To z pewnością jeden z tzw. tematów detonacyjnych. Bo jak tu wybrać plus minus 10 najlepszych turystyków z ostatnich dwóch dekad i nie narazić się na energiczne protesty w komentarzach? Nie da się, ale spróbujmy. Oto mój prywatny top 10 motocykli turystycznych, które w ostatnich latach potwierdziły swoją skuteczność na trasach bliskich i dalekich, zarówno na szosie, jak i w lekkim terenie. Nie boję się określenia „kultowe turystyki”.
Idealny motocykl turystyczny nie musi być wypasiony i wyposażony po kokardę w najnowszą elektronikę, choć oczywiście może. Nie musi też być nietypowy, dla konesera, powodujący szybsze bicie serca u typowego „petrolheada”.
Dla mnie najlepsze i kultowe modele to te, których co najmniej po kilka sztuk mijam jadąc w sezonie Transalpiną czy Transfogaraską, podjeżdżając pod Stelvio czy Grossglocknera. Które non stop przewijają się na filmach i zdjęciach w grupach podróżniczych. Które nie są bohaterami postów z prośbą o pomoc w naprawach, bo znowu coś, a kolejne serwisy się poddają. Te, które właściwie i na czas obsługiwane, bez problemów robią 100-200 tys. km bez remontu. I wreszcie te, które być może po drodze nie rozpieszczą (choć czemu nie?), za to niemal zawsze zawiozą i przywiozą z powrotem. Mówiąc krótko – najlepsze turystyki to te, na które ludzie masowo zagłosowali nogami, a raczej portfelami, bo się po prostu sprawdziły.
Ostatnie niemal dwie i pół dekady to spory szmat czasu. W motocyklach, nie tylko turystycznych, upowszechniły się takie rozwiązania jak wtrysk paliwa, ABS, kontrola trakcji i dodatkowa elektronika. Czy przez to zakończyła się era maszyn legendarnie niezawodnych? Raczej nie, za to niektóre modele zdążyły wyrosnąć na wzór motocykla, który ma tego wszystkiego w ilościach „w sam raz”. Same przydatne dodatki, zero bajerów. OK, przejdźmy do mojego zupełnie subiektywnego zestawienia. Macie propozycje innych maszyn, które na pewno powinny się tu znaleźć? Podzielcie się w komentarzach!
BMW R 1200 / 1250 GS
No tak, „duży GS”. Jeden z prekursorów i pierwszych beneficjentów boomu na ciężkie motocykle adventure. Choć z dosyć bojowym wizerunkiem, to jednak w większości użytkowany głównie na asfalcie. BMW miało ma do dzisiaj w swojej ofercie wiele udanych modeli turystycznych. Jednak pod względem liczby sprzedanych i mijanych na drogach całego świata egzemplarzy, król jest tylko jeden. Kolejne generacje – 1100, 1150, 1200, 1250, a teraz R 1300 GS – stawały się punktem odniesienia dla niemal całej rynkowej konkurencji w swoim segmencie.
Ducati Multistrada 1000 DS / 1200 / 1260 / V4
Słynna linia turystyków Ducati Multistrada ujrzała światło dzienne w 2004 roku. Oczywiście nie mogło w niej zabraknąć sportowego ducha i włoskiej finezji w stylistyce, choć pierwsza Multistrada, model 1000DS, ma bardzo kontrowersyjny wizerunek i do dziś regularnie gości w zestawieniach „najpiękniejszych inaczej” motocykli w historii. O rodzinie Multistrada nie sposób również wspomnieć bez kontekstu innowacji, jakie pojawiały się w kolejnych modelach, często po raz pierwszy na rynku. Mowa tu m.in. o trybach jazdy (2010 rok) czy adaptacyjnym tempomacie z radarem (2020 rok). Czy to w wersji z silnikiem V2, czy V4, każda Multistrada sprawia, że podróż staje się pełna emocji.
Honda Deauville 700 / Transalp 700
Jak już zauważyliście, poszczególne pozycje łączę w pary, a nawet całe grupy. To dlatego, że historia wielu modeli rozciąga się nawet na kilka dekad. Dodatkowo mieliśmy i mamy do dziś na rynku wiele różnych maszyn zbudowanych na wspólnej bazie bądź dzielących chociażby sam silnik. Tak jest z Hondą Deauville i Hondą Transalp. Oba motocykle napędzane są wręcz niezniszczalną, niewysiloną jednostką V2, w ostatnim roczniku o pojemności 680 cm3 i mocy odpowiednio 66 i 60 KM.
