O krok od nieszczęścia. Wybitnie nieudana samotna wyprawa enduro

-

Samotne wyprawy w nieznane to dla wielu z nas najlepsza forma spędzania czasu. Oto dlaczego w ciężki i odludny teren dobrze jest jednak zabrać kompana. Kto wie, kiedy będziemy potrzebować pomocy.

O tej zasadzie boleśnie przekonał się autor dzisiejszego filmu. Samotna wyprawa górskimi szlakami zakończyła się nieprzyjemnym upadkiem i uciążliwym sprowadzaniem niesprawnego motocykla do cywilizacji.

Na szczęście obyło się bez złamań, ale nie zawsze możemy mieć tyle szczęścia. Wypad z pewnością nie będzie zaliczony do udanych, o czym dobitnie świadczy ilość ocenzurowanego, soczystego słownictwa, które słyszymy w tle.

Wypadek w terenie

Szlaki w trudnym terenie mogą zaskoczyć nawet najbardziej doświadczonych bikerów. Zmęczenie i idąca za nim dekoncentracja może spowodować, że pokona nas byle kamień lub pieniek. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza jeżeli nasz pojazd nie jest lekkim crossem, tylko przyciężkawym turystycznym enduro.

Pomoc towarzysza niedoli może być nieoceniona przy podnoszeniu i ponownym odpalaniu motocykla oraz planowaniu dalszej trasy. Nie mówiąc, o ewentualnym wezwaniu pomocy, jeśli będziemy tak poturbowani, że sami nie będziemy w stanie tego zrobić.

Zachęcamy zatem do wypadów w większym gronie. Stara prawda mówi, że motocyklizm to przede wszystkim tworzący go ludzie. Ciężko o lepsze tego potwierdzenie, niż przygoda naszego kolegi. Zanim wyciągniemy mapy, zaczynajmy każdą wyprawę od „telefonu do przyjaciela”.

Konrad Bartnik
Konrad Bartnik
Motocyklista, perkusista, ojciec, wielbiciel dobrej kuchni i dużych porcji. Jego największa miłość to motocyklowe podróże – bliskie i dalekie, po asfalcie i bezdrożach. Lubi wszystko, co ma dwa koła, a najbardziej klasyczne nakedy ze szprychami i okrągłą lampą. Na co dzień drapie szutry starym japońskim dual sportem. Nie zbiera mandatów i nigdy nie miał wypadku. Bywa całkiem zabawny.

8 KOMENTARZE

  1. We wrześniu zaliczyłem samotny wyjazd po bałkanach (nie mówię o Chorwacji i autostradach tylko szutrach i bliżej Albanii)… zaliczyłem groźny szlif na górskich drogach w Serbii… Nie połamałem sie na szczęście, z motocyklem było gorzej. Nie zamienię tego wyjazdu na żaden inny z motocyklistami, o których mówi autor. Samotny wyjazd to przygoda i trochę wyzwanie, ale dopiero wtedy można poznac samego siebie. Idąc tropem autora to najlepiej wykupić sobie assistance, jechać z samochodem serwisowym itp… tylko gdzie tu wolność i zabawa???

  2. Moja wersja – zupełnie rozbieżna do teorii redakcji…
    “Zachęcam zatem do wypadów w maleńkim gronie lub samotnie. Stara prawda mówi, że motocyklizm to przede wszystkim tworzący go ludzie – spotkani na drodze!!!. Ciężko o lepsze tego potwierdzenie, niż konieczność zdania się na własne siły lub zupełnie bezinteresownych, przypadkiem spotkanych osób. Zanim wyciągniemy mapy, zaczynajmy każdą wyprawę od „przygotowania siebie i swich możliwości zwłaszcza w trudnych sytuacjach”.

  3. Chcesz na kogoś liczyć – licz na siebie. Często jadąc w grupie więcej kombinacji, gadania o pierdołach czy problemów organizacyjno-techniczno-społecznych niż to warte. Zabrać sprawdzone narzędzia i podstawowe klamoty zamienne (klamki, żarówki etc) + ulubionego misia pluszaka i w drogę :)

  4. Ja wolę jednak jeździć sam. Jak po bezdrożach i po asfaltach. Zazwyczaj jazda razem powoduje w nas jakąś próbę rywalizacji i wykazania się. To powoduje, że jesteśmy mniej ostrożni. Ja jadąc sam staram się być ostrożniejszy. A tak po za tym to gość jest “świetny”, bo zamiast szybko stawiać motocykl na koła, to on mu sesję zdjęciową robi. Przecież i tak ma kamerę dokumentującą wszystko, a dla motocykla nie jest “zdrowo” leżeć do góry kołami.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

POLECAMY