Przyzwyczailiśmy się już, że okres przedwyborczy obfituje w różne mało eleganckie przepychanki, ale zazwyczaj byliśmy w nich tylko widzami. W tym roku efekty pewnych decyzji zupełnie praktycznie uderzają w polskich kierowców – od kilku dni na wielu stacjach sieci Orlen brakuje niektórych paliw. Zauważono natomiast wojskowe cysterny, co od razu wzbudziło podejrzenia, że spółka ratuje się korzystając z polskich rezerw strategicznych.
Sytuacja na stacjach Orlenu stała się wręcz memiczna. W sieci krążą setki zdjęć dystrybutorów zaklejonych kartkami z informacją o ich awarii. Wyciekła również treść e-maila wysłanego z centrali do poszczególnych stacji, w którym polecano w ten właśnie niewyszukany sposób komunikować czasowe braki niektórych rodzajów paliw, najczęściej oleju napędowego. Problem nie dotyczy pojedynczych stacji czy regionów – paliwa brakuje w punktach Orlenu w całej Polsce, a zdezorientowani kierowcy nierzadko krążą po okolicy na oparach, szukając miejsca, w którym mogliby zatankować.
Jaka jest przyczyna tego kryzysu? Ocena mocno zależy od tego, do której strony sceny politycznej jest przywiązany wypowiadający się ekspert. Lub „ekspert”. Najprawdopodobniej mamy jednak do czynienia z przedwyborczą gierką, która wymknęła się spod kontroli. Zarząd Orlenu chciał utrzymania w okresie przed wyborami maksymalnie niskich cen paliw na swoich stacjach i w pewnym momencie zaczął je sprzedawać w detalu taniej niż w hurcie. W dodatku w oderwaniu od światowych trendów i cen ropy na rynkach zagranicznych. W rezultacie w rejonach przygranicznych paliwo masowo wykupują m.in. obywatele Czech i Niemiec, u których jest ono dużo droższe. Polscy kierowcy, przeczuwając duży skok cen w najbliższym czasie, również robią zapasy. Nierzadko widzi się na stacjach ludzi z kanistrami czy wręcz dużymi mauzerami. Wszystko to musiało w końcu doprowadzić do problemów z dostępnością poszczególnych rodzajów paliwa. I to nie tylko na stacjach Orlenu, gdyż koncern dostarcza również paliwa do większości stacji innych marek.
Wojsko na pomoc
W ostatnich dniach na kilku stacjach sfotografowano wojskowe cysterny dostarczające paliwo. Pojawiły się więc głosy, że państwowa spółka sięgnęła po wojskowe rezerwy strategiczne, by unormować sytuację na stacjach. Biuro Prasowe Orlenu stanowczo zdementowało tę informację, pisząc, że korzysta wyłącznie z pomocy należących do armii pojazdów, ale nie paliwa. To podobno normalna praktyka w okresach zwiększonego zapotrzebowania na benzynę i olej napędowy, m.in. w sezonie wakacyjnych wyjazdów.
Wygląda na to, że sytuacja wyjaśni się tuż po wyborach parlamentarnych, które odbędą się w niedzielę 15 października. Jestesmy bardzo ciekawi, jak zmienią się ceny paliw, ale niemal na pewno „tanio już było”.