Siostry Stalina
Zmęczeni deszczem i jazdą po ciemku zatrzymujemy się na nocleg w miejscowości Możajsk. Na następny dzień dojeżdżamy do Moskwy. Przedmieścia zaczynają się już jakieś 40 kilometrów od centrum. Wjazd robi niesamowite wrażenie – cztery pasy w jedną stronę, cztery w drugą. Korek niesamowity, godziny szczytu. Zauważamy jakieś rządowe BMW z kogutem na dachu – przyklejamy się do niego i tak dojeżdżamy prawie do samego centrum.
[sam id=”11″ codes=”true”]
Co chwilę widać jedną z Siedmiu Sióstr Stalina, wszędzie pełno pomników, placów, wszystko oczywiście wielkich rozmiarów. Marcin i Błażej próbują po nawigacji dojechać na Plac Czerwony. Widząc zbłąkanych wędrowców z Polski, moskiewski motocyklista podjeżdża i oferuje pomoc. Z papierosem w ustach prowadzi nas na prosto do celu. Odstawiamy fury, idziemy na spacer. Robimy zdjęcia ze szczęściem na twarzy, że jesteśmy u celu. Wyjazd z miasta jest równie pełny atrakcji – wyjeżdżamy sami w równie dużym natężeniu ruchu.
Siedem Sióstr Stalina
Sławne radzieckie “drapacze chmur”, których fundamenty wylano w 1947 r., w 800. rocznicę powstania Moskwy. Budynki miały pokazać potęgę Stalina. W planach początkowych było ich osiem, jednak ostatniego nie udało się wybudować. Jego projekt posłużył później do budowy Pałacu Triumf, który oddano do użytku w 2005 r. Jedno z mieszkań sprzedano tam za ponad 2 mln dolarów.
Kierunek Petersburg – jedziemy ile wlezie, byle do zmroku. Błażejowi zaczyna kończyć się opona, widać już druty w jednym miejscu. Nie jest dobrze, ale nie jest najgorzej. Dojeżdżamy do miejscowości Torzok i tutaj nocujemy. Miasto ma naprawdę fajny klimat, mimo, że stan dróg jest wręcz krytyczny.
Najbliższe większe miasto po drodze – Novgrod. Tutaj planujemy znaleźć oponę. Pytajmy miejscowego motocyklistę, który pomaga nam znaleźć jedyny sklep w mieście. Jest opona – Shinko za 6000 rubli (340 zł), ale co zrobić, trzeba brać. Właściciel jedzie po nią do magazynu pod miastem, na miejscu nie do dostania, czekamy godzinę na oponę, później jego kolega prowadzi nas pod miasto na szynomontaż – zmianę koła.
[sam id=”11″ codes=”true”]
Opona zmieniona, wszyscy zadowoleni, gadamy z lokalnym motocyklistą – właścicielem serwisu, pijemy herbatkę w miłej atmosferze i ruszamy w dalszą trasę. W ten dzień znów pada deszcz, tym razem przelotnie więc jest już o niebo lepiej. Podjeżdżamy jak najbliżej Petersburga. Na nocleg zatrzymujemy się w Kołpinie.
Swietna podroz.
Pozdrawiam.
hm. Mieli namioty ” ale pogoda nie pozwoliła na ich rozbicie”. Ciekawe. Pogoda pozwala na rozbicie namiotu w lutym na Elefantentreffen , ale im nie pozwoliła. Miejsce katastrofy smoleńskiej nie zrobiło na nich “żadnego wrażenia”. No cóż. Miejsca historyczne robią wrażenie na osobach które coś z tej historii kumają. Inaczej nawet Windsor będzie dla nich “podmiejską miejscówka. A co do “spaceru” po cmentarzu w Katyniu, to naprawdę wypadało by zdjąć kaski nawet jak pada.
A.F. rozchmurz sie troche. Nie wszyscy musza ubóstwiać Smolensk…..ludzie mieli swietna przygode. Pochwal ic za to. Moze kiedys ktos powie, ze ty zrobiles cos fajnego, zamiast cie skrytykowac….Gratuluje wam wyprawy. Widze, ze byliscie tam fajna paczka i jeszcze w “siodle” to jest to. Pozdrawiam