Honda Deauville, w latach 1998-2005 jako NT650V, a w 2006-2013 jako NT700V, to wygodny szosowy turystyk. Znakomita alternatywa dla ciężkich maszyn z tego segmentu. Wielu motocyklistów pokochało ją za niezawodność, napęd wałem i świetny system zintegrowanych kufrów z wymiennymi pokrywami o różnych głębokościach. Czasem wyśmiewana przez „łowców adrenaliny”, ale kto ma wiedzieć, ten wie swoje.
Z kolei historia Transalpa, uniwersalnego motocykla adventure, sięga aż 1987 roku. Aż do końca produkcji wersji z V2, czyli do 2012 roku, motocykl ten znalazł dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy użytkowników, którzy objechali nim cały glob – zarówno po dobrych drogach, jak i totalnym offroadem. Moim zdaniem Honda Transalp (może poza najnowszym 750 z rzędową dwójką) to mocny kandydat do tytułu turystycznego motocykla wszechczasów.
Honda CBF600S / CBF1000F/GT
Honda zawsze miała talent do tworzenia motocykli, które być może niespecjalnie porywały, za to były bardzo solidnymi końmi roboczymi w swoich segmentach. Dobrym przykładem są dwa modele z rodziny CBF. To klasyczne szosowe turystyki z odsłoniętym silnikiem i średniej wielkości półowiewką (poza w pełni obudowaną i wyposażoną w komplet kufrów CBF1000GT).
Oba modele napędzane są czterocylindrowcami o sportowym rodowodzie (CBR600 i CBR1000RR), choć mocno ułagodzonymi w stosunku do pierwowzorów. Są wystarczająco dynamiczne, a przy tym wygodne i nie sprawiają większych problemów swoim właścicielom. To często spotykane i polecane pozycje na rynku maszyn używanych, zwłaszcza dla początkujących turystów.
Honda Gold Wing
Kolejna legenda ze stajni Hondy, tym razem z segmentu luksusowych kanapowców. Po prostu są motocykle i jest Gold Wing. Choć ciężko w to uwierzyć, w tym roku przypadają 50 urodziny tego modelu. Oczywiście nie od zawsze był on kultowym „kredensem”, ale bardzo szybko zaczął obrastać w gigantyczne owiewki, kufry i wyposażenie znane wcześniej tylko z samochodów. W XXI wiek model ten wszedł jako GL1800, z sześciocylindrowym silnikiem flat-six o pojemności 1832 cm3. W 2006 roku, jako pierwszy motocykl w historii, został wyposażony w poduszkę powietrzną dla kierowcy.
Najnowsza, szósta już generacja, produkowana jest od 2018 roku. Jest nieco bardziej kompaktowa i zwinna, natomiast wciąż nieprzyzwoicie wygodna i dobrze wyposażona w szereg najnowocześniejszych systemów. Gold Wing to japońska ikona motocyklowych podróży w amerykańskim stylu.
Kawasaki GTR 1400
Turystyczne Kawasaki GTR 1000 było produkowane w niemal niezmienionej formie od 1986 do… 2006 roku. Tak, całe 20 lat. Nic więc dziwnego, że pod koniec odstawało od konkurencji nie tylko technologicznie, ale również stylistycznie – wyglądało jako ozdoba motocyklowego skansenu. W 2007 roku w końcu pojawił się następca, który szybko stał się jedną z ikon szosowej turystyki.
Kawasaki GTR1400 otrzymało zupełnie nową, aluminiową ramę typu monocoque i silnik z ZZR 1400, wciąż potężny, choć o mocy zmniejszonej do 155 KM. Właściciele tej maszyny cenią ją za osiągi, komfort, bezproblemowy napęd wałem oraz duże możliwości przewozowe. W 2017 roku GTR1400 musiał zostać wycofany z Europy, przez kilka kolejnych lat był jeszcze sprzedawany za oceanem jako model Concours. Obecnie dobrze utrzymane egzemplarze mocno trzymają cenę na rynku motocykli używanych.
Suzuki V-Strom 650 / 1000
Kolejna para motocykli, o których powiedziano i napisano już wszystko. Nie wstydzę się otwarcie powiedzieć, że pomimo natłoku modeli o kosmicznych osiągach i technologii, Suzuki V-Strom 650 jest dla mnie najważniejszym motocyklem pierwszej ćwierci XXI wieku. Czym ten skromny, produkowany od 2004 roku japoński turystyk zasłużył sobie na to miano?
