nasz atut. Nie znajdziesz u nas artykułów nastawionych jedynie na kliki, nie wnoszących niczego merytorycznego. Nasza maksyma to: informować, radzić, bawić nie zaśmiecając głów czytelników bezsensownymi treściami.

5 KOMENTARZE

  1. 😂😂😂 dobre dla przyszłych szybkich i wściekłych, pomysły podrzuca sama prasa. BRAWO tylko niech nie zapomnijcie opisać wyroku sądu do którego publikacji będzie musiał przychylić się sąd. Zza grobu swojego bądź czyjegoś też wymyślą takie historie. Genialne🤣🤣🤣

  2. Sprawcy przekroczenie prędkości wcale nie ułatwiło szybszego dotarcia do domu. Przy 200km/h nie miał szans zareagować na pieszego na przejściu. „Skanować ” to chyba musiał radarem średniego zasięgu
    Nie chciałbym takich kierowców spotykać na drodze.

  3. Skoro masz takie problemy ze zdrowiem to lekarz powinien odebrać Ci prawo jazdy. Stwarzasz zagrożenie dla innych.
    Inna sprawa to egoizm i mentalność pozwalająca na takie wybryki.

  4. „Mieszkaniec powiatu legionowskiego już stracił prawa jazdy.” O czym dyskusja, więzienie i tyle, gość już uprawnienia stracił., pewnie tez za szybkość. A każde tłumaczenie jest dobre, jeździ na motorze wiedząc że go może dopaść atak, ja bym wziąl auto aby sprzęt zabrać w razie problemu, a ten bez prawka na moto i chrzani ze chodziło o zdrowie🤣 Bzdury

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

POLECAMY

ZOBACZ RÓWNIEŻ