W gościnie u Fischa
Budzę się około siódmej rano, w namiocie mam już chyba z 30 stopni – następnym razem trzeba rozbić namiot w cieniu. Przy namiocie żerują tutejsze konie i osły. Żegnam kilku miłych Ukraińców, który w międzyczasie rozbili namiot obok mnie i ruszam klifem w kierunku Eupatorii. Piękna droga, twardy szuter, po prawej stronie błękitne Morze Czarne, po lewej stepy Krymu.
[sam id=”11″ codes=”true”]
Robię tak może kilkanaście kilometrów, ale na drodze są coraz większe dziury, a u mnie ani opon ani umiejętności żeby sobie z nimi bezpiecznie poradzić, więc odnajduję asfalt i dalej. Mijam Eupatorię, w jej okolicach jest teraz jakiś festiwal (Kazantip), mnóstwo młodzieży. W Saki zatrzymuję się na obiad. Saki to taki kurort, gdzie znajdują się szpitale i uzdrowiska. Mnóstwo tutaj młodych ludzi (ponoć często żołnierzy) na wózkach inwalidzkich bez nóg itp. Te wózki to takie stare dziwne pojazdy często z napędem ręcznym – słabo to wygląda.
Dalej jadę bocznymi drogami i znajduję nocleg gdzieś w okolicy Kacza. Jest pole namiotowe porośnięte drzewami, na końcu pola ścieżka spacerowa, klif i morze – mam swoje miejsce! Podchodzi do mnie facet w katanie motocyklowej (później okaże się, że to Sasza „Fisch” właściciel pola i ponoć prezes tutejszego klubu motocyklowego) – zaprasza mnie – nie odmawiam.
I tu następuje miły element powitania, wyobraźcie sobie, jest około 17., temperatura około 30 stopni, wy cały dzień na motocyklu, a Sasza przynosi wam w oszronionym kuflu piwo… Generalnie piwo ciepłe, tylko kufle tutaj trzymają w lodówkach, ale liczy się pierwsze wrażenie. Od razu postanawiam, że spędzę tu dwie noce, bo później znowu może być problem z zacienionym polem namiotowym. Codzienny standard – pranie.
[sam id=”11″ codes=”true”]
Odwiedzam Bakczysaraj – pałac hanów krymskich, monastyr, skalne miasto. Spotykam wielu Polaków, o których będę się później potykał w co większych kurortach. Powrót na pole trochę mi zajmuje, bo dokładnie nie wiem w jakiej miejscowości się ono znajduję ale trafiam. Wieczorem poznaję większą grupę z Rosji (chyba nauczyciele), w każdym bądź razie wykształceni ludzie.
Samochody jak nie z górnej, to z średniej półki i wyobraźcie sobie, że wszyscy korzystają z dobrodziejstw typowych tutaj toalet. Standard obejmuje: drewnianą budkę i dziurę w ziemi przykrytą płytą z otworem. Sztuka polega na tym, żeby w ten otwór wcelować… ja daje radę, ale jak dają rade te Panie z pięknymi długimi paznokciami? Nie moja sprawa.
Na pożegnanie dostaję od Saszy naklejkę jego klubu motocyklowego Islanders Crimea, która od razu znajduje miejsce na kufrze mojego motocykla. Dzisiaj chce dojechać przez Sewastopol na półwysep Khersones, ale nie mam dokładnej mapy, gubię się trochę w Sewastopolu i ostatecznie jem tam jajecznicę, oglądam centrum miasta i wyjeżdżam.
Jadę górską leśną drogą w kierunku Jałty. Wreszcie las, cień, porządne serpentyny i nienajgorszy asfalt. Droga pnie się do góry. Na jej szczycie płaskowyż i obserwatorium astronomiczne (chyba), a kawałek dalej punkt widokowy z panoramą Jałty i Morza Czarnego. Planowałem zobaczyć Jałtę, ale po wizycie w Sewastopolu odechciało mi się marnowania czasu w miastach. Ten kawałek górskiej trasy gorąco polecam.
[sam id=”11″ codes=”true”]
Niezly wyjazd. Tym nieprzygotowaniem sie nie martw – i tak zawsze psuje sie czesc, na ktore wymiane albo naprawe nie jestes akurat przygotowany…