To dość proste. Podobnie jak duże BMW GS, nie jest mistrzem w każdej ocenianej kategorii (osiągi, prowadzenie, komfort itp.), za to w każdej jest na tyle wysoko, że suma tych zalet daje mu bardzo wysoką pozycję. Ponadto, w przeciwieństwie do niemieckiej maszyny, zawsze był tani i szeroko dostępny. V-Strom 650 doskonale sprawdził się jako „turystyk dla ludu” i do dzisiaj bez problemu znajduje nowych klientów. Silnik V2, którego korzenie sięgają jeszcze lat 90., jest ekonomiczny i doskonale znany co do ostatniej śrubki. Nie sprawia nieprzyjemnych niespodzianek. Niestety czas produkcji V-Stroma 650 właśnie dobiega końca, a piękną tradycję spróbuje podtrzymać osiemsetka z silnikiem rzędowym. Zobaczymy, jak jej pójdzie.
Wersja litrowa V-Stroma zaspokaja potrzeby tych, którzy potrzebują nieco większej maszyny o lepszych osiągach, ale moim zdaniem nie jest tak udana jak 650. Natomiast również zapisała się bardzo pozytywnie w historii motocykli turystycznych.
Suzuki Hayabusa
Kto powiedział, że motocykliści odziani w skórzane kombinezony ze sliderami nie mogą być turystami? W końcu wszystkie asfalty świata czekają i zapraszają, a nie ma to jak teleportacja autostradą o poranku… Suzuki Hayabusa, podobnie jak inne symbole prędkości z przełomu wieków (Honda Blackbird, Kawasaki ZX-12 i ZX-14) nie były zwinnymi superbike’ami. To za to świetne motocykle sportowo-turystyczne.
Hayabusa ma w sobie coś, co wyróżnia ją na tle innych podobnych maszyn i nadaje status kultowości. Może to tytuł pierwszego seryjnego motocykla, który przebił granicę 300 km/h? A może charakterystyczne obłe kształty, tak inne od rysowanych ostrą kreską konkurentów? Zapewne wszystko na raz. Hayabusa jest z nami do dzisiaj i choć nie jest już tak mocna jak wcześniej, nadal spełnia aktualne normy. A przede wszystkim wciąż znajduje klientów i, co ciekawe – w Polsce sprzedaje się najwięcej sztuk tego modelu w całej Europie. Oby jak najdłużej.
Yamaha FJR 1300
Kto nie zna „fujary”, ten… fujara. Z tą Yamahą jest trochę jak ze Słowackim, który „wielkim poetą był” i koniec dyskusji. Model FJR 1300 produkowany jest bez przerwy od 2001 roku. Co prawda z Europy wymiotły go w sezonie 2020 normy, za to w USA sprzedawany jest do dziś. Dlaczego właśnie ta Yamaha znalazła się w gronie ukochanych maszyn motocyklowych turystów?
Ponieważ ma wszystko, co potrzebne podróżnikom lubiącym łykać tysiące kilometrów asfaltów. To genialny motocykl autostradowy – szybki, mocny, wygodny, z napędem wałem i świetnie dopracowaną ochroną przed wiatrem i deszczem, a w bogatszych wersjach dodatkowo z półaktywnym zawieszeniem. Jednocześnie Yamaha FJR 1300 pozwala również na dobrą zabawę na winklach. Do tego świetnie wygląda, a szanowana i zadbana jest nie do zarżnięcia. Czego chcieć więcej?
Yamaha Super Tenere 1200
Największa „Teresa” była oferowana w Europie przez równo dekadę, w latach 2010-2020. To krócej niż większośc prezentowanych tu maszyn, a z drugiej strony, daj Boże każdemu motocyklowi tak długą rynkową karierę. Yamaha Super Tenere 1200 to ciężki i pancerny adventure, często wybierany przez długodystansowych podróżników, którzy nigdy do końca nie wiedzą, po jakiej nawierzchni będą jechać. Rzędowy twin z wykorbieniami co 270° ma prawie 1200 cm3 pojemności i generuje ponad 108 KM mocy. Napęd na tylne koło przekazywany jest wałem.
Co ciekawe, Super Tenere 1200 już w momencie premiery nie błyszczała jakoś szczególnie na tle konkurencji. Natomiast jest duża i absurdalnie wygodna, a do tego ma świetne zawieszenie (od 2014 również półaktywne) i bardzo dobrze się prowadzi. Tysiąc km dziennie tym motocyklem to czysta przyjemność. Silnik jest długowieczny, dobrze traktowany bez problemu dobija do 200 tys. km przebiegu. Normy Euro 5 ostatecznie zakończyły sprzedaż tego modelu w Europie, za oceanem jest oferowany do dziś.
Zdecydowanie w rankingu powinien się znaleźć jeden z najlepszych motocykli szosowo- turystycznych, Honda Pan-European 1300, mniejsza siostra Gold-Winga.
