Słowacja motocyklem. Samotny weekend na szlaku dobrej kuchni. Gdzie pojechać, co zjeść?

-

Słowację pokochałem chyba na zabój. Uwielbiam tutejszą kuchnię, ludzi, drogi i atmosferę. A szczególnie miłe wspomnienia związane są z regionem Liptowa. Wracam tam, kiedy tylko mogę.

Mieszkam w pięknej okolicy. Ma to dość istotną wadę: trzeba się naprawdę porządnie naszukać żeby znaleźć fajne miejsce, w które można się wybrać się na parę dni. Taki np. mieszkaniec metropolii, którąkolwiek stronę świata wybierze jako cel, dojedzie gdzieś, gdzie jest ładniej niż tam, gdzie mieszka. Mi pozostaje nadzieja że tam, gdzie dotrę będzie równie pięknie jak na mojej ukochanej Jurze.

Motocyklowa frajda w pigułce - droga Zuberec Sielnica

Pierwszy raz odwiedziłem region Liptova w 1998 roku. Zniesmaczony bylejakością wschodniej Słowacji łapczywie szukałem jakiegoś urokliwego miejsca, gdzie mógłbym ze świeżo poślubioną żoną celebrować zmianę jej nazwiska. Po szarych i nijakich blokowiskach Michalovców i zatęchłych plażach Zemplińskiej Szirawy, upstrzonych zadziwiającą mieszanką przesadnie luksusowych hoteli i atrakcji turystycznych pamiętających jeszcze czasy Alexandra Dubčeka, Mikulasz wydawał się innym światem: klimatycznym, nieco swojskim, babcinym wręcz.

Nie bez znaczenia było też to, że tanim – mogliśmy z żoną jak paniska mieszkać w hotelu w centrum za grosze. Z biegiem lat taniość przy wydatnej pomocy Euro przepadła bez wieści, jednak to urzekające ciepło swojskości wciąż jest tu obecne. Nie znajdziemy w Mikulaszu ulubionych przez nadętych bufonów rozrywek tak typowych dla rodzimych kurortów. Mógłbym rozpisać się szerzej, kto będzie się tutaj czuł dobrze, ale właściwie tylko nadęty bufon z tego miejsca zadowolony nie będzie.

Stres dla wątroby

W drogę! Do znakomitego zaprzyjaźnionego serwisu Ducati Eurorider w Bielsku zaglądam celem sprawdzenia tego i owego. Wszystko gra. Droga z Bielska do Korbielowa przypomina mi ruch uliczny w Kairze: tłoczno, kolorowo i trzeba bardzo uważać; słowem – jeden wielki bałagan. Na szczęście po słowackiej stronie robi się tak jak lubię: cicho i spokojnie. Wyśmienite warunki do kontemplowania okoliczności słowackiej przyrody.

Pewien problem nastręcza przestawienie umysłu na restrykcyjne przestrzeganie prędkości. Słowackie pokuty to nie najmilszy wydatek, o czym miałem wątpliwą przyjemność się przekonać. Wszystkich miłośników szlifowania kolan zachęcam aby upust swej adrenalinie dawali w tańszej części Europy.

Podróż w czasie - Vlkolinec

Taaak, karma to w tym miejscu idealne słowo. Wprawdzie słowacka kuchnia zdrowa może być tylko wtedy, gdy jesteśmy drwalem, a dietetyczna wtedy, gdy po prostu nic nie jemy. Cóż z tego? Będąc tu raz w roku można dostarczyć wątrobie trochę stresu.

Kiedy cesnaková polievka i bryndzove halušky wypełniają mnie wzruszającym uniesieniem, czas najwyższy ruszać w dalszą drogę. A droga to nie byle jaka! Z Zuberca do Liptowskiej Sielnicy prowadzi kwintesencja motocyklowej frajdy. Pomimo niespełna 23 kilometrów są tam długie proste, trochę wściekłych serpentyn, a przede wszystkim – cudowne, zapierające dech w piersiach widoki. Kocham tę drogę! Od czasu do czasu zatrzymuję się aby podziwiać Niskie Tatry i migoczącą w dole Liptowską Marę – mój cel.

4 KOMENTARZE

  1. Serdecznie polecam drogę obok – przez Vysna Boca, potem przez Stratenę, Hnilca, Smolnik i okolice. Fajne, odludne miejsca , ładne widoczki, a wszystko tak blisko. Ciekawie jest też przejechać przez wschodnią Słowację. Można tam odnieść wrażenie, że jedzie się przez Indie oraz komuszy skansen.

    • Dzięki Darek, tym razem zdaję się na gospodarzy, czyli Katerinę i Ivana, bo oni znają Słowację jak zły szeląg ;) Kto wie czy nie zapuścimy się z nimi w tamte rejony.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

POLECAMY