Prezentacja następcy Yamahy Tenere 6 września? Nic z tego! Tak, jak przypuszczałem, Japończycy zagrali na nosie wytęsknionym fanom kultowego enduraka. Zamiast produkcyjnej wersji T7 pokazano… środkowy palec.
O rzekomej premierze następczyni kultowej małej Teresy, nazwanej roboczo T7, rozpisywały się magazyny i portale całego świata. Na podstawie upublicznianych specjalnie nieoficjalnie zdjęć spekulowano, że Yamaha T7 jest już niemal gotowa.
Oliwy do medialnego ognia dolała opublikowana przez Yamahę zajawka pod tytułem “your adventure awaits” (twoja przygoda czeka). Tytuł wydawał się idealnie pasować do wyjątkowo przygodowego klimatu, jaki od zawsze otaczał model Tenere. Z jakichś powodów wszyscy uznali, że jest to zapowiedź premiery motocykla, która miała osbyć się 6 września.
Tymczasem pompowany przez Japończyków balon pękł z niestosownym pierdnięciem – mimo werbli, trąb i maszerującej ulicami młodzieży, prezentacja okazała się sukcesem równie spektakularnym, co manifestacje organizowane przez pewną upadającą partię polityczną z kropką. Zamiast wyczekiwanego motocykla zobaczyliśmy najwyżej przeciętnej urody quada Wolverine, czy side-by side – jak zwał, tak zwał.
Tak, jak przypuszczałem – prezentacja następczyni małej Teresy odbędzie się najwcześniej podczas tegorocznych targów EICMA. Miejmy nadzieję, że marketingowcy Yamahy nie okażą się wtórni i nie pokażą nowej Teresy utaplanej w błocie, jak niegdyś zrobili to spece z Hondy z nową Africą Twin.