Wysyp primaaprilisowych żartów nie ominął branży motocyklowej. Zdarzały się dowcipy suche jak pięty Cejrowskiego, ale były też takie, których udana konstrukcja wciąż trzyma nas w niepewności, czy aby nie ma w nich ziarna prawdy.
Nasza redakcja pozwoliła sobie na artykuł z garścią planowanych zmian w przepisach, które wprowadzić miała brukselska biurokratyczna Hydra. Choć większość z Was szybko poznała się na dowcipie, kilku osobom znacząco podnieśliśmy ciśnienie. Fanki parytetów w każdej dziedzinie życia musiały być srogo zawiedzione, choć być może niechcący daliśmy im pomysł na kolejną kampanię.
[sam id=”11″ codes=”true”]
Zachodnie media obiegła wieść o zmniejszonych limitach prędkości dla motocykli w “Słodkiej Francji”. Na drogach poza terenem zabudowanym miałaby wynieść maksymalnie… 60 km/h. Przy takich ograniczeniach z nudów umarliby nie tylko posiadacze przysłowiowego “lytra”, ale też co lepszych skuterów o pojemności kieliszków do tegoż. Brzmi to tak głupio, że zaczynamy się obawiać, czy w głowie pensjonariuszy brukselskiego wariatkowa nie zaczyna coś kiełkować.
Ciekawe newsy dotarły też do nas z odległej Kalifornii. Podobno miejscowe władze chcą obowiązkowego umieszczania na sportowych motocyklach wyjeżdżających z salonów napisów ostrzegawczych, podobnych do tych z paczek papierosów. Miałyby znaleźć się tam teksty o ryzyku szybkiej jazdy i opłakanych skutkach brawury. Aż przypomina się stary dowcip o facecie, który prosząc w sklepie o fajki dostał pudełko z napisem “Palenie zabija”. To ja może poproszę te z rakiem…
Sympatyczny żart zafundował swoim zawodnikom klasy World Superbike team Aprilii. Marco Melandri i Sylvain Guintoli mieli wziąć udział w odsłonięciu wyścigowych RSV4 w nowym malowaniu. To co kryło się pod płachtą nie do końca odpowiada powszechnym skojarzeniom z superszybkim motocyklem. Zobaczcie zresztą sami.