Na naszym portalu często piętnujemy bikerów jeżdżących w t-shirtach jako odzieży motocyklowej i klapkach jako motocyklowym obuwiu. Choć jesteśmy gorącymi zwolennikami ATGATT (Pełny Strój Cały Czas), ten produkt naprawdę nas rozczulił.
Tomas Bata, założyciel firmy Bata zasłynął pewnym powiedzeniem. Gdy misjonarze po powrocie z Afryki donieśli mu że nie ma tam czego szukać, gdyż wszyscy chodzą boso – przedsiębiorczy Czech stwierdził, że właśnie dlatego musi otworzyć na Czarnym Lądzie przedstawicielstwo.
Z podobnego założenia wyszli zapewne współcześni marketerzy Baty. Choć nam Europejczykom może wydawać się to szaleństwem, wprowadzili do sprzedaży w Indiach… sandały motocyklowe. W kraju, gdzie jednoślad jest podstawowym środkiem transportu MotoSandał – bo taką otrzymał handlową nazwę – stał się szybko niezwykle popularny.
Motosandały firmy Bata
W spętanej różnymi przepisami, certyfikatami i zezwoleniami Europie takie sandały nie miałyby szans na uzyskanie normy EN 13634, niezbędnej by obuwie zostało dopuszczone do używania na motocyklu. Okazuje się, że w dalekich Indiach nikt nie zaprząta sobie głowy normami ani certyfikatami, o bezpieczeństwie nie wspominając.
Motosandał, jak wskazuje nazwa, został zaprojektowany do użytku podczas jazdy motocyklem. Posiada odblaskowe wstawki, specjalne wzmocnienia w miejscach narażonych na przetarcie (np. przy przełączaniu biegów) i podwójnej szerokości rzepy dla pewnego chwytu stopy.
Prawdę mówiąc MotoSandały nie są brzydkie, a sądząc po fakcie, że sprzedaje je koncern Bata powinny także być nienajgorzej wykonane. Niestety, mają jedną podstawową wadę, nie licząc oczywiście stopnia ochrony biernej stopy: są oferowane tylko na rynku indyjskim.