Pominęłaś taki motocykl jak triumph trophy 1200se który wygodą biję na głowę połowę tych przedstawionych pozdrawiam
Brakuje mi tu Pan European Hondy, jeśli mówimy o turystyce.
Jestem zaskoczony tym że, w Top 10 znalazł się motocykl „SUZUKI HAYABUSA” jako Turystyk a zabrakło Kultowej „HONDA PANEUROPEAN ST1100/1300”
Jeżeli znalazł się w TOP 10 Goldas to tym bardziej powinna ST1100/1300.
Hmm, będąc na Stelvio lub na Transalpinie co 10 motor to KTM lub Africa!! Ale autorowi widocznie KTMowski pomarańcz nie żucil się w oczy.
Widać się nie RZUCIŁ :P
To że jakaś marka ma super marketing i ludzie kupują nie oznacza że taki motocykl jest dobry. Na ten przykład – silniki w Afryce pracują jak snopowiązałka mojego wuja sprzed 30 lat i mają zero mocy na dole te rzędówki, a ktm-y są super dopóki są nowe. A potem są genialne po gwarancji dla dealerów, bo można z ich napraw naprawdę dobrze żyć. Nie każde złoto co się świeci kawalerze, nie każde ;)
A gdzie Triumph sprint GT z rozstawem osi 1536 ? No chyba to kpiny
Kpinami to są oburzone komentarze zaczynające się od „A gdzie?”. Myślisz naprawdę, że wymienimy wszystkie motocykle turystyczne wyprodukowane kiedykolwiek, żeby każdy był połechtany, że dokonał wg nas słusznego wyboru? Widać Sprint GT według Bartnika nie jest jednym z najlepszych 10 motocykli turystycznych XXI wieku. Tyle. – Brzoza
Śmiechu warty ranking. A dlaczego w tym rankingu nie ma rasowego turystyka jakim jest Honda Pan European ST1300??? Pożal się Boże specjslista od motocykli turystycznych układał ten ranking, po prostu żenada.
Ranking śmiechu warty bo nie ma w nim Twojego motocykla? Zdanie-klucz – „Oto mój prywatny top 10 motocykli turystycznych” – widać Konrad nie miał za dużo do czynienia z Pan Europą i jej nie umieścił w rankingu. Ja jeździłem tym motocyklem nieraz i nie uważam, żeby w czymś był wybitny – wolałem zawsze GL-a. Pracowałem w dealerstwie motocyklowym Hondy w latach 2008-2013 i już wtedy ten motek nie był jakimś topem, były lepsze. Duże turystyki Hondy prezentuje w rankingu rodzina GL, czyli topowe turystyki Hondy. Ot i tyle – Brzoza
Jest Haya to powinna być też ZZR 1400.
Podróżować można w zasadzie na wszystkim, ale dla mnie najważniejszym argumentem jest, żeby motocykl był niezawodny i… wybaczał błędy. A te po wielogodzinnej jeździe zdarzają się chociażby ze zmęczenia. Zdarzało mi się wlecieć na szutr z asaltu z nadmierną prędkością tylko dlatego, że byłem zmęczony i tym samym zdekoncentrowany. Według mnie przy jeździe w pojedynkę wygrywają motocykle w miarę lekkie, czyli Transalp, CBF, Vstrom. Goldasa nie wybrałbym ze względu na wagę, a Hajki ze względu na pozycję jazdy. Zresztą u mnie zawsze V-ki zawsze wygrywają z rzędówkami :-)
Cynek – Ty całe życie na na DL-u. :) I masz tutaj wiele racji. Pozdr, Jarson
Bardzo fajny ranking. Nie wszyscy użytkownicy doczytali że jest to subiektywna lista autora tekstu. Można się nie zgadzać ale warto wtedy przestawić argumenty. Osobiście dodał bym do listy Burgman AN 650 bo znam sporo osób zwiedzających nimi kraj i Europę, jest duży, wygodny, posiada wiele usprawnień montowanych seryjnie jak regulowana elektrycznie szyba, grzane łapki czy grzana pupa, dobra osłona przed wiatrem i częściowo deszczem. Na minus zaliczył bym duży apetyt na paliwo a czasem też olej i trudny serwis w trasie co prawda nie ma łańcucha którego musimy smarować ale z zerwanym paskiem już tylko serwis i spore koszta
Ponieważ ujrzałem się na zdjęciu :) więc dołączam coś więcej na temat Kawasaki GTR https://jarekspychala.com/62-Kawasaki_GTR_1400_-_test_dlugodystansowy
Myślę że Brzoza się nie obrazi ;) Ale kusi mnie detaliczno – szczegółowy test porównawczy z FJR 1300 o ile obecna redakcja MV będzie chciała :)
Panie a gdzie Talbot NR 1350?